Longin Pastusiak: domagajmy się od USA zniesienia wiz
(RadioZet)
12.01.2004 | aktual.: 13.01.2004 12:48
A gościem Radia Zet jest marszałek Senatu Longin Pastusiak. Wita Monika Olejnik. Witam panią, witam państwa. Panie marszałku, Amerykanie nas źle traktują, kiedy chcemy wjechać do Ameryki musimy się poddawać różnym badaniom, musimy płacić za wizy. Nie traktują nas jako sojuszników. Co powinniśmy zrobić? Nie tylko nas tak traktują. Muszę powiedzieć, że te zarządzenia i te procedury, którym nasi obywatele muszą się poddać nie są tylko dla Polaków. Dotyczą wszystkich. Więc chcę byśmy nie przyjmowali tego jako czegoś wyłącznie antypolskiego, czy skierowanego wyłącznie przeciwko naszemu krajowi. Bo gdyby tak było byli byśmy pewnie bardzo hołubieni i korzystalibyśmy z różnych przywilejów. Natomiast prawdą jest, że jest zasada nierównego traktowania Amerykanów do Polski po roku wyjeżdżających do Stanów Zjednoczonych bo rząd polski w 1991 jednostronnie zniósł obowiązek wizowy dla obywateli amerykańskich przyjeżdżających do Polski. I wtedy rząd polski wyraził nadzieję, że będzie to początek procesu całkowitego
zniesienia wiz w ruchu osobowym pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Polską. No tak w misji wojennej, w wojnie w Iraku traktowani jesteśmy jak sojusznicy, ale jak chcemy wjechać do Ameryki nie jesteśmy traktowani jak sojusznicy. Ale również Amerykanie tak traktują innych sojuszników. Bo zasada amerykańska jest bardzo prosta, mianowicie w tych krajach, gdzie poziom odmów wiz dla obywateli tych państw jest poniżej 3%, wtedy te kraje są włączane w program, który Amerykanie nazywają "visa waver program", czyli zniesienie wiz. I takich krajów jest w tej chwili 27 na świecie. Ale chcę powiedzieć, że wśród tych krajów, które się nie kwalifikują do tego programu są również kraje, które są w NATO, Unii Europejskiej np. Grecja. Grecy jeśli chcą jechać do Stanów Zjednoczonych muszą ubiegać się o wizę, czyli tak, jak Polacy. Czyli to nie jest sprawa, czy się jest sojusznikiem lojalnym, czy mniej lojalnym tylko sprawa, czy poziom odmów wiz jest wysoki. Niestety w Polsce jest bardzo wysoki. Ale jak doskonale pan marszałek
wie, z tym nie da się nic zrobić. Nie da się zmniejszyć poziomu odmów wiz, bo Polacy zostają w Ameryce. A dlaczego się nie da, pani Moniko? Ja uważam, że się da, kiedy poprosiłem konsula generalnego Stanów Zjednoczonych o rozmowę i był u mnie w senacie i zapytałem go ile czasu ma konsul amerykański na rozmowę z obywatelem polskim, który ubiega się o wizę, powiedział, że statystycznie 90 sekund. Czyli w ciągu 90 sekund konsul amerykański musi podjąć decyzję, czy dać komuś wizę, czy dać odmowę. Dobrze. Proszę powiedzieć dlaczego oni nam odmawiają? Dlatego, że my się do tego sami też przyczyniamy, trzeba szczerze i otwarcie powiedzieć. Wielu Polaków narusza prawo amerykańskie, a można prawo amerykańskie naruszyć w zasadzie w trzech sposobach. To co się najczęściej zdarza, po pierwsze jeśli ktoś podejmuje pracę na czarno, nielegalnie w Stanach Zjednoczonych, po drugie jeśli ktoś przedłuża sobie pobyt ponad ten, który jest wyznaczony w wizie na tej białej kartce, którą przyczepia urzędnik emigracyjny przy
