Lekarze go nie przyjęli. Kilka godzin później zmarł przed przychodnią
55 - letni mężczyzna z województwa pomorskiego zgłosił się do szpitala wojewódzkiego w Słupsku. Nie czuł się najlepiej i wymiotował krwią. W ciągu kilkunastu godzin zbadało go trzech lekarzy, ale nic nie wzbudziło ich podejrzeń. Mirosław Sosiński został zwolniony do domu.
07.12.2017 | aktual.: 07.12.2017 07:10
Mieszkaniec Wieliczewa (województwo pomorskie) został zabrany przez pogotowie, po tym jak zaczął wymiotować krwią o czwartej w nocy - podaje Super Express. - Zbadali mu krew, mieli wykonać prześwietlenie płuc i to miało pomóc - mówi pani Anna, żona zmarłego.
Po wypisaniu stan mężczyzny nie poprawił się i następnego dnia żona zabrała go do przychodni do Łupawy. Gdy wróciła tam z dokumentacją medyczną, zobaczyła swojego męża w kałuży krwi przed przychodnią.
Jak zareagował szpital w Słupsku? - Przeprowadziliśmy wewnętrzną kontrolę. Wszystkie procedury zostały zachowane. Badania wykluczyły wystąpienie zagrożenia zdrowotnego - powiedziała Elżbieta Gryko, rzecznik prasowy. Postępowanie w tej sprawie prowadzi prokuratura w Lęborku.
Źródło: SE.pl