PolskaLekarka wypisywała fikcyjne recepty "z dobrego serca"

Lekarka wypisywała fikcyjne recepty "z dobrego serca"

Prokuratura w Krakowie przesłała do sądu akt oskarżenia lekarki, która w latach 90. poprzez poświadczenie nieprawdy w receptach miała doprowadzić kasę chorych do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w kwocie ponad 101 tys. zł. Robiłam to z dobrego serca, leki trafiały do najuboższych - powiedziała oskarżona.

Lekarka wypisywała fikcyjne recepty "z dobrego serca"
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

01.07.2008 | aktual.: 01.07.2008 20:23

Według prokuratury krakowska lekarka od grudnia 1998 r. do grudnia 1999 r. wystawiła łamiąc prawo ponad 2 tys. w pełni refundowanych recept. Prokuratura oskarżyła kobietę, że działała ze z góry powziętym zamiarem w celu osiągnięcia korzyści majątkowej dla nieustalonych dotąd osób. Nie oskarżyła jej jednak o działanie na własną korzyść.

Według lekarki, całkowicie bezpłatne leki, które w większości wypisała na swych rodziców, przeznaczone były dla ubogich pacjentów.

Sprawa głośna była w Krakowie przed rokiem. W poświęconych jej artykułach prasowych Ilona Luiza R.-K. była przedstawiana jako "Janosikowa" lub "Judymowa-Janosikowa".

Według prokuratury lekarka wypisywała recepty na nazwiska pacjentów posiadających uprawnienia inwalidy wojennego lub wojskowego. Wystawiała też bezpłatne recepty na nazwiska pacjentów, którzy nie posiadali takich uprawnień ale lekarka im je bezprawnie przypisała. Prokuratura znalazła dowody na to, że kobieta wystawiła w sumie 2004 takie recepty.

W pierwszym przypadku lekarkę oskarżono o wprowadzenie w błąd, co do możliwości zażycia tak dużej ilości leków przez pojedynczego pacjenta. W drugim - o wprowadzenie w błąd, co do posiadanych przez pacjenta uprawnień i poświadczenie nieprawdy.

Nie wiemy, gdzie trafiały te leki. Wiemy, na kogo były wypisywane recepty i w jakiej ilości. Na jej matkę była wypisana ponad połowa tych recept. Matka miała uprawnienia, natomiast doszło tu do wprowadzenia w błąd, co do możliwości farmakologicznych zażycia tak dużej ilości leków, bo dziennie musiałaby zjadać kilkaset tabletek różnego rodzaju. Na ojca, który z kolei nie posiadał uprawnień, było wypisane 650 recept - powiedziała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie, prokurator Bogusława Marcinkowska.

Prokuratura nie znalazła dowodów na to, by lekarka czerpała korzyści finansowe z wypisywania recept albo np. sprzedawała leki wydawane bezpłatnie przez apteki.

Lekarka nie zaprzecza, że wypisywała recepty, ale nie poczuwa się do przestępstwa . Tłumaczy, że robiła to z dobrego serca dla potrzebujących. Nie podała nazwisk pacjentów, do których faktycznie trafiły recepty na bezpłatne lekarstwa.

My nie wiemy w jakie ręce trafiły leki, dopóki ona tego nie powie, a ona odmówiła składania wyjaśnień - podsumowała Marcinkowska.

Lekarce grozi do 8 lat więzienia. Przed sądem odpowie z wolnej stopy.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)