przekraczaniu granicy i po trzecie jeśli konsul amerykański lub urzędnik emigracyjny przy przekraczaniu granicy przyłapie kogoś na nieścisłości miedzy tym co mówił, a tym co on ma w komputerze, czy też w ankiecie prawda. Wtedy taki obywatel jest zdyskwalifikowany. Panie marszałku, co powinniśmy zrobić? Niektórzy twierdzą, niektórzy politycy mówią nawet, że Amerykanie powinni mieć także wizy przy wjeżdżaniu do Polski. Taka retorsja w postaci wprowadzenia, czy przywrócenia wiz dla obywateli amerykańskich byłaby szkodliwa. Nie leży w interesie polskim by ograniczyć dostęp do Polski, do inwestycji, biznesmenów itd. I pamiętajmy o tym, że mamy tam 10 mln Amerykanów polskiego pochodzenia, którzy mają prawo utrzymywać więź z macierzą, przyjeżdżać bez skrępowania... Oprócz właśnie Polaków, Amerykanów polskiego pochodzenia To jest bardzo trudno bo większość z nich to są obywatele amerykańscy, 95%. Natomiast jest jeszcze dużo innych możliwości. Po pierwsze powinniśmy od Stanów stanowczo się domagać liberalizacji
polityki wizowej wobec Polski. Co to znaczy? To znaczy... Celem oczywistym jest domaganie się zniesienia wiz. Ale zanim dojdzie do zniesienia wiz Amerykanie mogą podjąć wobec Polski szereg innych decyzji, które ułatwią nam ten kontakt wizowy i kontakt ze Stanami Zjednoczonymi. Po pierwsze mogliby znieść opłaty wizowe i o to m.in. występowałem w moich pismach do kierownictwa Kongresu, bo te opłaty wizowe zostały wprowadzone w 1994 roku decyzją Kongresu. Po drugie można by znieść konieczność obciążania opłatą stu dolarową tych, którzy nie otrzymają wizy. Ci są podwójnie pokrzywdzeni, nie dostają wizy i tracą sto dolarów. Po trzecie można by zmniejszyć liczbę odmów. Ja uważam, że służby konsularne w Polsce zbyt pochopnie, w Krakowie, Warszawie, tam gdzie są konsulaty, podejmują decyzje o nie wydawaniu wiz. Ja czasami się angażuję interwencyjnie, wtedy kiedy dochodzi do jaskrawego łamania praw człowieka. No miałem taki przypadek, że maż legalnie pracujący w Stanach Zjednoczonych, uległ wypadkowi i zmarł, a żonie
odmówiono wizy, żeby sprowadziła zwłoki swojego męża itd. W takich wypadkach się angażuję, muszę powiedzieć, że ambasada Stanów Zjednoczonych respektuje takie interwencje. No i można domagać się i należy traktowania bardziej ludzkiego i godnego, z poszanowaniem godności osobistej Polaków przy przekraczaniu granicy amerykańskiej, bo mamy przypadki, ja mam bardzo bogatą korespondencję, gdzie Polacy piszą, że są poddawani zbyt szczegółowej rewizji, przesłuchaniu wielogodzinnemu, albo że są odstawieni wprost do tego samego samolotu, którym przylecieli. No właśnie, z jednej strony Amerykanie chcą stawiać u nas bazy. Chcą przenieść bazy z Niemiec do Polski i o tym pisze dzisiejsza „Gazeta Wyborcza” i o tym wiemy, ale jednocześnie pisze, że jak tak się zdarzy to być może Rosja wyceluje w nas rakiety. Ja uważam, że sprawa amerykańskich baz jest sprawą realną. Z tego co wiem, Amerykanie zakończyli proces analizy baz, które w tej chwili są odzwierciedleniem sytuacji konfliktu między wschodem, a zachodem. Bazy muszą
