Lis na prezydenta!
- Pan już nie ma wyjścia, pan musi być prezydentem! - przekonywali wczoraj opolanie byłego redaktora telewizji TVN.
27.03.2004 | aktual.: 27.03.2004 09:54
Dziennikarz przyjechał do Opola, by promować swoją książkę „Co z tą Polską?”. Niewielu jednak pytało o jej treść. Opolan - zarówno studentów, których w auli Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Opolskiego zebrało się wczoraj co najmniej 800, jak i ponad 300 mieszkańców miasta, z którymi Lis spotkał się wieczorem w sali Karola Musioła w ratuszu - bardziej interesowało jego zdanie na temat wejścia Polski do Unii Europejskiej, stosunek do kary śmierci czy wojny w Iraku. Znaczna część zebranych w ratuszu nie kryła, że przyszła na spotkanie z przyszłą głową państwa.
- Nie mam do pana pytań - ja żądam! Pan ma być prezydentem - uparcie przekonywał Lisa jeden z uczestników debaty. - Pan ma od społeczeństwa kredyt zaufania. Niech sobie pan dobierze 460 posłów i niech pan mądrze rządzi. Pan to musisz zrobić, panie Lis! To, że wyleciał pan z TVN-u, to dzieło opatrzności. Bóg tak chciał. - Ja bym Boga w to nie mieszał - bronił się Tomasz Lis. - Poza tym nie zamierzam kandydować.
- A ja panu mówię, że jakem Kawecka, to będzie pan prezydentem - czy pan chce, czy nie - ripostowała kobieta z sali. Również na spotkaniu ze studentami pojawiły się pytania, czy dziennikarz nie planuje ubiegać się o fotel prezydenta i czy nie łatwiej by mu było zmieniać rzeczywistość z sejmowej ławy.
- To, że mogłem mówić do milionów widzów zawsze było dla mnie czymś ważniejszym, niż przemawianie z ław sejmowych - wyjaśniał Lis. - Teraz też robię ważną rzecz - rozmawiam z ludźmi, którzy żyją w realnej Polsce, a nie w kraju, który znam z depesz i informacji. Wiele się na tych spotkaniach uczę. Poza tym - mam komfort mówienia czasem przykrej prawdy, bo nie muszę kokietować ubiegając się o poparcie.
Tomasz Lis przekonywał, że to, czy w Polsce będzie lepiej, zależy tylko od nas samych. - Takiej szansy, jaką mamy teraz, nie mieliśmy od 300 lat - mówił. - Nie oblejmy tego egzaminu. Niech każdy zrobi coś, by ulepszyć otoczenie - przecież każdy w czymś jest dobry i na czymś się zna. Niech się tym podzieli z innymi.
- Co by pan zmienił w polskiej konstytucji? - dowiadywał się ks. Robert Urbańczyk, który na spotkanie przyjechał specjalnie z Tarnowskich Gór. - Skróciłbym ją, bo jest przegadana - odpowiedział dziennikarz.
- Polsce potrzebny byłby system podobny do brytyjskiego lub niemieckiego, gdzie o poparcie wyborcy ubiegają się dwie silne partie, albo system prezydencki, taki jak w USA. Ale póki co mamy do zrobienia tyle, że konstytucję zostawiłbym na potem. Skupiłbym się na gospodarce i powszechnym edukowaniu społeczeństwa, żebyśmy nie czuli się gorsi od innych obywateli UE i by w biedniejszych i mniej wykształconych obszarach Polski nie zdobywał poparcia Lepper.
Katarzyna Kownacka