Leon Kieres jak Frodo Baggins
Wydaje się, że Leon Kieres nie ma łatwego życia. Jedni twierdzą, że się pogubił, inni, że zawisł nad nim znak zapytania, a jeszcze inni zarzucają mu spiskowanie przeciw naszej "świętej pamięci". I nikt jakoś nie zauważa tego tragicznego rysu, tego przerażonego spojrzenia, jakim patrzy na nas prezes IPN. Spojrzenia, które mówi – widzę demony, o jakich wam się nie śniło. Spojrzenia Frodo Bagginsa.
29.04.2005 | aktual.: 09.06.2005 13:44
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Frodo Baggins, bohater sfilmowanej niedawno trylogii J.R.R. Tolkiena, patrzył na swoich towarzyszy w ten przejmujący sposób, bo nie potrafił opowiedzieć im koszmaru, w jakim uczestniczył, koszmaru zła, jakie nadciągało z Mordoru. Oczywiście podróżujący z Frodem hobbici, ludzie, elf i krasnolud zdawali sobie sprawę, że zło istnieje, być może nawet wyobrażali sobie jego potęgę, ale nie przeżywali jego nieustannej obecności, w przeciwieństwie do Froda, którego naznaczył Pierścień, a później ostrze nazgulowego miecza.
Leon Kieres jest naznaczony nie mniejszym ciężarem setek tysięcy teczek wyprodukowanych przez potomków Stalina i Saurona. Zajęci naszymi codziennymi sprawami, pamiętamy wprawdzie o koszmarze policyjnego państwa, jednak tylko Leon Kieres ma nieustanny wgląd w ten koszmar. Przynajmniej tak wygląda, tak się zachowuje. I tak o tym mówi, jak w wywiadzie udzielonym "Polityce" jeszcze przed ujawnieniem "listy Wildsteina", a zatytułowanym nomen omen "Strażnik demonów".
Frodo i Kieres są więc samotni. Ciężar ich powiernictwa to ciężar niewypowiedzianego zła (porażającego, bolesnego – jakich jeszcze przymiotników używa szef Instytutu?). O ile jednak hobbit mógł liczyć na solidarność towarzyszy, prezes IPN towarzyszy traci – zarówno wtedy, gdy powstrzymuje się od ujawniania koszmaru (przypadek listy Wildsteina), jak i wówczas, gdy o koszmarze opowiada (wymieniając nazwisko zwerbowanego przez SB kapłana). Drużyna Pierścienia widziała mrok zbierający się na Wschodzie i to mobilizowało ją do nieludzkiej jedności. Dla wielu z nas PRL jest już bardziej odległe niż Shire od Mordoru, a harcownicy z wielu stron politycznej sceny robią wszystko, by perspektywę jeszcze zmącić. To nie ułatwia sprawy Powiernikowi. Poza tym – każdy może mieć tę chwilę słabości, gdy Pierścień jest tuż tuż, na wyciągnięcie ręki ("Mój ssssskarb, moja lissssta").
Jest kwietniowe popołudnie, życie toczy się swoim hobbicim rytmem, jedni ćmią fajkowe ziele, inni krzątają się w swoich gospodarstwach, jeszcze inni baraszkują "Pod Rozbrykanym Kucykiem". Nagle, pośród rozbawionej czeredy staje śmiertelnie poważny Powiernik Pierścienia i drżącym głosem mówi: Korzystając ze swoich ustawowych uprawnień zdecydowałem ujawnić tajemnicę państwową i poinformować, że kapłanem, który w latach osiemdziesiątych był tajnym i świadomym współpracownikiem peerelowskich służb bezpieczeństwa był.... Tyle tylko, że Frodo może cisnąć Pierścień w ognistą rzekę, a archiwom ogień nie robi najlepiej.
Krzysztof Cibor