Lekarz wspinał się po balkonach do umierającego mężczyzny. Pomoc wezwała czterolatka

Lekarz pogotowia z Zielonej Góry Robert Górski wspinał się po balkonach, by dotrzeć do umierającego mężczyzny. Pogotowie zaalarmowała czteroletnia dziewczynka. - Początkowo pomyśleliśmy, że to może być żart - mówi Wirtualnej Polsce dr Górski.

Lekarz wspinał się po balkonach do umierającego mężczyzny. Pomoc wezwała czterolatka
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Magda Mieśnik

06.06.2018 | aktual.: 06.06.2018 14:49

Lekarz wspinający się po balkonach to nie jest codzienny widok.

Rzeczywiście ta interwencja nie była standardowa. Ale jestem młodym, sprawnym człowiekiem. Miałem dobre obuwie, więc wspiąłem się bez problemu.

Na numer 112 zadzwoniła czteroletnia dziewczynka, powiedziała, że bliska jej osoba potrzebuje pomocy, podała adres i się rozłączyła. Od razu ruszyliście na pomoc?

Tak, bo nie lekceważymy żadnego wezwania pomocy. Chociaż początkowo pomyśleliśmy, że to może być żart. Jesteśmy już przyzwyczajeni do tego, że czasem ludzie wzywają pogotowie, bo chcą komuś zrobić głupi kawał albo na złość. Na przykład dzwoni przebywający zagranicą mężczyzna i informuje, że jego partnerka pilnie potrzebuje pomocy. Jedziemy na miejsce, a tam drzwi otwiera zdrowa kobieta i tłumaczy, że to jej były partner po raz kolejny chciał jej narobić wstydu przed sąsiadami. Wczoraj wezwał policję, a dzisiaj pogotowie ratunkowe. Tym razem jednak rzeczywiście była potrzeba pomoc.

Co pan zastał na miejscu?

Zapukaliśmy do drzwi mieszkania. Nikt nie otwierał. Nie było słychać żadnych odgłosów. Poszliśmy do sąsiadów. Nie słyszeli niczego niepokojącego. Wezwaliśmy na pomoc strażaków, żeby sprawdzili mieszkanie od zewnątrz. Dojazd był zastawiony przez zaparkowane samochody, więc postanowiłem jeszcze sprawdzić okna mieszkania i pobiegłem na tył bloku. Okazało się, że balkon jest otwarty. Mieszkanie znajdowało się na pierwszym piętrze, a na parterze była solidna krata, po której wszedłem jak po drabinie. Ryzyko ewentualnego upadku było minimalne.

W mieszkaniu była dziewczynka, która wezwała pomoc?

Wszedłem do dużego pokoju. Na kanapie leżał nieprzytomny mężczyzna. Zbadałem go wstępnie i udrożniłem drogi oddechowe. Następnie otworzyłem drzwi od środka, aby mogła wejść reszta mojego zespołu ze sprzętem medycznym. Dziewczynka stała cichutko w pokoju obok. Bała się otworzyć drzwi, gdy wcześniej pukaliśmy. Była pewnie nauczona, żeby nie otwierać obcym. Była bardzo wystraszona. Zaopiekowaliśmy się nią, później zajęli się nią strażacy, ponieważ musieliśmy jechać z chorym do szpitala.

Czterolatka uratowała życie bliskiej osobie?

Mężczyzna trafił do szpitala. Nie chcę oceniać, co by się stało, gdyby dziewczynka nie wezwała pomocy. Na szczęście ktoś ją nauczył adresu, pod którym mieszka i pokazał, jak wezwać pomoc.

Dzieci często dzwonią na pogotowie?

Coraz częściej wiedzą, jak to robić i reagują, gdy ich bliskim dzieje się coś złego. Ratownicy medyczni z mojej stacji założyli stowarzyszenie i jeżdżą ze szkoleniami po przedszkolach i szkołach. Także młodzi ludzi wiedzą, jak się zachować i przełamują barierę strachu. Jest coraz więcej sytuacji, że jedziemy do pacjenta z nagłym zatrzymaniem krążenia na ulicy, a na miejscu ktoś uciska klatkę piersiową i prowadzi sztuczne oddychanie. W przestrzeni publicznej pojawia się również coraz więcej defibrylatorów AED. Coraz więcej Polaków wie do czego służą i jak ich użyć. Przykładowo, w mojej Zielonej Górze defibrylator AED za chwilę będzie dostępny w każdym autobusie miejskim. To bardzo pozytywne zmiany, która znacznie zwiększają szanse na przeżycie.

Często naraża pan własne zdrowie, a może i życie dla chorych?

Niektórzy mogą powiedzieć, że niepotrzebnie się narażałem, ale ja tak nie uważam. Tutaj nie było dużego ryzyka. Kraty były solidne i szansa na upadek była minimalna. Jestem tatą trojaczków i zawsze najpierw oceniam, czy podjąć ryzyko. W domu czekają na mnie dzieci i żona. Nie wchodzę do płonących czy grożących zawaleniem budynków. W takich sytuacjach współpracujemy ze strażakami.

Ratownicy medyczni powinni więcej zarabiać?

Jako lekarz zarabiam dobrze i nie mogę narzekać. Ratownicy medyczni to osoby z wyższym wykształceniem i mimo to zarabiają marnie. Odchodzą z zawodu albo pracują po 300-400 godzin w miesiącu w różnych miejscach, żeby utrzymać rodziny na godnym poziomie. Nie rozumiem, dlaczego rząd proponuje im pensje i dodatki niższe niż pielęgniarkom. W ratownictwie medycznym mają przecież takie same kompetencje i przewagę nad pielęgniarkami, w sytuacji gdy trzeba znieść z 4 piętra po schodach pacjenta ważącego 120 kilogramów.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
lekarzpogotowie112
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (104)