Lech Kaczyński proponuje rządowi kompromis
- W sytuacji kohabitacji, w sprawie ambasadorów proponuję kompromis. Pewna część ambasadorów proponowana jest przez prezydenta, a pewna przez rząd i premiera - mówił prezydent Lech Kaczyński podczas konferencji prasowej. Dodał, że zarzuty ministra Sikorskiego w sprawie ambasadorów, to próba odwrócenia uwagi od ustawy medialnej i innych spraw.
13.07.2009 | aktual.: 13.07.2009 15:44
Prezydent uważa, że w sprawie nominacji ambasadorskich obecnie pomijana jest - ustalona jeszcze za czasów prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego - procedura, polegająca na tym, że MSZ najpierw występuje do prezydenta o wstępną akceptację kandydata na ambasadora, a dopiero później - o zgodę do państwa, w którym ma pełnić on misję.
- W tej chwili reguła polega na tym, że przychodzi do mnie wniosek już po zgodzie obcego państwa, co stawia mnie w trudnej sytuacji: jakieś państwo wyraziło zgodę, a ja mogę skorzystać lub nie z prezydenckiej kompetencji. To jest rozwiązanie, które nie służy Polsce - powiedział prezydent.
- Jeżeli będę brał aktywny udział (w procesie nominacji ambasadorskich) to jestem gotów do kompromisu. Jak dotąd tak nie było - wyjaśniał prezydent.
- W przypadku powoływania ambasadorów kompetencja należy do prezydenta. Ale w tej chwili pomijana jest wstępna zgoda prezydenta. To jest naruszenie przyjętych reguł. Na 29 ambasadorów w jednym przypadku jest to osoba powołana z mojej inicjatywy - wyjaśniał prezydent.
- Ja nie podpisuję, tylko powołuję. To jest akt merytoryczny. Jeżeli będę brał w tym udział, gotów jestem do kompromisu – mówił prezydent i zapewniał, że nominacja ambasadorów to "konstytucyjne uprawnienie" prezydenta.
Lech Kaczyński uważa, że wysunięcie przez szefa polskiej dyplomacji Radosława Sikorskiego zarzutów dotyczących braku prezydenckiego podpisu pod nominacjami ambasadorskimi to zabieg propagandowy. Według prezydenta, to próba odwrócenia uwagi społeczeństwa od innych ważnych spraw, takich jak ustawa medialna i protest OBWE wobec niej czy problemy budżetowe.
Kaczyński poinformował jednocześnie, że powołał Macieja Langa na ambasadora w Afganistanie. Prezydent podkreślił, że ta nominacja była "istotnie potrzebna", a ambasador Lang ma objąć obowiązki od sierpnia. Dodał, że przy okazji tej nominacji złożył jeszcze osiem podpisów.
Szef MSZ Radosław Sikorski powiedział w piątek w TVP1, że "nazbierało się trochę niepodpisanych nominacji i postanowień" w sprawie ambasadorów. - Dochodzimy do 100 podpisów brakujących, z tym że to jest po kilka podpisów na placówkę - mówił minister.
W piątek rzecznik MSZ Piotr Paszkowski powiedział, że brak prawie stu podpisów prezydenta pod aktami mianowania i odwołania ambasadorów, listami odwołującymi i uwierzytelniającymi nie pozwala na uregulowanie relacji Polski z 36 krajami, a za kilka dni już z ponad 40.
Paszkowski poinformował, że jeśli Lech Kaczyński nie podpisze brakujących nominacji ambasadorskich, to nowi szefowie placówek będą kierowani do nich w randze charge d'affaires, by kierować zespołem i przygotowaniami do prezydencji, choć - jak zaznaczył - MSZ ma świadomość ograniczeń takiego rozwiązania. - Szczególnie niepokoi nas konieczność takiego rozwiązania wobec poważnych partnerów Polski i placówek regionalnych - Chiny, Egipt, Afganistan, Argentyna, Libia, ONZ/OBWE Wiedeń, ale też wielu innych - podkreślił.
Rzecznik zwrócił też uwagę, że 14 ambasadorów akredytowanych w Polsce, których przedstawicielstwa znajdują się jednak poza Polską, jest gotowych do złożenia listów uwierzytelniających prezydentowi. W przypadku niektórych - według Paszkowskiego - okres oczekiwania wynosi już prawie półtora roku, pierwszy z listy zaległości oczekuje od marca 2008.