Leszek Sikorski: problemy finansowe są i będą

Leszek Sikorski w Radiu Zet (RadioZet)

07.10.2003 | aktual.: 07.10.2003 12:02

Obraz
© (RadioZet)

Gościem Radia Zet jest minister zdrowia Leszek Sikorski. Co pan radzi pacjentowi, który przychodzi do przychodni, a tam mówią że wyczerpały się limity i pana nie przyjmiemy? Taka sytuacja była z pacjentką w Łodzi, która chciał zdjąć gips. Powiedziano jej, żeby przyszła w grudniu. Ja bym radził w takiej sytuacji... Iść do weterynarza? < Sikorski>To nie jest temat na taki żart. Rozumiem, że dla tej pacjentki ten żart jest kiepskim żartem. Ja bym radził pacjentce... To co pan robi jako minister zdrowia jest kiepskim żartem, jeżeli w wielu przychodniach brakuje już pieniędzy, a do końca roku zostały prawie trzy miesiące? Najpierw powiem, co bym radził takiej osobie. Przede wszystkim, żeby skorzystała z praw pacjenta, czyli uzyskała informacje od zarządzającego placówką i gwarantuje, że taka sytuacja nie może się zdarzyć, gdyż jest niedopuszczalne, aby nie udzielić pomocy pacjentce w takiej sytuacji, tym bardziej, że jest to bardzo prosta sprawa, kontynuacja leczenia i myślę, że pan doktor, który odmówił, nie
odmówiłby swojemu znajomemu, który też by przyszedł i poprosił o radą. Ta pacjentka była w kilku miejscach i wszędzie odmówiono jej pomocy? W kilku miejscach popełniono zasadniczy błąd i w kilku miejscach zarząd i lekarze powinni wyciągnąć z tego daleko idące wnioski, powinni badać jakość swojej pracy. Czym innym są problemy finansowe, które są i będą tak długo, jak system zdrowia będzie zasilany tylko taka suma pieniędzy, jaką dysponujemy. Będą tak długo, jak długo będą tacy pracownicy w placówkach, i wykonujący i zarządzający. W wielu wypadkach to jest tylko błąd ludzki, a nie systemie. A może to jest jednak błąd systemu, bo mają za mało pieniędzy. Jeżeli maja limity wyczerpane i nie mogą przyjąć pacjentów? Te limity tworzą się stąd, że jest zawsze za mało pieniędzy i nie ma systemu, w którym byłoby ich wystarczająco. Możliwości medycyny są nieograniczone, natomiast możliwości systemu są ograniczone naszą chęcią do płacenia za usługi medyczne. To jest problem początku roku: jak ma się swój budżet, swój
plan finansowy, należy dostosować możliwość swojego funkcjonowania i wybrać, co jest priorytetem są stany zagrażające życiu. Natomiast inne choroby, z którymi pacjent może poczekać. Miesiąc, dwa, Ale są też małe schorzenia, które powodują wielkie skutki dla człowieka? Czasem miesiąc, dwa, czasem dwa lata. Nie chce się tutaj zasłaniać, ale znajdzie pani kilka krajów w Europie, gdzie na przykład zabieg endoprotezy stawu biodrowego, od której to choroby się nie umiera, ale żyje się w dyskomforcie, bo oczywiście lepiej jest mieć ten zabieg wykonany wcześniej, czeka się dwa lata. Dobrze, a co pan proponuje przychodniom? Czy powinny pobierać opłaty na dziko, jeżeli brakuje pieniędzy? Nie. A tak się dzieje. Czy pan wie o tym? Wiem o tym i wszędzie tam, gdzie przysługują mi kompetencje z nadzoru interweniuje, ale nie są konieczne moje interwencje, bo prawo ma obowiązek wykonać każdy, a zarządzający szczególnie. W związku z tym wie, że łamie prawo i jest to oczywiście w pewnych sytuacjach sięgnięcie po pozaprawny i
