Leczyli bandytę i wrócili do pracy
Dwóch z trzech chirurgów pleszewskiego szpitala, którym zarzucono pomoc rannemu bandycie i niepowiadomienie organów ścigania wróciło do pracy. Jeden jest w areszcie. Kontrolujący w szpitalu nie dopatrzyli się rażących zaniedbań organizacyjnych.
Zdaniem dyrektor pleszewskiej placówki Adeli Grali Kałużnej podczas leczenia rannego bandyty nie zawiodła organizacja, ale uczciwość lekarzy. Jedynym mankamentem jakiego się dopatrzono - to przyjęcie mężczyzny na oddział z pominięciem Izby Przyjęć. ”Tylko w wyjątkowych przypadkach, kiedy pacjent jest w ciężkim stanie trafia prosto na oddział. Bandyta jednak miał skierowanie z poradni i powinien najpierw przejść przez izbę przyjęć” - twierdzi Kałużna.
Przestępca trafił do pleszewskiego szpitala z raną postrzałową nogi. Został ranny podczas styczniowego napadu na kantor w Złotoryi.
Jednemu z lekarzy prokuratura postawiła zarzut przyjęcia 25 tys. złotych łapówki za opiekę nad bandytą. Wszystkim trzem lekarzom zarzucono ukrywanie przestępcy i utrudnianie postępowania karnego. Zostali tymczasowo aresztowani, ale dwóch chirurgów opuściło areszt za poręczeniem majątkowym. Obaj nadal pracują w pleszewskiej placówce. Ordynator został jednak zawieszony w czynnościach.