być dostosowane do nowych wyzwań i między innymi jest propozycja przeniesienia tych baz poza tradycyjne kraje, gdzie one dotąd były. Gdyby zaproponowali Polsce to oczywiście wzmacnia pozycję Polski... No tak, a ta groźba ze strony Rosji? Groźba... Jest porozumienie amerykańsko-rosyjskie w tej sprawie jeszcze z końcówki prezydentury prezydenta Jelcyna, porozumienie, że amerykańskie rakiety nie są wycelowane w obiekty rosyjskie i rosyjskie rakiety nie są wycelowane w amerykańskie obiekty. I to porozumienie jest respektowane. Dotąd nie było żadnych skarg ze strony, któregoś z tych krajów... A z którego roku jest to porozumienie? Oj to porozumienie jest sprzed 7-8 lat i to ma właśnie wzmocnić zaufanie wzajemne i poczucie bezpieczeństwa obu krajów. Czyli według pana marszałka nie jest możliwe, że jeśli będą u nas bazy, to Rosjanie wycelują w nas rakiety? Proszę pani, pewnego tu nic nie ma. Pewne na świecie jest tylko śmierć i podatki. Ja tu nie mogę, a tym bardziej w imieniu Stanów, czy Rosji, zgłaszać. No tak,
ale gdyby nawet tak było... Ja uważam, że jeżeli Amerykanie zwrócą się do Polski to należy oczywiście rozważyć taką propozycję. Bo są pewne korzyści, ale i pewne wady. Korzyści również takie dla lokalnych społeczności, które żyją z tych baz. Ale mamy się bać Rosjan, czy nie? Jak to jest? My jesteśmy sojusznikami. Nie trzeba poza tym zakładać, że stosunki pomiędzy Rosją a Stanami Zjednoczonymi są wrogie. Nie to są partnerskie stosunki. To są struktury np. Rada NATO-Rosja, która funkcjonuje bardzo dobrze. I tutaj nie trzeba zakładać, że to są wrogie, czy antagonistyczne stosunki pomiędzy Rosją, a Stanami Zjednoczonymi. Te stosunki mam nadzieję, że będą się poprawiać, a więc jak Rosja kiedyś skarżyła naszą obecność w NATO tak teraz takich zastrzeżeń nie składa. I myślę oczywiście, że nie będzie szczęśliwa, że bazy będą w Polsce, ale będzie musiała pogodzić się z tym, jeśli do takiej sytuacji dojdzie. Prezydent Aleksander Kwaśniewski jest oburzony tym, że senatorowie zgłaszają chęć kandydowania do Rady Polityki
Pieniężnej, uważa, że każdy senator, poseł powinien dokończyć swój mandat. Po to został wybrany do Sejmu i Senatu. Czy nie wstyd Panu marszałku za kolegów z Senatu, z SLD, którzy ubiegają się o posadę w RPP? To znaczy... każdy obywatel, który spełnia wszystkie formalne warunki może się ubiegać i doświadczenie innych krajów... Tak, ale ja mówię, o tym że przerywają przecież swoją kadencję. Tak niemniej nie po raz pierwszy zdarza się, że ktoś rezygnuje ze stanowiska, z Sejmu, czy z Senatu. Różnica pomiędzy posłem, a senatorem polega na tym, że jeśli odchodzi poseł to na jego miejsce wchodzi ktoś z tej samej listy, a w wypadku Senatu to muszą być wybory uzupełniające. To jest kosztowe. Ja uważam, że senatorowie w mniejszym stopniu mogliby się ubiegać i powinni ubiegać się o wejście do Parlamentu Europejskiego. Nie. Mówię o Radzie Polityki Pieniężnej. A pani ma na myśli RPP, a to co innego. Zobaczymy, Senat będzie wybierał swoich kandydatów. Ale co zobaczymy? Jak pan odbiera słowa prezydenta, który uważa, że nie
powinni tego czynić senatorowie. No prezydent ma prawo do swoich poglądów oczywiście, ale z drugiej strony nie można odbierać senatorowi, jeśli czuje się kompetentny i chce się ubiegać o miejsce w RPP. Natomiast ja osobiście uważam, że RPP powinna się składać przede wszystkim z fachowców. Jeżeli są tacy fachowcy wśród senatorów to mają prawo ubiegać się o to. Dziękuję Gościem Radia Zet był marszałek Senatu, Longin Pastusiak.