dramatyczny sposób ratowania się w sytuacji, ale czasami sądzę, że jest to takie prostsze wyjście. Zamiast weryfikować swój rachunek kosztów, stan zatrudnienia, swój sposób zarządzania i podjąć takie decyzje, ale nie na koniec roku, ale w trakcie roku, aby do takich sytuacji nie dochodziło. No właśnie, weryfikuje się zatrudnienie, bo wczoraj w Zakopanem stanęło pogotowie ratunkowe, lekarze się zwolnili, nie płacono im od czterech miesięcy? Tu kilka błędów popełniono. Po pierwsze, tam jest płynność płacenia środków z NFZ, ale te środki są przejmowane przez komornika. Będę dzisiaj wiedział, czy dyrekcja podjęła odpowiednie kroki, żeby te środki finansowe, a są takie możliwości prawne w ustawie, płynęły nie do komornika, tylko do pracowników. To jest jedna sprawa. Druga sprawa: budzi zdziwienie, że lekarze, którzy gotowi są w ramach działalności TOPR-u udzielać pomocy, nie mogą dogadać się z dyrekcja i nie mogą dokonać takiej reorganizacji i takich decyzji, żeby udzielać tej pomocy i nie epatować strachem. Jest
jeszcze funkcja gospodarza terenu, czyli starosty. Ja sądzę, że taka bogata, a nie jest najbiedniejsza, gmina i starostwo, jakim jest Zakopane, które przyciąga wielu turystów i które swoją ofertę chciałaby również oprzeć o bezpieczną służbę zdrowia, powinno szybciej interweniować. A jak się zakończy konflikt między panem a NFZ? To nie jest konflikt, tylko wypełnianie przeze mnie funkcji ministra zdrowia. W ramach konfliktu odszedł przecież wiceprezes funduszu pan Manicki? Ja bym zostawił pana prezesa, odszedł w odpowiednim momencie, właściwie nie odszedł, tylko złożył dymisję. Choć zdaj się i dziwi mnie to, jest nieobecny w tej chwili w pracy. Odszedł w momencie, w którym trzeba przygotowywać i prowadzić konkurs ofert. Dla mnie to jest takie zachowanie wyjścia z piaskownicy. Ale pan i tak powiedział, że dobrze, że podał się do dymisji, bo i tak by pan go odwołał? Potwierdzam... Chociaż jak pan minister wie, nie ma pan takich kompetencji, ma je tyko prezes? Wyraźnie powiedziałem, że zwróciłbym się.
Kompetencje znam, to jest tylko wskazanie radzie funduszu propozycji, ale jest to decyzja rady funduszu. To nie jest kwestia konfliktu, tylko mojej konstytucyjnej odpowiedzialności, aby nadzór nad NFZ, który operuje 30 mld złotych, pani i moich pieniędzy, które płacimy na składki, był właściwie wykonywany. A jest właściwie czy nie jest? Mam wrażenie, że jest właściwie. Nie mnie jest to oceniać, ale ja jestem przekonany, że robię to w sposób prawidłowy. NFZ protestuje przeciw panu, że chce pan dzielić pieniądze, dla tych, którzy przyjmują mniej i więcej pacjentów, czyli zostanie mniej pieniędzy dla tych placówek, które są biedniejsze? A jako potencjalna pacjentka wolałaby pani, żeby pieniądze były tam, gdzie pani chce się leczyć, czy tam, gdzie nie wybierze pani szpitala, bo poziom tego leczenia nie jest właściwy i będzie pani chciała tego uniknąć. To dlaczego to proste rozumowanie pana ministra nie przekonuje dyrekcji NFZ? Myślę, że jest pole kompromisu i przekonywania. Trzeba pogodzić te dwie rzeczy. Nie
można oczywiście demonizować tego ruchu chorych między regionami. On będzie nieco większy niż do tej pory, ale zdecydowanie więcej pacjentów będzie zostawało w regionie, tylko wybierze nie ten szpital, a sąsiedni, albo w ogóle nie szpital. Może odleglejszy. Natomiast grupa pacjentów jeżdżących do renomowanych klinik może nie będzie aż tak duża. I tutaj jest pole do porozumienia, muszą być wiarygodne dane, na podstawie których musimy zbudować skorygowany system finansowy. Według mnie, a wnioskowałem wczoraj o takie dane, jest to czysto techniczna sprawa, aby dyrektorzy oddziałów pokazali przekonywujące argumenty, żeby zarząd funduszu przekonał radę, mnie, ministra finansów, że takie korekty są potrzebne. Nie może tu być mowy o konflikcie, tylko o współdziałaniu, ale w oparciu o fakty, a nie o czyjeś chęci czy przeświadczenia. Rozumiem, że to jest pewnego rodzaju walka regionalna o to, żeby jak najwięcej pieniędzy zostało w regionie. W przeszłości tak było, jak funkcjonowały kasy i to się dzisiaj również
