Lidia Gibadło: Bałkany. Regionalne zatargi w cieniu walki mocarstw
Jak poinformowała macedońska telewizja Telma, serbski personel dyplomatyczny został odwołany ze stolicy Macedonii do Belgradu. Powodem, jak twierdzi minister spraw zagranicznych Ivica Dadić, miały być dowody "bardzo ofensywnych działań przeciwko serbskim władzom oraz instytucjom". We wtorek premier Ana Brnabić potwierdziła, że chodzi o "operacje wywiadowcze" wymierzone w serbskich dyplomatów.
W całej sprawie jest wiele niejasności. Według Macedońskiej Międzynarodowej Agencji Informacyjnej (ang. Macedonian International News Agency, MINA) za szpiegowaniem serbskich przedstawicieli ma stać macedoński kontrwywiad działający na zlecenie amerykańskiego ambasadora, będącego przedstawicielem CIA w Macedonii.
Zdaniem portalu działania wywiadowcze Amerykanów miały być prowadzone za zgodą premiera Zorana Zaewa, a Macedonia stała się przyczółkiem dla USA, Niemiec i Wielkiej Brytanii dla zdestabilizowania Serbii. Serbski wywiad miał dysponować na tyle silnymi dowodami, że pracownicy ambasady w Skopje są podsłuchiwani, iż zdecydowano o wycofaniu dyplomatów do Serbii.
Zastanawiać może niezwykle stronniczy wydźwięk tekstu zamieszczonego na stronie agencji informacyjnej oraz przywołanie wypowiedzi serbskiego prezydenta Aleksandara Vučicia, który stwierdził, że mówiąc "o pewnych innych siłach" mających podsłuchiwać dyplomatów powiedział, że "nawet nie pomyślał" w tym kontekście o Rosji.
Kosowo wciąż dzieli
W tym samym czasie w mediach pojawiła się informacja, że w czasie głosowania nad członkostwem Kosowa w UNESCO, które miałoby odbyć się jesienią tego roku, Macedonia ma wesprzeć Prisztinę, czemu stanowczo sprzeciwia się Belgrad. W poniedziałek rząd Macedonii oświadczył, że w głosowaniu nad członkostwem Kosowa "weźmie pod uwagę zdanie większości państw UE". Jeszcze w kwietniu premier Zaew deklarował zajęcie "neutralnego" stanowiska w tej kwestii. Co ciekawe, prezydent zasugerował także, że zmiana pozycji macedońskiego szefa rządu w tej sprawie przyczyniła się do podjęcia decyzji o wycofaniu serbskich dyplomatów.
Ostatecznie zaistniałe wydarzenia doprowadziły w środę do rozmowy telefonicznej Vučicia i Zaewa, podczas której politycy zadeklarowali gotowość do wyjaśnienia wszelkich "nieporozumień" na drodze dialogu.
Choć we wspólnym komunikacie nie wymieniono ani kwestii podsłuchów, ani rzekomego poparcia dla członkostwa Kosowa w UNESCO, obaj przywódcy powiedzieli, że "mimo różnic w poglądach politycznych dotyczących pewnych, ważnych kwestii politycznych i regionalnych, Macedonia i Serbia będą wspólnie walczyły o zachowanie, ale także o promocję przyjaznych relacji narodami i obywatelami obu państw". Podkreślono także wzajemne wsparcie w procesie integracji z Unią Europejską.
Poparcie dla kandydatury Kosowa będzie zapewne tematem rozmów szefów dyplomacji obu państw, które odbędą się w piątek w serbskim Niszu. Wcześniej serbski minister spraw zagranicznych zagroził, że jeśli Macedonia poprze aspiracje Prisztiny, Belgrad dołączy się do grona państw, które uznają je pod nazwą pod nazwą "Była Jugosłowiańska Republika Macedonii". Skopje natomiast posługuje się nazwą "Republika Macedonii".
Kontrowersje wokół tej kwestii, a właściwie sprzeciw, jaki zgłasza Grecja w związku z posługiwaniem się przez Skopje drugą z wymienionych nazw, stoi na przeszkodzie przyłączenia tego państwa do NATO i EU. Ostatnio jednak pojawiła się szansa, że Ateny i Skopje mogą dojść do porozumienia w tej sprawie. Grecki sprzeciw wiąże się z obawami dotyczącymi m.in. możliwości wystosowania roszczeń terytorialnych przez Macedonię do greckiej prowincji znajdującej się na północy kraju.
Rosyjskie cele na Bałkanach
Niewykluczone, że ostatni incydent dotyczący podsłuchów jest akcją zaaranżowaną przez rosyjski wywiad, która ma na celu nie tylko poróżnienie Serbii i Macedonii, ale ma także utrudnić natowskie aspiracje rządu Macedonii oraz doprowadzić do osłabienia relacji Serbii z Zachodem. W ostatnich miesiącach doszło bowiem do ocieplenia na linii Belgrad - Waszyngton mimo tego, że serbskie władze cały czas deklarują prowadzenie polityki neutralności oraz prymat sojuszu z Rosją.
Możliwe, że Kreml posłużył się swoimi wpływami w Skopje. Według dokumentów macedońskiego wywiadu opublikowanych przez brytyjski "The Guardian" w 2008 r. Rosja miała rozpocząć operację "izolowania kraju od wpływów zachodu", wykorzystując elementy tzw. soft power. Celem Kremla miała być m.in. kontrola nad "strategicznymi surowcami energetycznymi przez partnerstwo z krajami bałkańskimi", a także "całkowite uzależnienie Macedonii".
Raport dokumentuje także rosyjską działalność wywiadowczą. Oddział SVR w Skopje (Służby Wywiadu Zagranicznego Rosji) miał być nadzorowany przez siostrzaną placówkę w Belgradzie, natomiast rosyjska ambasada w Macedonii była bazą dla wywiadu wojskowego, skąd koordynowano działania w Bułgarii.
Według innego dokumentu, na który powołuje się gazeta, w kwietniu tego roku doszło do spotkania rosyjskiego ambasadora Olega Szczerbaka oraz Nenada Kolewa, dyrektora departamentu krajów pozaeuropejskich w macedońskim MSZ, w czasie którego przedstawiciel Rosji miał ujawnić, że celem Moskwy jest stworzenie "pasa neutralnych militarnie państw", w skład którego wchodziłyby Czarnogóra, Bośnia i Hercegowina, Serbia i Macedonia.
Rosja jest świadoma, że mimo iż wszystkie z państw są zainteresowane jak najbliższą współpracą z Zachodem przede wszystkim w sferze gospodarczej, a część z nich aspiruje do wstąpienia do NATO, to historyczne podziały na Półwyspie Bałkańskim są wciąż żywe. Wykorzystując odmienności w kwestiach polityki regionalnej jak choćby stanowisko wobec Kosowa, Rosja może prowadzić własną grę, która gwarantuje spowolnienie procesów integracyjnych, które choćby w przypadku UE poważnie wyhamowały w związku z problemami wewnętrznymi samej Unii. Czas w tym przypadku działa zatem na korzyść Moskwy.
Lidia Gibadło, Defence24.pl
Czytaj także: Serbskie otwarcie na NATO. Wspólne ćwiczenia w 2018 r.