PolskaLista Wildsteina przypomina zapomniane nazwiska

Lista Wildsteina przypomina zapomniane nazwiska

Lista Wildsteina jest listą przypomnień. Pod literą „K” lista przypomina o Józefie K., znanym dziennikarzu warszawskim, zwanym księciem reportażu wiejskiego (obok księcia reportażu międzynarodowego). Józef K. był dla środowiska dziennikarskiego po prostu Józkiem. Znany był ze swej niezależności. Na słowie Józka, mówiono, można polegać. U schyłku lat siedemdziesiątych Józef K. pisał głównie w tygodniku "Kultura ".

18.02.2005 | aktual.: 18.02.2005 11:06

W czasie stanu wojennego demonstracyjnie nosił w klapie opornik, symbol oporu wobec reżimu Jaruzelskiego. Pisał w prasie podziemnej. Wydawał podziemne broszury poświęcone chłopom. W swym domu na Pradze gościł wielu zagranicznych dziennikarzy. Przedstawiał się jako obrońca chłopów polskich. Wyprowadzał swoich gości do ogrodu i pokazywał dojrzewającą kukurydze. Dowodził, że trzyma się ziemi, jak chłop.

Kiedy został internowany, środowisko dziennikarskie zebrało Józkowi jego kukurydzę. Po stanie wojennym, w 1989 roku, Józef K. znalazł się wśród odnowicieli SDP. W sali ZAIKS-u strofował tych, którzy w stanie wojennym byli zbyt ugodowi, zbyt słabi. Środowisko dziennikarskie składało mu hołd, a on ten hołd przyjmował jako coś, co mu się od dawna należało.

Płynęły lata i nikt nie zainteresował się, kim naprawdę jest Józef K., bojownik o sprawę polskiej wsi. Kim był Józef K., bywalec kawiarni "Czytelnik" przy ul. Wiejskiej. Nikt nie wiedział, że niegdyś był w Gwardii Ludowej? Nikt nie wiedział, że był w PPR? Nikt nie wiedział, że był funkcjonariuszem UB? Nikt nie wiedział czy raczej nikt nie chciał głośno powiedzieć, że był szefem Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Mińsku Mazowieckim?

W dniu 2 maja 1946 roku funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa z Mińska Mazowieckiego wraz z funkcjonariuszami Urzędu Bezpieczeństwa w Puławach spacyfikowali wieś Wąwolnica, paląc niemal 360 budynków mieszkalnych i gospodarskich. Kilku mieszkańców Wąwolnicy zginęło, kilkudziesięciu zostało aresztowanych i osadzonych w słynnych hangarach na Gocławiu w Warszawie.

Józefa K. dobrze znali chłopi. Jeździł gazikiem po wsiach i aresztował wszystkich tych, na których miał donosy. Aresztowanych zamykał w hangarach na Gocławiu. Wieczorem albo nocą Józef K. wypijał szklankę wódki, brał pałkę i wraz z kilkoma ubekami szedł do hangaru bić kułaków. Zdarzało się też często, że kazał któregoś przyprowadzić do urzędu i tam jednym silnym uderzeniem pięści łamał mu szczękę.

Lista Wildsteina przypomina Józefa K. Przypomina nazwisko dziennikarzai funkcjonariusza PPR, UBP, PZPR. To nie są tylko przypadki Józefa K., zwanego pieszczotliwie Józkiem. To są przypadki polskiego dziennikarstwa wczoraj i dzisiaj. Dziennikarstwa, w którym funkcjonariusze mają dobre imię. Nazwiska dziennikarzy - członków PZPR i członków tzw. sojuszniczych stronnictw funkcjonują niejednokrotnie jako wzory niezależności i uczciwości dziennikarskiej.

Mateusz Mońko

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)