PolskaŁopiński: o dilerze w kancelarii powiedział mi prezydent

Łopiński: o dilerze w kancelarii powiedział mi prezydent

Szef gabinetu premiera min. Maciej Łopiński powiedział przed sądem, że o narkotykowej sprawie byłego prezydenckiego doradcy Artura P. dowiedział się od prezydenta na tydzień lub dwa tygodnie jego zatrzymaniem.

12.03.2008 | aktual.: 12.03.2008 15:50

Maciej Łopiński powiedział na procesie, jaki Artur P. wytoczył Kancelarii Prezydenta za zwolnienie z pracy, że tej informacji - wobec toczącego się śledztwa przeciw P. - nikomu nie ujawnił. Dopytywany dodał, że do takiej rozmowy mogło dojść w końcu czerwca 2007 r. W tamtym czasie Łopiński był sekretarzem stanu odpowiedzialnym za współpracę z mediami.

Artur P. domaga się przywrócenia do pracy lub ponad 31 tys. zł odszkodowania. W Kancelarii był doradcą ds. sportu. Został zatrzymany w 8 lipca 2007 r. Postawiono mu zarzut wprowadzenia do obrotu prawie 1,2 kg kokainy. Urzędnik tłumaczył się, że zakupione narkotyki zużył sam. Zaraz po zatrzymaniu zwolniono go z pracy w Kancelarii Prezydenta.

Adwokaci reprezentujący P. przed sądem podnoszą, że z punktu widzenia prawa pracy rozwiązanie umowy z P. przez Kancelarię nastąpiło w niewłaściwy sposób. W ich ocenie - czego dowodzą przed sądem - skoro nie ma orzeczenia, że P. popełnił przestępstwo, powinien jedynie zostać zawieszony, a nie wyrzucony z pracy.

Podczas rozprawy przed warszawskim sądem rejonowym Łopiński nie umiał sprecyzować daty swej rozmowy z prezydentem. Zaznaczył, że policja pytała wcześniej Kancelarię o jeden z numerów telefonów - okazało się, że używał go P.

Łopiński mówił, że kierujący wtedy Kancelarią zastępca jej szefa Robert Draba o zatrzymaniu P. dowiedział się w tym dniu, a nie wcześniej. To Draba z datą 8 lipca 2007 napisał zwolnienie go z pracy. P. podpisał je w poniedziałek. Adwokaci P. argumentują, że w Kancelarii o sprawie wiedziano wcześniej, bo podczas konferencji w dniu zatrzymania P. Łopiński mówił, iż Kancelaria miała informacje o sprawie od końca maja.

Zgodnie z Kodeksem pracy, pracodawca ma na rozwiązanie umowy o pracę bez wypowiedzenia jeden miesiąc od uzyskania informacji uzasadniających jej rozwiązanie. Adwokaci P. dowodzą, że jeśli o sprawie wiadomo było od końca maja, tryb zawarty w Kodeksie pracy został naruszony przy zwolnieniu na początku lipca.

Łopiński nie powiedział przed sądem, od kogo prezydent wiedział o sprawie P. Podał, że informacje podawane na konferencji prasowej po zatrzymaniu P. w lipcu miał od ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro.

Sąd zdecydował w środę, że nie będzie przesłuchiwać ani prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ani Ziobry. Oponujący wnioskowi o ich przesłuchanie, reprezentujący Kancelarię Prezydenta mec. Bartosz Miszewski przypominał, że sprawa nie dotyczy tego, w jaki sposób informacja o sprawie P. dotarła do prezydenta, tylko zwolnienia przez pracodawcę. Zaznaczył, że wtedy Draba był osobą, która skutecznie mogła rozwiązać umowę o pracę z pracownikami Kancelarii. Nawet gdyby pan prezydent chciał sam kogoś zwolnić, nie byłoby to skuteczne prawnie - przypominał.

Artur P. po zatrzymaniu spędził w areszcie pięć miesięcy. W połowie grudnia ubiegłego roku warszawski sąd nie zgodził się na przedłużenie wobec niego aresztu. Uznał, że wystarczą środki wolnościowe i zastosował zakaz opuszczania kraju połączony z zatrzymaniem paszportu oraz dozór policji polegający na stawianiu się podejrzanego na komisariacie co drugi dzień.

Śledztwo w sprawie P. trwa od początku 2007 roku. Jak zapewniał ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, P. został zatrzymany natychmiast po zgromadzeniu przeciwko niemu dowodów. Grozi mu do 10 lat więzienia. Kolejna rozprawa w maju.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)