Lekarze wozili pacjenta, aż w końcu umarł pod szpitalem
Mężczyzna ranny w wypadku drogowym zmarł pod szpitalem - czytamy w dzienniku "Polska". Zamiast udzielić mu pomocy w placówce najbliższej miejsca tragedii, wysłano go do odległego szpitala. Dlaczego? Wyjaśni to prokuratura.
24.11.2008 06:40
W sobotę na trasie Grabowo Kościerskie - Nowa Karczma na Pomorzu ciężarówka potrąciła 26-letniego mężczyznę. Ranny trafił do Kościerzyny, ale tam pod szpitalem czekał na niego śmigłowiec lotniczego pogotowia ratunkowego. Pacjent zmarł po trzech godzinach... pod szpitalem w Gdańsku.
- O wypadku zostaliśmy poinformowani przez pogotowie o godzinie 11.20 - mówi asp. sztab. Krzysztof Lipski, rzecznik kościerzyńskiej policji. - Mężczyzna szedł poboczem i potrącił go star. Kierowca był trzeźwy. A o godzinie 14.10 komisariat policji Gdańsk Przymorze zawiadomił nas, że mężczyzna zmarł.
Na razie nie wiadomo, dlaczego zamiast ratować rannego w Kościerzynie, transportowano go na gdańską Zaspę. Oba szpitale - w Gdańsku i w Kościerzynie - mają bardzo dobre oddziały ratunkowe. W obu są także nieźle wyposażone oddziały chirurgiczne i intensywnej opieki medycznej. Pracują doświadczeni lekarze.
- Złamano wszystkie procedury obowiązujące w ratownictwie! - twierdzi dr Karpiński, dr Jerzy Karpiński, pomorski lekarz wojewódzki.