PolskaLitość dla bezlitosnych?

Litość dla bezlitosnych?


Gdy na ławie oskarżonych pod zarzutem popełnienia okrutnej zbrodni zasiada nastolatek, sąd ma dylemat: karać surowo i na długie lata chronić przed zwyrodnialcem społeczeństwo, czy dać mu szansę na poprawę i łagodny wyrok.

Litość dla bezlitosnych?
Źródło zdjęć: © Dziennik Łódzki

27.03.2004 | aktual.: 27.03.2004 09:39

Ponad rok temu na wysypisku śmieci na łódzkim osiedlu Retkinia znaleziono zmasakrowane ciało mężczyzny, z niemal 160 ranami na ciele. Mieszkańcy byli wstrząśnięci zbrodnią, ale jeszcze bardziej wstrząsnął nimi fakt, że o jej dokonanie oskarżono dwóch szesnastoletnich gimnazjalistów Piotra P. i Łukasza J. oraz ich czternastoletnią koleżankę.

Sąd rodzinny nieprawomocnym wyrokiem skazał dziewczynę na trzy lata poprawczaka w zawieszeniu. Uznał, że chłopcy powinni odpowiadać jak dorośli. We wtorek przed łódzkim Sądem Okręgowym rozpoczął się ich proces. Na salę wprowadzono dwóch szczupłych, niewysokich chłopców. Rozglądali się po sali, zainteresowani wycelowanymi w nich obiektywami kamer i aparatów fotograficznych. Podczas śledztwa co rusz zmieniali wersję wydarzeń, przed sądem upierali się, że nie mają nic wspólnego ze zbrodnią.

– Syn często o nich mówił, że są fajnymi kumplami – zeznawała matka zamordowanego. – Wiedziałam, że się spotykają na „chlorku”.

Tam właśnie, czyli na boisku szkolnym przy ul. Florecistów, oprawcy i ich ofiara spotkali się wieczorem 17 lutego ubiegłego roku. Według prokuratury, jeden z oskarżonych miał przy sobie kuchenny nóż. Później grupa przeniosła się na „górkę”. Tam doszło do morderstwa: któryś podciął starszemu koledze gardło i zadał kilka ran nożem. Później wszyscy znęcali się nad konającym: bili pięściami, kopali, skakali po nim i cięli nożem.

– W ciągu swojej czternastoletniej praktyki nie widziałam tak zmasakrowanego ciała – mówiła biegła, która przeprowadzała sekcję zwłok. – Wiele ran zadawano po to, by sprawić ból, a nie zadać śmierć.

Opisem obrażeń wydawali się wstrząśnięci wszyscy poza gimnazjalistami. Zachowywali się tak, jakby to, co dzieje się na sali, ich nie dotyczyło. Jakby nie zdawali sobie sprawy, że grozi im przynajmniej 12 lat więzienia. Żadnych emocji nie wywołały też zeznania matki zamordowanego. Dopiero gdy sędzia, odczytując protokoły ze śledztwa, zacytował niecenzuralne słowo, parsknęli...

To nie mój syn!

Policjanci z sekcji zabójstw mają za sobą wiele godzin rozmów ze zwyrodnialcami, którzy z detalami opowiadają o wbijaniu noża w klatkę piersiową, przypalaniu powiek czy rozbijaniu głowy o krawężnik. Często słyszą: „śmieć błagał o litość, ale dla takich nie ma litości”. Młodzi ludzie czasem uśmiechają się, opowiadając o szczegółach zbrodni.

Rodzice, kiedy dowiadują się o zarzutach, zwykle reagują: „to niemożliwe, żeby mój syn, to takie dobre dziecko”. Dopiero później okazuje się, że nie wiedzą niczego o latoroślach. Przyznają, że dziecku zdarzało się późno wracać do domu, czasem czuli od niego woń alkoholu i machali ręką, że trzynastolatek wypił piwko. Słyszeli też, że w szkole ich syn bił kolegów, ale w tym wieku to przecież normalne: chłopcy rywalizują...

– Rodzice są zapracowani lub bez zajęcia – mówi policjant. – Pierwszym brakuje czasu dla dzieci, drudzy je zaniedbują – mówi policjant. – Młodzież tworzy własny świat, który jest odbiciem rzeczywistości wirtualnej lub telewizyjnej. W filmach krew leje się strumieniami, a w grach otrzymuje się jedno, drugie, piąte życie. W tym czasie zabija się kilkudziesięciu wrogów. Śmierć przestaje ich przerażać, staje się pojęciem abstrakcyjnym. Widząc, jak wirtualny wróg próbuje stanąć na nogi, dobijają go z bliska strzałem w serce lub głowę. Widzą, jak pada i krzyczy. Później wychodzą na ulicę i robią tak samo, chcą usłyszeć ten jęk, znany z komputera. Filmują przemoc. Ta reżyserowana na ekranie już im nie wystarcza.

Dwudziestolatek z łódzkiej Radiostacji, który w tym tygodniu zamordował 81-letnią sąsiadkę, przyznał, że należy do subkultury, której celem jest wykańczać wrogów.

– Normalny człowiek, nawet pod wpływem silnych emocji, ma wewnętrzny opór, żeby uderzyć z całej siły, żeby w ogóle uderzyć, a młodzi ludzie w niektórych subkulturach uczą się bić – opowiadają funkcjonariusze. – Od uderzenia pięścią do uderzenia pięścią uzbrojoną w kastet jest krok, od kastetu do noża następny.

