Leszek Miller: nie wyobrażam sobie żeby nie było mnie w Brukseli

Naprawdę nie wyobrażam sobie, żeby w tych ważnych dla Polski godzinach nie było mnie w Brukseli. Więc nakłaniam lekarzy, żeby wszystko robili, ale wie pani jak to lekarze, są bezlitośni - powiedział premier Leszek Miller, gość Salonu Politycznego Trójki.

08.12.2003 | aktual.: 08.12.2003 12:30

Jolanta Pieńkowska: Bardzo dziękuję, że pan się zgodził na tę rozmowę. Mija czwarta doba od tej katastrofy, trzecia miała być krytyczna, proszę powiedzieć jak się pan dziś czuje.

Leszek Miller: Dopiero się obudziłem, ale dziś z niecierpliwością czekam, bo mam po raz pierwszy wstać i zrobić kilka pierwszych kroków, w każdym razie tak lekarze obiecują. Bardzo bym chciał, bo od tamtego wypadku cały czas spoczywam w pozycji poziomej. To jest bardzo deprymujące i męczące, więc marzę o tym, żeby zrobić parę pierwszych kroków.

Jolanta Pieńkowska: Panie premierze, piloci i stewardesy mówią, że jak się przeżyło katastrofę lotniczą, to ma się takie wrażenie, że drugi raz darowano życie. Ma pan takie poczucie?

Leszek Miller: Ja się cały czas nad tym zastanawiam i rozmawiałem też z uczestnikami tej katastrofy, dochodzimy do wniosku, że przecież mogliśmy zostać tam, w tym lesie na zawsze. Tak, zgadzam się z panią, że w pewnym sensie wszyscy się narodzili na nowo.

Jolanta Pieńkowska: Panie premierze, za sterami tego śmigłowca siedział major Marek Miłosz, co by mu pan powiedział dziś, gdyby się panowie spotkali.

Leszek Miller: Ja już rozmawiałem z panem Miłoszem, tylko telefonicznie, bo jesteśmy w innych szpitalach. Bez zbędnego patosu, powiem tyle, że pan Miłosz uratował mi życie i nie tylko mnie, ale wszystkim, którzy byli tam w śmigłowcu, bo gdyby nie jego mistrzowski kunszt pilotażu, to upadek takiego ciężkiego śmigłowca z 600 metrów, mógłby się skończyć tylko totalną katastrofą. Nawet major Miłosz opowiedział mi, jak by to było, to znaczy wirniki, silniki, które są nad głowami pasażerów w takim wypadku wpadają do środka, miażdżą wszystko, co jest wewnątrz, a ponieważ 70 stopni Celsjusza jest wokół tych silników, to wtedy się zapala paliwo i jest jak na każdym filmie, jak państwo wiedzą. Na filmach jest tak, że każdy helikopter, który upada zawsze wybucha, więc tak by się to skończyło. Ja szczególnie jestem wdzięczny panu majorowi, bo naprawdę uratował nam życie i wczoraj z żoną ustaliliśmy, żeby wszyscy uczestnicy tej katastrofy mogli za kilkanaście dni zjeść kolację wigilijną właśnie w takim gronie.

Jolanta Pieńkowska: Panie premierze, lekarze mówią, że dopiero jutro lub pojutrze zdecydują, czy może pan lecieć na szczyt do Brukseli, rozumiem, że jeśli lekarze powiedzą, ze nie może pan lecieć, to i tak pan tej decyzji nie uszanuje.

Leszek Miller: Bardzo chciałbym lecieć, bo to jest finał wielu czynności, bardzo żałuję, że nie mogłem się spotkać z premierem rządu irlandzkiego. Jutro miałem się spotkać z premierem Blairem. To zapewne nie dojdzie do skutku, w czwartek prawdopodobnie już beze mnie odbędzie się spotkanie z Gerhardem Schroederem naszego prezydenta. Ale ja sobie naprawdę nie wyobrażam, żeby w tych ważnych dla Polski godzinach mnie nie było tam. Więc nakłaniam lekarzy, żeby wszystko robili, ale wie pani jak to lekarze, są bezlitośni.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)