Lekarz przyjmie na gwiazdkę
Chorzy na serce mogą się zapisać do przychodni kardiologicznej przy szpitalu im. Biegańskiego w Łodzi na... grudzień. Nie jest ona wyjątkiem, w większości przychodni specjalistycznych w regionie łódzkim skończyły się bowiem limity, wstrzymano więc zapisy i przyjęcia.
23.06.2004 | aktual.: 23.06.2004 08:12
– Chciałem pójść do kardiologa w przychodni przy szpitalu Jana Bożego, ale powiedziano mi, żebym zgłosił się w przyszłym roku, o ile szpital jeszcze będzie istniał – narzeka Krzysztof Muszyński z Łodzi.
– Przeszedłem zawał serca, leżałem w szpitalu im. Biegańskiego, ale mieszkam na Chojnach i wolałbym być pod opieką pobliskiego lekarza niż jeździć na drugi koniec miasta.
Jacek Pytel, dyrektor szpitala im. Jana Bożego, tłumaczy, że musiał ograniczyć przyjęcia pacjentów do 100 miesięcznie, bo całoroczny limit wynosi 1200. – W przeciwnym wypadku musiałbym zamknąć poradnię już w marcu – mówi dyr. Pytel.
W przyszpitalnej przychodni przy ul. Sterlinga zapisy zostały wstrzymane do końca września, podobnie jak zapisy do alergologa w łódzkim szpitalu im. Barlickiego. Kilkumiesięczne kolejki są w przychodniach dziecięcych szpitala Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki, najdłuższe do endokrynologa, kardiologa, alergologa i pulmonologa.
– Tylu małych pacjentów jeszcze nie mieliśmy, ale to wynika z odmowy przyjęć w innych placówkach – uważa Piotr Woźniak, zastępca dyrektora ds. lecznictwa.
W innych miastach regionu sytuacja jest równie dramatyczna. W poradni ortopedycznej przy szpitalu w Kutnie zabrakło wczoraj gipsu, co ostatnio zdarza się nagminnie.
Jak twierdzi dr Janusz Gurpiewski, zastępca ordynatora oddziału ortopedii, ze względu na ogromne zadłużenie wstrzymane są wszystkie planowe operacje. Nie ma nawet za co naprawić zepsutego rentgena.
Półtora miesiąca trzeba czekać na operację na oddziale chirurgii ogólnej szpitala w Bełchatowie.
– W czerwcu oddział przekroczył 130 procent limitu i dyrektor kazał nam ograniczać planowe operacje – mówi chirurg z tego oddziału.
W skierniewickim szpitalu operacje zaćmy są wyznaczane na wrzesień, bo zabrakło pieniędzy na kupno soczewek.
Do Urzędu Marszałkowskiego, któremu podlega część szpitali, przyszedł wczoraj na skargę mężczyzna chory na cukrzycę. Wizytę u okulisty wyznaczono mu na październik. – Do tego czasu mogę stracić wzrok – ubolewa chory.
Waldemar Podhalicz, dyrektor Departamentu Zdrowia UM, narzeka, że takich skarg wpływają codziennie dziesiątki.
– Kontrakty z NFZ są po prostu za niskie – mówi Podhalicz.
Czy może być jeszcze gorzej? Może, jeśli Zespoły Opieki Zdrowotnej nie podpiszą kontraktów na drugie półrocze z NFZ. Decyzja ma zapaść jutro.