Liga Arabska wzmocni misję w Syrii
Liga Arabska, po zapoznaniu się z pierwszym raportem misji krajów arabskich w Syrii, zwiększy liczbę obserwatorów i da im "czas konieczny na spełnienie misji zgodnie z ustaleniami" - poinformował szef misji, sudański generał Mustafa Dabi.
08.01.2012 | aktual.: 08.01.2012 23:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W Kairze zakończyło się spotkanie ministrów spraw zagranicznych Ligi Arabskiej. Narada szefów dyplomacji poświęcona była takim inicjatywom, jak zwiększenie liczby obserwatorów oraz zaproszenie przedstawicieli ONZ, by dołączyli do przedstawicieli Ligi monitorujących sytuację w Syrii lub udzielili im technicznego wsparcia.
Wydany po spotkaniu oficjalny komunikat Ligi wzywa do udzielenia misji finansowego i logistycznego wsparcia oraz zwiększenia liczby obserwatorów, których obecnie jest w Syrii 163.
Liga nawołuje również w komunikacie "wszystkie strony (konfliktu) do natychmiastowego zaprzestanie wszelkich form przemocy" i wzywa generała Dabiego do przedłożenia "kompletnego raportu" w sprawie postępowania Damaszku do 19 stycznia.
Panarabska organizacja wzywa do kontynuowania rozmów z ONZ w sprawie pomocy dla misji Ligi.
Premier Kataru szejk Hamad ibn Dżasim ibn Dżabr as-Sani, który przewodził niedzielnym obradom, wyraził nadzieję, że uda się zwiększyć misję do 300 osób.
Dodał, że raport obserwatorów wykazał, iż "liczba ofiar (represji) zmniejszyła się", ale nawet "jeden zabity, to o jedną śmierć za dużo" - relacjonuje AFP.
-Mamy nadzieję, że rząd Syrii podejmie zdecydowane kroki, aby powstrzymać rozlew krwi. Syria musi być silna i podjąć historyczną decyzję - dodał as-Sani.
AFP zwraca uwagę, że przedmiotem polemik było mianowanie szefem misji generała Dabiego, który kierował w Sudanie siłami Północy podczas wojny domowej z Południem, a także zaangażowany był w konflikt w Darfurze.
Dabi uważa, że jest zbyt wcześnie, by ocenić nadzorowaną przez niego operację. - Po raz pierwszy Liga organizuje taką misję i zaczęła się ona niedawno, nie miałem więc czasu, by wyrobić sobie opinię - cytuje wypowiedź generała AFP.
W spotkaniu w Kairze wziął udział sekretarz generalny Ligi Arabskiej Nabil el-Arabi, ministrowie spraw zagranicznych Kataru i Egiptu oraz przedstawiciele Arabii Saudyjskiej i innych państw arabskich. Według Reutera, obecność Saudyjczyków i Egipcjan na niedzielnym spotkaniu nadała mu większą wagę, ponieważ pozostałe kraje Ligi Arabskiej zazwyczaj postępują za przykładem tych państw.
Jednak jeszcze przed zakończeniem spotkania Reuters, powołując się na anonimowych uczestników rozmów, napisał, że mimo presji, jaką wywiera Katar, który przewodniczy komisji ds. sytuacji w Syrii, oraz nacisków regionalnego "zawodnika wagi ciężkiej" - Arabii Saudyjskiej, niektórzy uczestnicy konferencji byli zdania, że Liga nie zdecyduje się na zajęcie twardego stanowiska wobec prezydenta Syrii Baszara el-Asada, ponieważ oznaczałoby to spalenie mostów w kontaktach z jego rządem - pisze Reuters.
Około 50 przeciwników Asada zebrało się przed hotelem, w którym obradowała Liga Arabska, skandując: "Lud chce śmierci prezydenta" i "Precz z Baszarem".
Reuters zacytował przedstawiciela syryjskiej opozycji, który powiedział, że "lud Syrii nie oczekuje, że coś wyniknie z tego spotkania" poświęconego protokołowi i uzgodnieniom, "z których syryjski reżim nie wdrożył i nie wdroży ani jednego słowa" - podaje Reuters.
7 stycznia Katar zaproponował zaproszenie ONZ-owskich ekspertów ds. praw człowieka, aby wraz z arabskimi obserwatorami ocenili, czy Syria przestrzega uzgodnień dotyczących zaprzestania krwawego tłumienia protestów. Premier Kataru powiedział telewizji Al-Dżazira, że obserwatorzy Ligi nie powinni pozostać w Syrii, by "tracić czas", skoro Syria nie stosuje się do wcześniejszych ustaleń. Dodał, że syryjska armia nie wycofała się z miast i nadal zabija się demonstrantów, choć misja krajów arabskich monitoruje sytuację od 26 grudnia. - Z wielkim żalem (stwierdzam), że wiadomości nie są dobre - uznał Dżabr as-Sani.
Reuters przypomina, że ponieważ Asad nie zastosował się do listopadowych ustaleń liczącej 22 państwa Ligi Arabskiej, Damaszkowi grożą sankcje gospodarcze.
Zgodnie z przyjętym w listopadzie planem rząd Asada zobowiązany został do zezwalania na pokojowe demonstracje, nawiązania dialogu z opozycją i wpuszczenia na terytorium Syrii zagranicznych mediów. Damaszek zgodził się na te warunki, ale nie spełnił żadnej z obietnic - podsumowuje Reuters.