Lech Wałęsa dla WP: niewdzięczna demokracja
Jej wyroki bywają trudne do zaakceptowania, niewygodne. Można oczywiście się na nią obrazić, a nawet rezygnować z jej podstawowych narzędzi. W takich sytuacjach musimy rozstrzygnąć – zakazujemy demokracji, tak jak politycy odrzucający referenda czy raczej ją poprawiamy i dostosowujemy do nowych uwarunkowań. Ja jestem za tym drugim rozwiązaniem i przestrzegająco głoszę to od przynajmniej 20 lat. Moje mało optymistyczne prognozy co do wydolności demokracji, niestety, się potwierdzają i nic nie wskazuje na poważne zmiany. Demokracja bardzo różnie się z nami obchodzi, bo my nie potrafimy jej odpowiednio ułożyć, a ekscytujemy się podrzucanymi tematami zastępczymi.
18.06.2008 | aktual.: 18.06.2008 10:34
Oczywiście łatwo można by się zgodzić na rezygnację z demokracji. I ostatnio liderzy polityczni w Europie bardzo chętnie na to się decydowali. Nie słyszałem wystąpień w obronie demokracji! Nikt jakoś nie zauważył, że każdy kraj po kolei rezygnował z referendum w sprawie Traktatu Lizbońskiego. Z całkowitą łatwością politycy odrzucali to podstawowe narzędzie w demokracji. Zamiast iść w kierunku lepszej rozmowy ze swoim społeczeństwami, wyjaśniania biurokracji europejskiej i sensu Traktatu, takich uregulowań, woleli zrezygnować z narzędzia! Zimny prysznic urządzili nam dopiero Irlandczycy. Mieli święte prawo! Pokazali jawne lekceważenie demokracji przez biurokrację.
Sytuacja z Traktatem stawia pytania jeszcze dalsze niż kształt Europy. Każe pytać o demokrację, o jej funkcjonowanie w epoce globalnej. Nie ma tu gotowych odpowiedzi. Zasadniczo zgadzamy się co do tego, że demokracja nie jest systemem doskonałym, ale nikt nie wymyślił lepszego. Zostaje więc jedno: godzimy się na nią z pełnymi konsekwencjami. Pamiętamy wówczas, że nawet trudne wyroki musimy przyjąć. Pozostaje wtedy jednak pytanie: czy w skali globalnej też mamy demokrację i każdy jeden głos. Jaką mamy wtedy szansę w głosowaniach z Chińczykami? To może więc demokracja wymaga zmian.
Konsekwencje trudnych wyroków demokracji – i tego ostatniego w Irlandii – pokazują inne problemy i krótkowzroczność polityków bez wizji. Może wreszcie czas, żeby zmienić obraz życia publicznego w Europie. I w Polsce. Politycy chętnie rezygnują z mądrej debaty – a nawet z demokracji - a łatwo zabierają się za hasłowe sprawy. Teraz na przykład w Polsce wzięli sobie na tapetę Wałęsę – przytaczam na potwierdzenie, że sztucznie nie uciekam od tego tematu książki-paszkwilu na mój temat, chociaż za chwilę zajrzę do lodówki, a tam Wałęsa. Muszę przyznać, że promocja produktu IPN działa! Wszyscy tym się emocjonują. Ktoś z zewnątrz na chłodno mógłby zapytać, czy nie mają innych spraw na głowie? Najwyraźniej w swojej demagogii ich nie widzą albo nie chcą widzieć. Czy ktoś w Polsce podjął poważną debatę o przyszłości Europy? O Europie następnego dnia po upadku Traktatu? Nie słyszę. Słyszę tylko o sobie. Dwugłos. Jak by nie patrzeć – demokratyczny, chociaż z jednej strony wyraźnie manipulatorski (np. kontrolowane
przecieki do wybranych gazet – czy to nie jest zaplanowana akcja propagandowa?). Wolałbym, aby ta energia – też moja - szła w przekonywanie Rodaków do Europy, aby nie dać posłuchu nowej partii politycznej Radia Maryja, która będzie już za chwilę straszyć Polaków, tak jak straszono przed wejściem do Unii.
W sprawie Traktatu nie chodzi tak naprawdę o ocenę, czy jest on dobry czy zły. Ja też uważam, że jest daleko niedoskonały. Brakuje w nim przede wszystkim odniesień do wartości, do trwałych, niezmiennych punktów odniesienia. Cóż, być może z tego powodu ta europejska budowla na piasku, a nie na skale, sypie się na starcie. W Traktacie chodzi przede wszystkim o jedność, o integrację. I o decyzyjność. Unia musi być decyzyjna! Mówię o tym wiele razy, bo widzę tylko w integracji sens i kształt przyszłego kontynentu, globalnego świata. Mamy znacznie poważniejsze problemy niż parytety, interesy poszczególnych krajów. Czas wreszcie solidarnie spojrzeć na najpoważniejsze zagrożenia dla naszej cywilizacji. Na te najbardziej efektowne, jak terroryzm, ale i na te, które przychodzą w ciszy jak złodziej, niezauważone, jak zanieczyszczenia i zmiany klimatu. Czy ktoś poważnie zastanawia się, że jako cywilizacja stoimy na progu katastrofy energetycznej? Słyszę dziś, że w którymś momencie może nam zabraknąć prądu, energii,
paliw. One są dla współczesnego człowieka jak chleb i powietrze. Czy mogą być poważniejsze sprawy do rozwiązania? Traktat ma tu być symbolem jedności i zgody ponad wszelkimi interesami partykularnymi, ponad sympatiami. Miał dać jasny, choć nie idealny punkt odniesienia, aby ten organizm europejski funkcjonował sprawnie i sprawnie podejmował już nie tylko dyskusję, ale i konkretne działania uprzedzające poważne kryzysy. Takim celom ma służyć demokracja, a będzie służyć tylko sprawna, konsekwentna, ze świadomym udziałem społeczeństw. Wyroki takiej trzeba przyjmować, bo najważniejsza jest decyzyjność i ruch do przodu. Inaczej, zajmując się tematami zastępczymi, przegramy cywilizację na starcie do globalizmu. I zostawimy kolejnym pokoleniom bałagan, chaos i niepewność jutra. Z zapapraną nieodpowiedzialnym podejściem małych ludzi historią.
Prezydent Lech Wałęsa specjalnie dla Wirtualnej Polski