Łódź. Głodzili suczkę amstaffa, teraz stanęli przed sądem
Na ławie oskarżonych zasiedli w piątek 27-letnia Sandra K. oraz jej rok starszy partner Maciej P. Para miała opiekować się 12-letnią suczką rasy amstaff. Oboje teraz odpowiedzą za znęcanie się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem. Oskarżeni nie przyznają się do winy.
- Pies tęsknił do właścicielki. A my nie mieliśmy pieniędzy, żeby się nim zajmować. Szukaliśmy pomocy w różnych instytucjach - zeznawała w sądzie Sandra K. 12-letnia suczka należała do matki oskarżonej. W listopadzie zeszłego roku właścicielka wyjechała z kraju i zwierzę przekazała córce. Na początku marca cała Polska usłyszała o tragedii zwierzęcia.
Interwencja straży miejskiej
Zwierzę udało się uratować dzięki działaniom łódzkiej straży miejskiej. Na początku marca 12-letnie zwierzę zostało odebrane parze. Sprawą zajęła się także prokuratura.
- Kości było widać przez skórę. Żebra, kręgosłup, kolce miednicy - mówił w piątek Cezary, strażnik miejski z Animal Patrolu. To właśnie on, razem z koleżanką uratował 12-letnią Lunę. - Wziąłem psa na ręce, ale on w ogóle nie zareagował. Chciałem go postawić na ziemi, ale nie był w stanie sam stać. Nie chodził - dodawał strażnik. Suczka miała też stary, nieleczony uraz łapy.
Zobacz także: Kolejna bolesna porażka Szydło w PE. Neumann nie zostawia na niej suchej nitki
27-latka trzymała suczkę w wannie bez dostępu do jedzenia i picia. Taką sytuację tłumaczyła brakiem pieniędzy, ale zaznaczyła że w łazience pies przebywał tylko na czas sprzątania mieszkania. Opiekować Luną miała się jedynie przez kilka tygodni.
Zwierzę w bardzo złym stanie trafiło do specjalnej kliniki. W chwili przyjęcia amstaffka ważyła zaledwie 10 kilogramów, zamiast 25-30. Stwierdzono u niej także przerost i grzybicę pazurów, zaniki mięśniowe.
Po otrzymaniu doraźnej pomocy kilkunastoletnia suczka zaczęła poruszać się o własnych siłach. Według pracowników kliniki, którzy zajmowali się nią, była głodzona przez kilka miesięcy.
Sprawa trafiła do sądu
W połowie marca opiekunowie, po przedstawieniu zarzutów, trafili do aresztu. Początkowo sąd zgodził się na to, aby byli w nim przez trzy miesiące. - Na mocy postanowienia sądu okręgowego okres stosowania aresztu skrócono o miesiąc i wdrożono policyjny dozór - informował wtedy prokurator Krzysztof Kopania.
W piątek para odpowiadała z wolnej stopy. Za znęcanie się na suczką grozi im do 5 lat pozbawienia wolności.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Źródło: "Gazeta Wyborcza", TVN24