Leszek Miller: usłyszałem wiele podziękowań pod adresem naszych żołnierzy
Jak Irakijczycy będą obchodzili swoje święto narodowe, swoje święto niepodległości to zapewne znajdą się tam jakieś odniesienia do udziału polskich żołnierzy w przywracaniu narodowi irackiemu wolności i godności. Usłyszałem wiele podziękowań pod adresem naszych żołnierzy - powiedział premier Leszek Miller, gość Sygnałów Dnia.
Sygnały Dnia: — Panie premierze, o ile większa jest pana wiedza o służbie naszych żołnierzy w Iraku po tym, jak miał pan okazję zobaczyć na własne oczy, jak to wygląda w polskim obozie w Camp Babilon?
Leszek Miller: — Jest większa, oczywiście, ale także jest większa moja wiedza o stosunku tymczasowych władz irackich, reakcjach ludności irackiej, jednym słowem: o realiach, w których nasi żołnierze wykonują swoją odpowiedzialną służbę.
Sygnały Dnia: — Czy tam w ogóle jest jakaś władza centralna, w Iraku, w tej chwili, panie premierze?
Leszek Miller: — Ona się kształtuje, ale na przykład miałem okazję rozmawiać z gubernatorem prowincji Babil, a więc szefem tej władzy, na terenie której stacjonują nasi żołnierze, i słuchałem przemówienia pana gubernatora do naszych żołnierzy. I usłyszałem słowa, które rzadko się w Polsce cytuje, mianowicie przede wszystkim było to bardzo gorące podziękowanie siłom sprzymierzonym za ich trud i wysiłek włożony w wyzwolenie Iraku. Gubernator użył takiego słowa, powiedział więcej "wyzwolenie ze szponów znienawidzonej dyktatury, która gnębiła naród iracki od trzydziestu lat". Powiedział, że mieszkańcy tej prowincji pamiętają zamęczonych, zamordowanych, pamiętają gwałty zadawane elementarnym prawom człowieka. I powiedział wyraźnie, że korzysta z okazji, żeby podziękować za ofiarność wojska polskiego i wszystkich sił sprzymierzonych w misji przywracania pokoju i stabilizacji. Otóż warto o tym mówić, dlatego że widać wyraźnie, jak w miarę oddalania się od reżimu Husajna coraz więcej ludzi, w tym wypadku
przedstawicieli bardzo znaczących władz, jednoznacznie potępia tamten okres. Miałem też okazję spotkać się z szejkami z tamtej prowincji. Usłyszałem dokładnie to samo. I usłyszałem wiele podziękowań pod adresem naszych żołnierzy.
Sygnały Dnia: — A co usłyszał pan premier od naszych żołnierzy i naszych oficerów? Jak im się służy?
Leszek Miller: — Przede wszystkim cóż mogą czuć nasi żołnierze? Tęsknotę. Tęsknotę za rodzinami, za krajem. Przy czym to jest bardzo wzruszające. Opowiadali mi o swoich rodzinach, o swoich dzieciach, o swoich planach, o tym, jak pozostają w serdecznej myśli ze swymi rodzinami. Ale z drugiej strony też usłyszałem, że rozumieją konieczność pobytu w Iraku. Podjęli te decyzję dobrowolnie i uczynią wszystko, aby nasz pobyt tam został zapisany jak najlepiej. Sądzę zresztą, że jak Irakijczycy będą obchodzili swoje święto narodowe, na przykład swoje święto niepodległości to jak my, Polacy, wczoraj, to zapewne znajdą się tam jakieś odniesienia do udziału polskich żołnierzy w przywracaniu narodowi irackiemu wolności i godności.
Sygnały Dnia: — A co w psychice żołnierzy zmieniła śmierć podpułkownika Kupczyka?
Leszek Miller: — Nie zauważyłem przygnębienia ani spadku morale. Ta śmierć zrobiła ogromne wrażenie, jest komentowana, wszyscy żałują swojego kolegi, który zapisał się bardzo dobrze w żołnierskiej pamięci. Natomiast w żadnym razie nie powoduje to jakiejś chęci do obniżenia efektywności służby. Na marginesie: rozmawiałem o tym także z gubernatorem prowincji, który powiedział mi, że z jego opinii wynika, że to był zamach na zlecenie, a więc nie wykonany przez miejscową ludność, tylko tych, którzy przyjechali z Bagdadu i zlecili tego rodzaju zamach.
Sygnały Dnia: — Jak długo nasi żołnierze będą w Iraku? Czy jest jakiś horyzont czasowy?
Leszek Miller: — Trudno to dzisiaj powiedzieć. Jedno jest pewne: że nie powinni być dłużej, dopóki Irakijczycy nie przejmą całkowitej odpowiedzialności za swój kraj, za bezpieczeństwo swoich obywateli.