Lech Nikolski: premier nie robi na złość prezydentowi
Monika Olejnik rozmawia z Lechem Nikolskim - ministrem odpowiedzialnym za przygotowanie unijnego referendum
Posłuchaj wywiadu
Panie ministrze, jaki ma pan pomysł polityczny, żeby przygotować nas na do referendum? Pani redaktor, pomysł polityczny oczywiście jest, i nie może być jeden. Jednak jednym z głównych pomysłów w tej chwili jest to, aby na rzecz referendum, na rzecz akcesji Polski, zaangażowali się wszyscy ci, wszystkie te siły polityczne, które do tej pory popierały integrację, a być może także te, które jeszcze wątpiły, a dzisiaj zmieniają swoje zdanie. Pomysł polityczny polega na tym, by był to szeroki ruch poparcia dla integracji, szeroki ruch na rzecz dobrej akcesji Polski w Unii Europejskiej. Żeby wszyscy zapomnieli o tym, co mówił premier Leszek Miller, że wejście do Unii Europejskiej jest za albo przeciw rządowi. Zapomnieli jak zapomnieli, wie pani, ale żeby ten wątek... Żeby nie utożsamiać tego z poparciem dla rządu. ...nie przesłaniał motywacji. Oczywiście do badań należy podchodzić z należytym dystansem, ale dziś w badaniach mniej więcej sześćdziesiąt procent ludzi opowiada się za akcesją Polski w Unii. Tak więc
pomysłem politycznym powinno być to, żeby te sześćdziesiąt procent znalazło swój obszar aktywności przed referendum i w dniu referendum. Żeby każdy, kto zechce w tej sprawie coś powiedzieć, zrobić, porozmawiać i z sąsiadem i ze znajomymi, przekazać swój pogląd, swoje nadzieje, mógł to zrobić. A czy łatwiej byłoby panu przekonywać, gdyby PSL było tak naprawdę przekonane? Czy PSL jest przekonane do Unii Europejskiej? Myślę, że jest przekonane - mówił o tym i wicepremier, szef PSL, mówili o tym i inni politycy, że warunki akcesji, które są znane po kopenhaskim szczycie, znacznie ułatwiły PSL zajęcie stanowiska. Ale wie pan, wicepremier swoje, ale doły PSL-owskie mówią chyba co innego jednak. W styczniu zbiera się Rada Naczelna PSL - to jest normalne posiedzenie ciała statutowego, które ma się w tej sprawie wypowiedzieć. Myślę, że wszyscy będą obserwować to posiedzenie, ale ja opieram się też na deklaracjach liderów, przywódców PSL, którzy w tej sprawie są dość jednoznaczni. Mówią, że te warunki są dobre,
najlepsze z możliwych i że warto przy nich starać się o wejście do Unii. I czy dobrze by było, gdyby kongres PSL też jednoznacznie się wypowiedział? Na pewno byłoby dobrze. Na pewno w tej sprawie potrzebne są jednoznaczne wypowiedzi, ale tu warto powiedzieć, że poparcie dla Unii jest bardzo szerokie. To nie są tylko partie koalicji rządzącej, to nie są nawet tylko partie czy siły polityczne, które są w parlamencie. A jak zdobyć te dwadzieścia dwa procent niezdecydowanych? Przekonywać. Myślę, że potrzeba jeszcze też sporo takiej bardzo konkretnej informacji. Do dzisiaj większość informacji była podawana w nieco abstrakcyjnej formie. Mówiło się o warunkach dla kraju, mówiło się o warunkach dla poszczególnych branży. Dzisiaj trzeba starać się to indywidualizować na warunki konkretnego rolnika, który ma gospodarstwo o konkretnej powierzchni, czy jakiejś firmy, jakiegoś powiatu, jakiejś gminy, i pokazywać, jakie są szanse dla tych środowisk, jak mogą wykorzystać. Z najnowszych badań Instytutu Spraw Publicznych
wynika, że sześćdziesiąt procent księży popiera wejście do Unii Europejskiej, jest to o dwadzieścia kilka procent mniej niż kilka lat temu. Księża obawiają się na przykład tego - sześćdziesiąt pięć procent - boją się legalizacji związków homoseksualnych. Wie pani, ale tu wypada tylko powiedzieć, że informując zresztą i o traktacie względnie o pracach nad traktatem akcesyjnym informując o zakończeniu negocjacji zarówno minister spraw zagranicznych, jak i premier podkreślali w takiej swoistej deklaracji, że te sprawy są wewnętrznymi sprawami każdego kraju. Więc te obawy, jeśli z czymś mogą być związane to z kształtowaniem się opinii wewnątrz kraju, a nie z obecnością Polski w Unii. Ale takie są właśnie obawy, obawiają się i aborcję i o eutanazję. Ale to akurat trzeba wyjaśniać, że tego typu obawy nie mają nic wspólnego z akcesją Polski, a ja rozumiem, że mogą wynikać z poglądów artykułowanych przez obywateli polskich, przez społeczeństwo polskie w kraju. Jednak tu akurat związku nie ma, ale być może właśnie o
