Lepsze wychowanie seksualne niż matematyka?
Zwiększenia liczby godzin wychowania seksualnego w szkołach domagali się we wtorek uczestnicy konferencji "Wychowanie seksualne - rzeczywistość a potrzeby".
Gimnazjaliści nie muszą znać matematyki, ja chcę żeby uczyli się dorosłości - powiedział podczas konferencji Andrzej Jaczewski, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Zdrowia Seksualnego. Dodał, że dotychczasowy model rodzin wielodzietnych propagowany przy tak dużym bezrobociu przez Kościół katolicki jest zbrodnią.
Uczestnicy konferencji stwierdzili, że książki z zakresu wychowania seksualnego zatwierdzone przez Ministerstwo Edukacji Narodowej zawierają treści, które mogą prowadzić do powstania u młodzieży m.in. kompleksów czy nerwic. Zbigniew Lew - Starowicz - seksuolog, do największych zagrożeń zaliczył: negatywne podejście do podniecenia, pożądania i namiętności.
Maria Beisert z Instytutu Psychologii UAM protestowała przeciwko wzorcom kobiecości i męskości opisanych w tych książkach. Beisert twierdzi, że kobieta jest przedstawiana przez ich autorów jako osoba słaba, opiekuńcza, a mężczyzna jako człowiek dojrzały, odpowiedzialny. Taki model nazwała patologicznym. Mówiła również, że autorzy tych książek powołują się na publikacje psychologów rozwojowych z lat 50. lub na nieznanych naukowców, ukazując ich jako światowe autorytety.
Podręczniki do edukacji seksualnej prowokują, aby w Polsce było jak najwięcej aborcji - powiedział Grzegorz Południowski - ginekolog. Jego zdaniem, taka sytuacja wynika m. in. z nierzetelnego przedstawiania skuteczności metod antykoncepcyjnych. Jako dowód przedstawił fragment książki, w której znalazło się stwierdzenie, że naturalna metoda antykoncepcji jest skuteczniejsza od antykoncepcji hormonalnej.
Konferencję zorganizowały Związek Socjalistycznej Młodzieży Polskiej i Towarzystwo Rozwoju Rodziny. (mk)