"Lech Kaczyński wysoko ocenia pracę swojej ochrony"
Prezydent Lech Kaczyński "bardzo wysoko" ocenia pracę zarówno szefa swojej ochrony Krzysztofa Olszowca, jak i pozostałych oficerów BOR - powiedział szef Kancelarii Prezydenta Piotr Kownacki.
Jak podkreślił na konferencji prasowej, jest przekonany, że prezydent nie planuje w tym zakresie "żadnych zmian".
Lech Kaczyński spotkał się z szefem BOR, generałem brygady Marianem Janickim.
Wcześniej premier zapowiadał, że ewentualne konsekwencje personalne wobec funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu w związku z niedzielnym incydentem w Gruzji z udziałem prezydenta Lecha Kaczyńskiego będą zależały od decyzji gen. Janickiego.
Szef BOR powiedział, że zakończenie postępowania wyjaśniającego prowadzonego przez Biuro w sprawie gruzińskiego incydentu jest możliwe dopiero po uzyskaniu informacji na ten temat od strony gruzińskiej.
- Na razie mamy wstępne tezy. Czekamy na odpowiedź Gruzji - dodał.
Gen. Janicki nie chciał ujawnić żadnych szczegółów rozmowy z prezydentem. -Mogę jedynie potwierdzić, że do spotkania doszło. Nie jestem upoważniony do ujawniania jego szczegółów - zaznaczył.
BOR przygotowuje też dla premiera stanowisko w tej sprawie. Jak wcześniej powiedział rzecznik Biura Dariusz Aleksandrowicz z wstępnych relacji funkcjonariuszy BOR wynika, że o nowym punkcie programu wizyty L. Kaczyńskiego (początkowo on i Micheil Saakaszwili mieli jechać do wioski uchodźców w miejscowości Metechi, ale ostatecznie cała kolumna zboczyła z autostrady i zatrzymała się na granicy gruzińsko-osetyjskiej w okolicach Achałgori - wtedy rozległy się strzały) dowiedzieli się w ostatniej chwili i nie mieli możliwości skontaktowania się w tej sprawie z prezydentem.
W raporcie mają też znaleźć się wyjaśnienia funkcjonariuszy, zgodnie z którymi prowadzący ich samochód Gruzin nie mówił ani po rosyjsku, ani po angielsku; nie miał też łączności z innymi przedstawicielami strony gruzińskiej, odpowiadającymi bezpośrednio za kontakt z prezydentem. To uniemożliwiło funkcjonariuszom BOR kontakt z gruzińskimi służbami (jadącymi z Saakaszwilim), gdy zmieniono plan wizyty, a także gdy okazało się, że auto, którym jadą polscy funkcjonariusze wymijane jest przez kolejne samochody z kolumny i znajduje się coraz dalej od limuzyny z prezydentami.
W niedzielę w Gruzji konwój samochodów z prezydentami Lechem Kaczyńskim i Micheilem Saakaszwilim został zatrzymany przy granicy z Osetią Południową. Rozległy się strzały. Nikomu nic się nie stało. Prezydenci, którzy jechali z Tbilisi do jednego z osiedli przy granicy z Osetią Płd., zawrócili do stolicy Gruzji.