Nastolatek jak dorosły

16-letni Krzysztof C. wraz z dwoma młodszymi kolegami (14 i 10 lat) w bestialski sposób zamordowali staruszka przy ul. Familijnej. Znaleziono go owiniętego w worek. Ustalono, że nieletni bandyci bili i kopali ofiarą, dusili ją sznurówką. Krzysztof C. trafił do poprawczaka. Był 1993 rok.

Dziesięć lat później przy ul. Plażowej znaleziono zwłoki starszej kobiety. – Kiedy zobaczyłem zmasakrowane ciało, przypomniał mi się obrazek tamtego mężczyzny – mówi policjant z wydziału kryminalnego. – Skojarzyłem, że C. także mieszka na Plażowej. Potwierdziły się moje przypuszczenia, że to on zabił. Będzie sądzony jako dorosły, ale obawiam się, że gdy wyjdzie z więzienia, zabije kolejną starszą osobę...

Przed sądem karnym można postawić już 15-latka, który popełnił zabójstwo, gwałt, rozbój itp. Nie można mu jednak wymierzyć dożywotniego więzienia, ani wyższej kary niż dwie trzecie tej, jaką maksymalnie mógłby otrzymać dorosły.

Sędzia Paweł Kowalski, rzecznik łódzkiego Sądu Okręgowego, od 13 lat orzeka w wydziałach karnych. Przyznaje, że można się zastanawiać, czy zasady sądzenia nieletnich, wprowadzone ledwie 7 lat temu w kodeksie karnym, nie wymagają już zmian: – Kodeks z 1997 roku zaostrzył odpowiedzialność nieletnich, ale być może w sposób niedostateczny – mówi. – Możliwość surowszego traktowania takich przestępców miała odstraszyć innych. Widać nie spełniła zadania, skoro takich spraw przybywa, a brutalność nastolatków narasta.

Według Pawła Kowalskiego, można się zastanawiać, czy granica wiekowa (15 lat) nie powinna być obniżona, czy nie poszerzyć katalogu przestępstw, za które nastolatek może być sądzony jak dorosły i czy nie zrezygnować z ograniczeń w wymiarze kary: – Stopień rozwoju młodych ludzi przerósł wyobraźnię twórców kodeksu. Skoro uznajemy, że nieletni może odpowiadać jak dorosły, to ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Wymierzając karę młodocianemu sprawcy zbrodni, sąd musi mieć na względzie przede wszystkim to, aby go wychowywać – taką regułę narzuca kodeks karny.

– Być może w przypadku sprawców tak zdemoralizowanych, że nie ma już szans na ich wychowanie, ta zasada nie powinna być nadrzędna – zastanawia się sędzia Paweł Kowalski. – Może na pierwszy plan powinny się wysunąć izolowanie i poddawanie terapii, która obniżyłaby poziom agresji i uświadomiła im, jakie zło popełnili. Gdy stają przed sądem, kompletnie nie zdają sobie sprawy z tego, co zrobili i co im za to grozi.

Sędzia Kowalski jest jednak przekonany, że samo zaostrzenie prawa nie wystarczy: – Żeby ograniczyć tego typu przestępczość, potrzeba jeszcze wzrostu poziomu oświaty, poprawy sytuacji materialnej rodzin i pracy w środowiskach patologicznych.

Surowo czy łagodnie

O tym, jak różne może być podejście do kwestii wymierzania sprawiedliwości nastoletnim zwyrodnialcom, świadczyć może sprawa 16-letniego ucznia I klasy LO i o rok młodszego ucznia, którzy w październiku 2001 roku bestialsko zamordowali starszego kolegę. Cięli nożem i przypalali ofiarę, kawałkiem betonu miażdżyli mu twarz i brzuch, po czym wbili mu nożyczki w okolice serca.

Prokurator uznał, że wystarczająca będzie kara 15 lat więzienia. Sąd był surowszy i skazał obu na 25 lat więzienia. Sędziowie uznali, że tak zdemoralizowanym sprawcom nie należy dawać szansy na nadzwyczajne złagodzenie kary.

– Agresja i brutalność wśród młodych ludzi narasta lawinowo. Dzieci mordują niewiele starszych od siebie kolegów. Sędziowie muszą powiedzieć „stop”, postawić tamę takim zachowaniom – uzasadniał wyrok sędzia Marek Chmiela.

Inny pogląd na tę sprawę miał sąd drugiej instancji, który młodszemu ze sprawców złagodził karę do 12 lat więzienia (starszy nie został jeszcze osądzony). To najniższa kara, jaką można wymierzyć za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Sędzia Krystyna Mielczarek uzasadniała złagodzenie wyroku przede wszystkim młodym wiekiem sprawcy: – Oskarżony dopuścił się czynu drastycznego, ale nie można sprawców nieletnich traktować tak jak dorosłych.

Piotr Krzywicki (poseł Prawa i Sprawiedliwości):

- Są osoby, które można resocjalizować, ale to tylko jednostki. Moim zdaniem 99 procent zwyrodnialców jest straconych dla społeczeństwa. Powinni być izolowani. Nie wierzę w resocjalizację 20-latka, który morduje sąsiadkę i wlewa jej do gardła farbę. Zwyrodnialcy powinni trafić dożywotnio do więzień lub oddziałów psychiatrycznych. Nie powinniśmy znosić kary śmierci, bo odstraszała przestępców.

W maju wkraczamy do Unii Europejskiej, gdzie nie stosuje się takich kar. Jeśli PiS znajdzie się w rządzie i będzie miało przedstawiciela w Ministerstwie Sprawiedliwości, wrócimy do tematu. Może za kilka, kilkanaście lat do kodeksu karnego wróci kara śmierci.

Anna Kołakowska, Mariusz Goss

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)