Lech Kaczyński nie panuje już nad swoimi ministrami
Rozgrywka w Pałacu Prezydenckim wkracza w fazę finałową. Prezydent stanął przed wyborem: albo Michał Kamiński, albo Piotr Kownacki. Obaj ministrowie na spotkaniu w cztery oczy wypowiedzieli sobie wojnę. Prezydent nie jest już w stanie nad tym zapanować - czytamy w "Newsweeku".
Na wstępie artykułu zatytułowanego "Wielki szlem Kownackiego", "Newsweek" przypomina wydarzenia związane z rozmową Lecha Kaczyńskiego z prezydentem elektem USA Barackiem Obamą, po której prezydent znalazł się w kłopotliwej sytuacji. Jego ludzie twierdzili, że Obama złożył obietnice związane z tarczą antyrakietową w Polsce. Okazało się jednak, że ten temat nie był poruszany.
"Atmosfera była gęsta" - pisze "Newsweek". Piotr Kownacki i Michał Kamiński obwiniali się nawzajem. Prezydent próbował studzić emocje, ale nic z tego nie wyszło. Jak czytamy w tygodniku,ministrowie w obecności kolegów zarzucili sobie niekompetencję, intrygi i przecieki do mediów kompromitujące prezydenta.
"Jeńców nie będzie"
Przed tym spotkaniem między panami miało dojść do rozmowy w cztery oczy, podczas której otwarcie wypowiedzieli sobie wojnę. "Każdy z nich powiedział drugiemu, że zrobi wszystko, aby pozbawić go stanowiska. Ten konflikt wymknął się spod kontroli, prezydent nie jest już w stanie nad nim zapanować. W tej wojnie jeńców nie będzie" - czytamy w "Newsweeku".
Kilka dni temu "Gazeta Wyborcza" pisała, że początkowo Kownacki i Kamiński zawarli pakt o nieagresji. Ale gdy w prasie zaczęły pojawiać się częste wywiady z Kownackim, Kamińskiemu zaczęło to przeszkadzać.
Jak zauważa "Newsweek" głęboki podział ze szczytów kancelarii odczuwają szeregowi pracownicy, których męczą kłótnie szefów. "Tak źle jeszcze tu nigdy nie było" - słychać w Kancelarii, w której przecież zawsze istniały jakieś zwalczające się frakcje.