ujawnia. Ale wszyscy narzekają, że dostaną mniej pieniędzy w przyszłym roku? Jest wyraźna dezinformacja, którą wprowadziła pani rzecznik funduszu, że pieniędzy jest mniej w systemie. Pieniędzy jest więcej o ponad 500 milionów złotych, w tym oczywiście są koszty refundacji leków... Opolszczyzna mówi, że dostanie mniej, Rzeszów również? Tylko każdy z tych regionów zapomina o tym, że oprócz tej bazowej kwoty, którą przyjęliśmy w oparciu, jeśli wierzyć, o kilkutygodniowe negocjacje między dyrekcjami a zarządem funduszu. Bo ja z innych danych nie korzystałem, tylko z tych, które uzyskałem od NFZ... Czyli z pana danych wynika, że dostaną więcej pieniędzy, a oni twierdzą, że mniej? Oprócz tego jest 700 milionów złotych, które wtedy będą płynęły do regionów, kiedy będą pacjenci w tych szpitalach regionalnych. I tu leży nieporozumienie. Nie rozumiem, czyli przedstawiciele NFZ nie rozumieją pana pomysłu... Ja też tego nie rozumiem... Buntują się przeciwko temu, że pan chce zabrać rezerwę 900 milionów złotych. To nie
jest kwestia mojego pomysłu. To są przygotowane ustalenia.. Ale może pan jeden procent zabrać, a 900 mln to jest ile? Przede wszystkim ja nic nie zabieram.... Ja wiem, że pan nie zabiera do swojego biurka. Jest ustawowa rezerwa jednoprocentowa, a oprócz tego ze względu na wielką niewiadoma, która nas spotka nie tylko z powodu planu finansowego. Na tym się koncentrujemy, a powinniśmy na tym, czy szpitale będą umiały w ogóle przystąpić do konkursu ofert i w jakich bólach będzie się ten konkurs rodził, bo to będzie za chwilę temat numer jeden, jak reagują świadczeniodawcy, jak reagują poszczególne szpitale. A są jakieś zasady? Tak, wiszą na stronach internetowych od pewnego czasu. Bo ja czytałam w Rzeczpospolitej: Tymczasem w oddziałach nikt nie wie, kiedy i na jakich zasadach będzie się odbywać kontraktowanie świadczeń medycznych na przyszły rok. Konkurs zostanie ogłoszony 8 października – mówi Renata Furman. Tymczasem minister zdrowia publicznie mówi, że nie jest w pełni przygotowany do ofert przeprowadzenia
konkursu ofert? LS; Mam takie wątpliwości po pewnych informacjach, które do mnie docierają po rozmowach ze szpitalami czy dyrektorami niektórych oddziałów. Natomiast nie do końca opierałbym się na tym przekazie prasowym. Ja pokazywałem pani przed programem również inny przekaz prasowy, który absolutnie jest chybiony i wprowadzający w błąd. Ja proponuję pozwolić, aby zarząd i dyrektorzy oddziałów, bo to jest jedna firma, przygotowały to, co powinni przygotować, uzupełnić, co powinni uzupełnić. Aby doszło do zaplanowanej na jutro rady funduszu i żebym razem z ministrem finansów mógł się donieść do ewentualnych korekt w planie finansowym. A dyrektorzy oddziałów i szpitali, żeby przez 24 godziny na dobę w najbliższym czasie pracowali nad sprawnym przeprowadzeniem konkursu. Żeby wszyscy mieli świadomość, że będzie sporo problemów, ale żaden z tych problemów nie musi się przenosić na linię pacjent-szpital. Ale już się przenosi, panie ministrze? I bardzo niedobrze. Jest mi bardzo przykro i chcę przeprosić
pacjentów, ale chcę wyraźnie powiedzieć, że jest podział kompetencji, mamy Polskę, która ma 16 województw, 16 marszałków, wojewodów, iluś dyrektorów szpitali, i w tym wszystkim jest oczywiście i NFZ. Niech wszyscy robią to, co wynika z ich uprawnień i obowiązków. Dodam tylko, że senator Marek Balicki krytykuje pana za to, co pan do tej pory robi, a jest przecież byłym ministrem zdrowia. Pan senator Marek Balicki jest dla mnie zawsze senatorem i moim byłym ministrem i zawsze będę przyjmował jego krytykę, ale pozwolę sobie polemizować z nim w gabinecie, artykułując moje argumenty, a nie tocząc taką dysputę... W studiu Radia Zet. Dziękuję bardzo.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)