Lekarskim bazgrołom mówimy "nie"
Od dziś klienci aptek z woj. śląskiego będą mogli wystawić recepty minister zdrowia Ewie Kopacz. Specjalnie przygotowane druki na adres resortu wyślą aptekarze ze Śląskiej Izby Aptekarskiej, którzy w ten właśnie sposób protestują przeciwko przygotowywanemu przez ministerstwo rozporządzeniu na temat recept.
Zdaniem aptekarzy jest ono kompletnym nieporozumieniem, bo wynika z niego, że każda recepta uznana przez farmaceutę za nieczytelną (takie sformułowanie znalazło się w projektowanych przepisach) będzie mogła być realizowana tylko ze 100% odpłatnością. Albo lekarz będzie musiał ją jeszcze raz wypisać.
Tak czy siak stratni będą pacjenci i to właśnie w obronie ich praw występują aptekarze. Przy okazji walczą też o swoje. Bo to na nich przy okienku skupi się gniew klienta. Poza tym, gdy zrealizują nieprawidłową receptę, kontrolerzy z NFZ nakażą im zwrot pieniędzy.
W tym roku śląski oddział Funduszu zażądał już 110 tys. złotych. - Kontroli było dziesięć, a zatem średnia na kontrolę to ok. 10 tys. zł - mówi rzecznik NFZ Jacek Kopocz.
Śląscy aptekarze, by ośmieszyć pomysł ministerstwa, będą więc pytać klientów, co sądzą o wypisanych im przez lekarzy receptach. Czy uznają je za czytelne?
- Która recepta spełni wymóg mówiący o konieczności jej czytelnego wypisania? - pyta ironicznie prezes Śląskiej Izby dr Stanisław Piechula i odpowiada: Każda recepta, której także pacjent nie będzie potrafił odczytać powinna być uznana za źle wystawioną. Apteki albo będą odbierać pacjentom prawo do leku refundowanego i pobierać pełną odpłatność, albo NFZ będzie wyciągał pieniądze z aptek. Jak widać proponując takie rozwiązania lekarze z ministerstwa dbają o interesy własnej grupy zawodowej.
Farmaceuci od dawna walczą o zrzucenie z nich finansowej odpowiedzialności za bazgroły lekarzy. Uznają, że to właśnie lekarze powinni odpowiadać za wystawiane recepty, jeżeli zawierają one błędy formalne.