Litwa zamierza nakręcić film o bitwie pod Grunwaldem
Tysiąclecie powstania państwa litewskiego, które
będzie obchodzone w 2009 roku, a także 600-lecie bitwy pod
Grunwaldem, obchodzone w 2010 roku, rząd Litwy zamierza uczcić
nakręceniem filmu o bitwie pod Grunwaldem. Pomysł wzbudza jednak
kontrowersje.
Film "Grunwald-Dzień Żelaza" ma być - zgodnie z zatwierdzonymi założeniami rządowego komitetu planowania strategicznego - dramatem epickim, zrealizowanym z dużym rozmachem, przedstawiającym nie tylko bitwę pod Grunwaldem, ale też jeden z najbardziej dramatycznych okresów tworzenia się państwowości litewskiej. Ma pokazać ewolucję stosunków między książętami litewskimi, m.in. skomplikowane relacje pomiędzy Wielkim Księciem Litewskim Witoldem a królem Władysławem Jagiełłą.
Przy tym, jak podkreślił litewski minister kultury Jonas Juczas, w filmie "wszystkie wydarzenia sprzed 600 lat powinny być przedstawione zgodnie z tym, jak przedstawiają nasi je krajowi historycy".
Budżet filmu ma wynieść 17 mln litów (około 5 mln euro), a do współpracy przy jego realizacji litewski rząd zamierza zaprosić twórców z Polski, Białorusi, Rosji, Niemiec, a nawet Ukrainy.
Tygodnik "Veidas", pisząc we wtorkowym wydaniu o planach realizacji filmu "Grunwald-Dzień Żelaza", krytykuje pomysł i powątpiewa, czy zostanie on zrealizowany.
"Nie ma wątpliwości, że w odróżnieniu od nakręconego pół wieku temu polskiego filmu "Krzyżacy" w reżyserii Aleksandra Forda, Litwini już nie będą ubrani w skóry i nie będą się czołgać u stóp polskiego króla Jagiełły (...), a Wielki Książe Litewski będzie się nazywał Vytautasem, a nie Witoldem. Chociaż, w gwoli ścisłości, trudno sobie wyobrazić, by w czasach krzyżackich ktoś mógł nosić pogańskie imię. Ale mniejsza z tym..." - czytamy w artykule Audriusa Bacziulisa, który krytycznie odnosi się do pomysłu nakręcenia filmu.
Jego zdaniem, film z założenia słuszny politycznie, realizowany "pod jubileusz", którego celem jest naprawienie krzywd historycznych, wyrządzonych narodowi litewskiemu, jest skazany na niepowodzenie. Filmy "okolicznościowe, jubileuszowe, robione na zamówienie rządowe są zazwyczaj powierzchowne, ckliwo-patriotyczne i w sumie niepopularne" - pisze Bacziulis.
Według niego, film się nie uda także dlatego, że przewidywany budżet wystarczy jedynie na wyprodukowanie rekwizytów do walki oraz dlatego, że Litwa nie ma reżysera, który mógłby stworzyć kino tej klasy.
Bacziulis przyznaje, że stwierdzenie litewskiego ministra kultury, iż "jedyną rozważaną alternatywą dla tego filmu, była decyzja, by nie robić żadnego filmu", nie było najgorsze. (ap)
Aleksandra Akińczo