Lider Republikanów finansowany przez rosyjskich lobbystów?
Przywódca republikańskiej większości w
Izbie Reprezentantów Tom DeLay odbył w 1997 roku podróż do Rosji
finansowaną przez lobbystów zabiegających o interesy rządu
rosyjskiego - podał środowy "Washington Post".
Powołując się na anonimowe źródła dziennik pisze, że DeLay informował, iż jego podróż opłaciła niedochodowa organizacja z Waszyngtonu. Z rozmów z osobami planującymi wizytę wynika jednak, że prawdziwym sponsorem była "tajemnicza firma zarejestrowana na wyspach Bahama" finansująca też kampanie lobbystyczne na rzecz Rosji.
Sama podróż do Rosji kosztowała - według biura DeLaya - około 57 tysięcy dolarów. Kongresman spotkał się w Moskwie m.in. z ówczesnym premierem Wiktorem Czernomyrdinem, ściśle związanym z rosyjskim sektorem naftowo-gazowym.
Pieniądze na podróż płynęły nie bezpośrednio od lobbystów, lecz z firmy pod nazwą Chelsea Commercial Enterprises Ltd., która opłacała kampanie lobbystyczne. Współpracowała ona z firmą naftowo- gazowa Naftasib, robiącą interesy m.in. z rosyjskim aparatem bezpieczeństwa.
Przepisy o etyce obowiązującej członków Kongresu USA zabraniają im korzystania z hojności lobbystów, zwłaszcza działających na rzecz obcych państw, przy finansowaniu podróży i innych wydatków.
DeLay tłumaczy się, że był przekonany, iż jego wizyta w Moskwie została opłacona przez niedochodowe organizacje wyższej użyteczności. Oskarża też swoich krytyków o ukryte motywy polityczne. Jego zdaniem, oskarżyciele chcą go "zniszczyć", podobnie jak i cały "ruch konserwatywny".
Kongresman jest czołowym politykiem skrajnie konserwatywnego skrzydła Partii Republikańskiej, szczególnie znienawidzonym przez lewicę.
W ostatnich miesiącach prasa donosiła o domniemanych wykroczeniach DeLaya przeciw etyce Kongresu, a może nawet prawu. Zarzucono mu nieczyste manipulacje czasie kampanii wyborczych i wykorzystanie publicznych funduszy dla prywatnych celów.
Tomasz Zalewski