Litwa: przekroczyć granicę przyzwoitości
Na Litwie wśród Polaków litewskich wciąż wywołuje poruszenie kwestia zwrotu ziemi dawnym, polskim właścicielom. Redakcyjny komentarz poświęca temu problemowi Ryszard Maciejkianiec, redaktor naczelny tygodnika "Nasza Gazeta":
(...)U nas na Litwie są niespotykane dotąd na świecie sposoby zdobywania ziemi. Chodzi o tak zwane przenosiny ziemi z różnych odległych od Ziemi Wileńskiej miejscowości, na tereny historycznie zamieszkałe przez zwarte skupiska ludności polskiej.
Dziś po ponad pięćdziesięciu latach nie każdy może zrozumieć i docenić wyjątkową wagę tego tematu. Warto więc jeszcze raz sobie uzmysłowić, że o ile w stosunku do innych rzeczy materialnych - można je rozmnażać, produkować, powielać - o tyle ziemia w związku z jej niepowtarzalną ograniczonością, zabrana przez jednych, pozbawia innych tego bardzo ważnego środka do życia. I o ile kołchozy przejmowały ziemię na okres okupacji, o tyle obecnie ziemię przejmuje się na zawsze. Niejednokrotnie też przytaczaliśmy słowa Stefana Kardynała Wyszyńskiego, któremu poświęcona jest obecnie wystawa otwarta w Wilnie, a który nawoływał Polaków do trzymania się ziemi, aby się nie upodobnić do przelotnych pomiatanych wiatrem piasków.
(...) Gdyby Ivanauskas, Petrauskas czy G. Landsbergienë, sprzedali ziemię w Oniksztach i kupili pod Wilnem - nic nie mielibyśmy do powiedzenia. Natomiast, kiedy w Zujunach czy innych miejscowościach miejscowa ludność nie może odzyskać ziemi nie tylko u siebie, ale też i w sąsiednich Bojarach, dokąd następują przenosiny z Onikszt, mimo że ustawa przewiduje właśnie w pierwszej kolejności zaspokojenie potrzeb w najbliższej miejscowości - inaczej jak przestępstwem wobec prawa i gwałtem na polskiej ludności nazwać nie można.
Ile nastąpiło tych przenosin - na pewno chodzi nie o jednostki, a o tysiące. Czy nie dlatego władza tak przeciąga proces zwrotu i tak skrzętnie ukrywa przed społecznością liczbę i nazwiska tych, którzy korzystając z usług skorumpowanych urzędników, załatwili przenosiny, aby następnie naszą miejscową ludność poinformować, że już nie ma co dzielić...
Dlaczego są masowo przenoszone (z czego prawnie mogłaby skorzystać i nasza ludność) i w pień wycinane lasy, które wpływają na zmianę warunków życia i klimatu w miejscach naszego zamieszkania, dlaczego są już podzielone niemal wszystkie dostępne brzegi Wilii i Mereczanki, innych rzek i jezior, mimo że ludność odzyskała zaledwie niewiele ponad 30 % ziemi?
Zadajmy dziś takież pytanie "naszym" awepelowcom w samorządach i w powiecie- czy mogło się to obejść bez ich udziału, czy to nie oni wskazywali najbardziej pociągające zakątki dla prominentów z Wilna i polityków koalicjantów? Czyż to nie oni, idąc na wybory z hasłami o zwrocie ziemi, nigdy na serio ludności w tym nie pomogli, nigdy nie zechcieli, będąc władzą występującą w imieniu ludności polskiej, zrobić głębszej analizy o skali problemu i przedstawienia go władzom i opinii publicznej? I dlaczego?! Jakiej kontroli społecznej po rozbiciu Związku zresztą oni podlegają? Czyżby w partii dwóch osób Tomaszewski kontrolował Januđauskienë, a Januđauskienë Tomaszewskiego?
Ostatnio, jak poinformowała prasa, ktoś z urzędników z głębi Litwy(?) przeniósł ziemię nawet do parku wokół pałacyku Marszałka Józefa Piłsudskiego w Pikieliszkach, demonstracyjnie przekraczając jakiekolwiek granice przyzwoitości. Po raz pierwszy też w obronie tej ziemi ma wystąpić samorząd rejonu wileńskiego, robiąc z tego spektakularną akcję. Ale co z tysiącami innych przypadków bezprawia? I czy da się to chociażby w części naprawić w ramach prawa litewskiego przy totalnej niemal, jak wykazują analizy, korupcji?
W wystąpieniach polityków i działaczy Litwy stale się akcentuje potrzebę lojalności ludności polskiej wobec państwa.
Uczciwa praca, dobra służba w wojsku, znacznie mniejszy udział Polaków w naruszeniach i przestępstwach itp. - są niezbitymi dowodami spełniania obowiązków obywatelskich. Tylko czy w podobny sposób nie powinno wywiązywać się ze swych obowiązków wobec ludności polskiej również państwo, mając na uwadze ochronę jej dóbr i praw obywatelskich?
Niebawem rozpocznie się prezydencka kampania wyborcza, a możliwie i samorządowa. Zapytajmy wtedy wielomówne gęby nie o to, co zrobią, gdy ponownie zostaną wybrane, bo nigdy nie mają zwyczaju wywiązywać się z przedwyborczych obietnic, ale o to, co już zrobili w powyższym temacie - temacie wyjątkowej wagi - uczciwym zwrocie własności, dającej człowiekowi gwarancję może trudnej, ale stabilności i niezależności na swoim.
A wiedzieć o tym, co się dzieje z naszą ziemią i naszą małą ojczyzną mamy na pewno prawo, jako obywatele i podatnicy na mocy Konstytucji, ale i z obowiązku wobec minionych i przyszłych pokoleń. (Ryszard Maciejkianiec/pr)