List otwarty do urodzonych morderców - "Komarry S.A."
Szanowne Komary,
26.07.2010 | aktual.: 26.07.2010 12:18
Przeczytałem w internecie, że żyjecie jedynie przez 12 dni, będę się zatem streszczać. Wiem, że jesteście zajętymi stawonogami, macie sporo miejsc do odwiedzenia i wiele umówionych spotkań z ludźmi. Mam tylko nadzieję, że nie jestem jednym z nich. W przeciągu ostatnich tygodni kilkakrotnie miały miejsce wizyty Waszych przedstawicieli w moim domu i muszę zaznaczyć, że w najmniejszym nawet stopniu nie jestem zadowolony z obsługi. Dodaję, że nie będziecie już mieli niestety okazji ponownie tych przedstawicieli spotkać, gdyż zmienili się w płaskie plamy na mojej ścianie, za co w tym miejscu przepraszam.
Przeczytaj felieton w oryginale
Przeczytaj inne teksty
O ile dobrze zrozumiałem, oryginalna umowa stwierdzała, że Wy, Komarex Spółka z o.o, macie prawo do pobierania niewielkiej ilości krwi od każdego z nas, ludzi, w zamian za co my otrzymywać mamy malarię. Dziwna umowa, ale co mogę wiedzieć, skoro nie miałem okazji być przy jej zawieraniu. Nagrania z tegoż wydarzenia pokazują, że ówczesnym Wiceprezydentem do spraw Kontraktów był Pan Uga Uga, który nie potrafił czytać ani wykorzystywać podstawowych funkcji poznawczych. Skoro już tak się zdarzyło, że wszyscy niejako utknęliśmy tej umowie, może istnieje chociaż szansa na renegocjowanie niektórych jej warunków?
O co na przykład chodzi z tym całym swędzeniem? Zabiera nam ono sporo czasu i nie widzę, w jaki sposób miałoby wspomagać nasze wzajemne stosunki. Jeśli chcielibyśmy być nieustanne budzeni za pomocą irytujących objawów skórnych, moglibyśmy zwrócić się do jednej z wielu innych szanowanych organizacji. Posiadamy, jak sądzę, aktualne umowy z firmami takimi jak Swędzisz Poland, Pryszczex, Wysypka i Synowie, i jesteśmy całkowicie usatysfakcjonowani ich usługami. Nie chodzi nam o krew, mamy jej wystarczająco dużo, nie rozumiemy po prostu, dlaczego stosowane przez Was metody jej wydobywania, muszą być dla nas tak irytujące. Rozumiemy cały ten biznes związany z antykoagulantami, ale jaki pożytek mamy czerpać z drapania się jak szalone psy?
Nie wiem, kto jest Waszym doradcą, ale wydaje mi się, że strategia przetrwania oparta na wkurzaniu osobników rodzaju ludzkiego, nie ma wielkich szans na zwycięstwo. Przypomnę, że mamy dostęp do niebezpiecznych chemikaliów i nie jesteśmy zbyt rozsądni: jesteśmy w stanie bezpowrotnie zatruć całą planetę rakotwórczymi pestycydami, jeśli tylko nabierzemy przekonania, że zagwarantuje nam to spokojną noc. Na Waszej stronie przeczytałem informację, że działacie już przez około 80 milionów lat. Fakt, że znajdujemy się w Waszym menu od mniej więcej dwóch milionów lat, nie daje moim zdaniem Wam prawa do dyktowania wszystkich zasad.
Skoro mówimy o Waszej stronie internetowej, zauważyłem tam interesującą zakładkę pod tytułem: „Jak znajdujemy ludzi.” Deklarujecie w niej wykorzystywanie emisji dwutlenku węgla w celu lokalizacji każdego z nas. Jeśli to prawda, tym bardziej chciałbym usłyszeć wyjaśnienie, co tak fascynującego znajduje się w naszych kostkach. O ile mi wiadomo, to nie za ich pomocą emitujemy dwutlentek węgla – wydobywa się on z dokładnie przeciwnego końca naszych ciał. Kolana także wydają się przyciągać znacznie więcej Waszej uwagi, niż mógłby na to wskazywać ich neutralny, jeśli chodzi o dwutlenek węgla, status. Chcielibyśmy wierzyć w te „dwutlenkowo – węglowe” wyjaśnienia i zaprzestać oddychania w miesiącach wakacyjnych, ale zwyczajnie nie brzmią one przekonująco.
Prosimy o mailową odpowiedź, gdyż mamy problem ze zrozumieniem Was przez telefon.
Serdecznie oddani,
Ludzie
Jamie Stokes specjalnie dla Wirtualnej Polski