List pożegnalny niedoszłego samobójcy - rozwiązaniem kryminalnej zagadki
Z listu pożegnalnego niedoszłego samobójcy z Katowic policja dowiedziała się, że przed dwoma laty zamordował on swojego znajomego. Mężczyzna postanowił się zabić, bo przed kilkoma tygodniami odnaleziono szkielet jego ofiary; bał się, że zostanie zatrzymany. Męczyły go też podobno wyrzuty sumienia. Przeżył, mimo skoku z dziewiątego piętra.
15.12.2005 | aktual.: 15.12.2005 19:21
O niezwykłym zakończeniu tej kryminalnej historii poinformował Adam Jachimczak z zespołu prasowego śląskiej policji.
24 listopada właściciel jednej z piwnic przy ul. Lubeckiego w Katowicach odkrył pod stertą węgla ludzki szkielet. Już wstępne ustalenia jednoznacznie wskazywały na zabójstwo. Nieznany był jednak sprawca. Jak się później okazało, informację na ten temat policjanci otrzymali z najmniej oczekiwanego źródła.
W ubiegły piątek z dziewiątego piętra jednego z bloków przy ul. Józefowskiej w Katowicach wyskoczył mężczyzna. Pomimo upadku z tak dużej wysokości, mężczyzna przeżył; ma połamane kończyny i obrażenia wewnętrzne. W jego kieszeni znaleziono list pożegnalny - powiedział Jachimczak.
Właśnie z tego listu policjanci dowiedzieli się, że niedoszły samobójca jest zabójcą mężczyzny, którego szkielet znalezionego w piwnicy. Autor listu opisał, jak doszło do tej zbrodni i dlaczego chciał popełnić samobójstwo. Powodem uduszenia znajomego był podobno dług.
Po dwóch latach od zabójstwa myślał, że jest bezpieczny i nie dojdzie już do wykrycia zbrodni. Lektura jednego z dzienników, opisującego całą historię, sprawiła, że 25-letni katowiczanin zaczął ponownie obawiać się zatrzymania. To oraz dręczące go wyrzuty sumienia - jak napisał w liście - doprowadziły go do próby samobójstwa - dodał Jachimczak.
Mężczyźnie przedstawiono już zarzut zabójstwa, za co może grozić nawet dożywocie. Teraz leży w szpitalu, gdzie leczy się po upadku z bloku. Jak komentują całą sprawę śląscy policjanci, widocznie nie było mu dane uniknąć odpowiedzialności za popełnioną zbrodnię.