tym trzeba rozmawiać, wyjaśniać. Poza tym, jak pani cytuje te badania o stosunku do integracji wśród księży, to można powiedzieć, że w tej chwili te relacje są dokładnie takie same jak w całym społeczeństwie. No właśnie, czy będzie pan jeździł z panem Sławomirem Wiatrem po Polsce i przekonywał? Ja wystarczająco dobrze znam Polskę, żeby jeździć sam, to po pierwsze. Ale co będzie ze Sławomirem Wiatrem? Sławomir Wiatr będzie ze mną współpracował. Technicznie, to znaczy jakieś rysunki będzie robił? Pani redaktor, jeśli chodzi o moją współpracę ze Sławomirem Wiatrem, znam wszystkie relacje, wypowiedzi, które do tej pory padały, również te krytyczne. Z częścią się zgadzam, z częścią nie. Ale chciałbym powiedzieć, że współpraca z panem Sławomirem Wiatrem - użyję takiego sformułowania - będzie dla mnie wiatrem w plecy, a nie w oczy. Był pan jeszcze do niedawna, czyli dwa dni temu, szefem gabinetu politycznego premiera Leszka Millera. Pana następczyni będzie się zajmowała ustawą o radiofonii i telewizji. Prezydent
Aleksander Kwaśniewski powiedział wczoraj w Trójce: gdyby mnie premier pytał o to, to bym radził, żeby mimo ogromnego zaangażowania pani Jakubowskiej i jej wiedzy na ten temat, jednak znaleźć zastępstwo prowadzenia tej ustawy bezpośrednio przez szefa gabinetu politycznego. To jest niepotrzebne angażowanie premiera i jego autorytetu w jedną z ustaw. Wie pani, każdy projekt rządowy w jakiś sposób angażuje premiera. To nie jest o tyle specyficzne, że rzeczywiście w dziewięćdziesięciu kilku procentach autorem projektu nie są struktury rządowe, a inne konstytucyjne ciało, czyli Krajowa Rada, która nie ma inicjatywy ustawodawczej i za pośrednictwem rządu takie projekty przekazuje. Ale każdy projekt, który ma pieczątkę Rady Ministrów, tak czy owak jest utożsamiany z premierem. Tak, ale ten projekt akurat ma pieczątkę i Rady Ministrów, i Ministerstwo Kultury jest właściwie władne, żeby zajmować się tym projektem, a nie szef gabinetu politycznego. Taka była w tej sprawie decyzja. Prace w Ministerstwie Kultury nad
ustawą prowadziła pani minister Jakubowska. I dzisiaj zmiana byłaby przedłużaniem prac nad tą ustawą. A to nie byłoby najlepsze. Ale prezydent uważa, że premier nie powinien angażować się w tę sprawę, chodzi o jego autorytet. To premier się w to nie angażuje. Ale szef gabinetu jest emanacją premiera. Pani redaktor, byłem jakiś czas szefem gabinetu i nie wszystko, co robi szef gabinetu, musi być utożsamiane z premierem. A czy to nie jest konflikt między prezydentem a premierem? Prezydent mówi co innego, niektórzy mówią, że po tej wypowiedzi pana prezydenta pan premier postanowił, że pani minister jednak będzie zajmowała się tą ustawą. Nie, w różnicach zdań proszę nie dopatrywać się konfliktów. O ile mi wiadomo, to takie rozwiązanie było przygotowane, zadecydowano o nim, zanim się pojawiła wypowiedź prezydenta. Czyli to nie jest na złość prezydentowi? Nie, na pewno nie jest. A co się dzieje w SLD, pęka czy nie pęka, czy wszystko dobrze? Nie, nie pęka SLD. Nie pęka w szwach? Nie, nie pęka. Rozpoczyna się
kampania kongresowa. Kongres będzie pewnie gdzieś w połowie roku. Niedługo rozpocznie prace komisja kongresowa. Myślę, że będzie też dość ciekawa dyskusja programowa o tym, jak po pierwszych kilku latach doświadczeń takiej formacji lewicowej dokonywać pewnych zmian w programie, na co kłaść akcenty. Myślę, że to będzie dość ciekawa dyskusja, ale nie pęka SLD. Pani Danuta Waniek powiedziała dzisiaj w „Trybunie”: pani Dulska puszcza oko do Sojuszu. Nie mam takich kontaktów z przysłowiową panią Dulską, więc trudno mi powiedzieć, czy puszcza. Rozumiem, że pani się pyta, czy SLD będzie stawało się taką, przepraszam za określenie, lekko drobnomieszczańską partią? Nie, nie, nie. To nie jest ten kierunek ewolucji. Pani Waniek chodzi o to, że SLD strasznie się umizguje do księży. Pani Dulska kojarzy mi się jednak bardziej z drobnomieszczaństwem niż z umizgiwaniem się do księży. Nie, nie. I z hipokryzją. Sojusz Lewicy Demokratycznej coraz bardziej staje się hipokrytyczną partią. Wie pani, zdarza się czasem, że różne
meandry polityki mogą się kojarzyć z hipokryzją, ale ja tej hipokryzji w SLD dostrzegam rzeczywiście niewiele. Naprawdę dostrzegam niewiele. Natomiast jeszcze raz powiem, że trzeba się spodziewać dobrej, konkretnej dyskusji programowej przed kongresem - również o tym, do których grup społecznych swoją politykę Sojusz będzie adresował. Na pewno dalej to będą wartości lewicowe, to dalej będzie na pewno kontynuacja tego, co do tej pory było robione.