ŚwiatLech Wałęsa rozpocznie demontaż muru w Berlinie

Lech Wałęsa rozpocznie demontaż muru w Berlinie

W Niemczech wielkie święto - 20. rocznica upadku muru berlińskiego, który przez lata był symbolem podziału Europy. Już dziś czeka nas wielka kulminacja rocznicowych uroczystości. Będą w nich uczestniczyć delegacje ze wszystkich państw UE. Polskę będzie reprezentował premier Donald Tusk. W Berlinie jest też Lech Wałęsa oraz szef Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek.

Lech Wałęsa rozpocznie demontaż muru w Berlinie
Źródło zdjęć: © PAP/EPA

09.11.2009 | aktual.: 09.11.2009 10:07

Punktem kulminacyjnym uroczystości będzie symboliczna inscenizacja - tysiąc wysokich na 2,5 metra, styropianowych, kolorowych płyt, ustawionych na dawnej linii muru berlińskiego, od Reichstagu po Plac Poczdamski, runie niczym kostki domina. Pierwszą kostkę, stojącą pod gmachem Reichstagu, pchnie ok. godz. 20 Lech Wałęsa.

Były polski prezydent wygłosi także krótkie przemówienie, w którym przypomni wydarzenia z sierpnia '80 roku. Bo, jak podkreślał wielokrotnie, pierwszy mur obalono w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 roku.

Niemcy po raz pierwszy świętują rocznicę upadku muru z taką pompą. W obchodach "Święta Wolności" wezmą udział przywódcy państw UE, w tym premier Donald Tusk, prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew, sekretarz stanu USA Hillary Clinton, przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso i Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek, ostatni prezydent Związku Radzieckiego Michaił Gorbaczow, także byli opozycjoniści z d. NRD i krajów bloku wschodniego.

Przed południem odprawiona zostanie rocznicowa ekumeniczna msza w berlińskim ewangelickim kościele Gethsemanekirche, gdzie w 1989 roku i wcześniej odbywały się modlitwy o pokój i spotkania opozycjonistów w NRD; odmówiona zostanie także modlitwa w Kaplicy Pojednania, stojącej na dawnej granicy na Bernauer Strasse, w miejscu wysadzonego w 1985 r. przez komunistyczne władze Kościoła Pojednania (Versoehnungskirche).

O 15.00 kanclerz Angela Merkel - która w dniu zburzenia muru również była w Berlinie - w towarzystwie Wałęsy, Gorbaczowa oraz byłych NRD-owskich dysydentów przejdzie ze wschodu na zachód mostem Boesebruecke niedaleko byłego punktu kontrolnego między obiema częściami Berlina na Bornholmer Strasse; to tam przed 20 laty otwarto pierwszy szlaban graniczny między NRD a Berlinem Zachodnim.

Następnie wieczorem na Placu Paryskim pod Bramą Brandenburską odbędzie się koncert orkiestry opery berlińskiej pod batutą Daniela Barenboima, który od wielu lat mieszka w Berlinie. Orkiestra zagra fragment opery "Lohengrin" Ryszarda Wagnera, VII symfonii Ludwiga van Beethovena, utworu kompozytora pochodzącego z d. NRD Friedricha Goldmanna oraz utwór pt. "Ocalony z Warszawy" Arnolda Schoenberga.

Po koncercie oficjalni goście przejdą przez Bramę Brandenburską na jej zachodnią stronę, gdzie głos zabiorą m.in. przedstawiciele czterech aliantów: Rosji, USA, Francji i Wielkiej Brytanii.

Amerykański piosenkarz Jon Bon Jovi zaprezentuje w Berlinie utwór skomponowany specjalnie na tę okazję pt. "We weren't born to follow", poświęcony - jak poinformowano - "wszystkim ludziom, którzy wbrew przeciwnościom losu walczą o wolność".

Wieczorne obchody zakończą się premierą hymnu pt. "We are one", skomponowanego przez Paula van Dyka oraz pokazem sztucznych ogni.

"Upadek muru to ogromny sukces"

Anne Applebaum pisze w "Washington Post", że 20 lat temu, kiedy zburzono mur berliński, przewidywano bardziej burzliwy proces wychodzenia z komunizmu w Europie Wschodniej, więc to, co się potem stało jest ogromnym sukcesem.

Felietonistka waszyngtońskiego dziennika zwraca uwagę, że w opracowaniach, w rocznicę historycznego wydarzenia, kładzie się nacisk na nierozwiązane problemy w krajach dawnego bloku sowieckiego, jak relatywne ubóstwo, resentymenty i kompleks niedoceniania przez Zachód.

Tymczasem należy świętować bezprecedensowy sukces, ponieważ to, co jest dzisiaj, trzeba mierzyć miarą oczekiwań w 1989 roku.

Nawet po zburzeniu muru wielu Niemców, w tym sama (obecna kanclerz) Angela Merkel - przypomina autorka - nie wierzyło w zjednoczenie Niemiec, a "kiedy przedstawiciele nowego demokratycznego rządu w Polsce pierwsi zgłosili pomysł rozszerzenia NATO, amerykańscy dyplomaci w Warszawie powiedzieli im, żeby o tym zapomnieć".

"Większość tych, którzy snuli wtedy przewidywania, widzieli ciemną przyszłość. Wielu ekspertów przewidywało falę zaciekłego, gniewnego nacjonalizmu. Inni widzieli wzrost antysemityzmu i neonazizmu - Niemcy miały się stać 'Czwartą Rzeszą'. Wielu na Zachodzie prewencyjnie protestowało przeciw 'polowaniu na czarownice', które mogłoby się rozpocząć przeciw byłym komunistom. Nikt dziś nie pamięta, że Lecha Wałęsę przedstawiano jako potencjalnego prawicowego demagoga" - pisze Applebaum.

Przyznaje ona, że w regionie zdarzyło się "wiele strasznych rzeczy", jak wojna w byłej Jugosławii, ale podkreśla, że "trzon Europy Środkowej - Niemcy, Polska, Węgry, Słowacja, Czechy, kraje bałtyckie, Rumunia i Bułgaria - jest pokojowy i demokratyczny". "Więcej nawet: mieszkańcy Europy Środkowej są zdrowsi, zamożniejsi i bardziej zintegrowani z resztą kontynentu, niż byli od stuleci" - czytamy w artykule.

Publicystka "Washington Post" zwraca uwagę, że ówczesne czarne prognozy oznaczają także, iż historia regionu po 1989 roku mogła potoczyć się inaczej, gdyż proces, który potem nastąpił "nie był z góry przesądzony" i sukcesy "nie były zagwarantowane".

Mur berliński stanął w sierpniu 1961. Przez prawie 30 lat, bo aż do listopada 1989, oddzielał Berlin Wschodni, stolicę Niemieckiej Republiki Demokratycznej i miejscowości zachodniej Brandenburgii, od Berlina Zachodniego. Ten symbol Żelaznej Kurtyny próbowały sforsować tysiące mieszkańców NRD. Dla wielu osób skończyło się to śmiercią.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)