Lech Kaczyński: jestem strażnikiem moralności publicznej
(RadioZet)
08.06.2004 | aktual.: 08.06.2004 12:13
Gościem Radia Zet jest prezydent Lech Kaczyński. Witam, Monika Olejnik. Dzień dobry. Dzień dobry. Panie Prezydencie, są parady gejów w Paryżu, w Berlinie, w Rzymie, a nie ma w Warszawie. Czy Pan jest strażnikiem moralności? Moralności publicznej oczywiście. Jestem strażnikiem tylko w tym zakresie w jakim mi prawo pozwala. To jest jedna z przesłanek, dla których nie chciałem się na tę paradę zgodzić. Są także inne przesłanki związane z tym, że słusznie czy niesłusznie nasze społeczeństwo jest restryktywne w stosunku do tego rodzaju postaw, przynajmniej publicznie manifestowanych. Jest wysoce prawdopodobne, że doszłoby do jakichś ekscesów. Doświadczenia Krakowa chociażby wskazują na to, że tak by było. Ale LPR, Młodzież Wszechpolska wycofała się. Nie chce już robić kontrmanifestacji. Wie Pani, Liga Polskich Rodzin Ligą Polskich Rodzin, ale są jeszcze inne grupy, które mogłyby wkroczyć do akcji. Powtarzam, jestem zwolennikiem tolerancji wobec tych ludzi, których tego rodzaju odmienność spotkała. Nie wchodzę w
to czy ona może czy nie może być leczona. Nie wiem dlaczego, jeżeli może, to powiedzenie czegoś takiego jest tak głęboko niepoprawne. Czym innym jest tolerowanie tego rodzaju postaw, nie blokowanie tego rodzaju ludzi, nie tyle ułatwianie, co traktowanie jak innych, jeśli chodzi o awans zawodowy, a czym innym jest afirmacja tego rodzaju postaw. Do tego jeszcze afirmacja polegająca na tym, że w istocie chodzi tutaj o krzewienie owych odmienności. Boi się Pan rewolucji gejowskiej? Rewolucja gejowska, to jest pojęcie, z którym spotykam się po raz pierwszy. Przed sekundą z ust Pani coś takiego usłyszałem. Nie boję się rewolucji gejowskiej. Uważam, że to nie są odmienności, które należy krzewić. Krzewienie narusza w pewnym sensie moralność publiczną. Nigdy tego nie kryłem. Czym innym jest tolerancja, a czym innym afirmacja. Rozumiem, ale gdyby geje wystąpili w stringach, albo gdyby się obnażali, to mogłoby obrażać, ale jeżeli będą w ubraniu – to też obraża Pana Prezydenta i moralność publiczną? Nie wykluczam, że
jeszcze w tym roku, jeżeli poszlibyśmy na ustępstwo, to przedstawiciele tego środowiska istotnie byliby w pełni ubrani, ale niech Pani może łaskawie spojrzy do ostatniego numeru „Wprost”. Tam są sceny z zachwalanych przed chwilą przez Panią stolic. Te sceny tam pokazane są scenami po prostu obscenicznymi. Dwóch mężczyzn całuje się na przykład. No, może rzeczywiście to może być obsceniczne dla kogoś, kto jest heteroseksualny... Chciałem zwrócić Pani uwagę, że większość naszego społeczeństwa, jak i wszystkich społeczeństw na świecie jest na szczęście heteroseksualna. Ród ludzi wyginąć by musiał, gdyby było inaczej. Ryszard Kalisz mówi tak: „Prawo musi być równe dla wszystkich. Jeżeli zostałyby spełnione warunki formalne i grupa organizatorów zgłosiłaby wniosek o notyfikację zgromadzenia publicznego, to tego rodzaju zezwolenie musi być wydane.” Strasznie żałuję, że polityk, który bardzo często odwołuje się do swojego zawodu prawnika i adwokata, nie wie, że w tej sprawie w ogóle nie ma zezwolenia. Normalną
sytuacją jest, że informuje się o zamiarze przeprowadzenia demonstracji, a obowiązkiem władzy jest, żeby zanotować ten fakt. Wojewoda się zgadza, a Pan nie. Wojewoda właśnie się nie zgadza. Pan wojewoda... ...przerzuca piłeczkę na Pana? Nawet nie o to chodzi, że przerzuca piłeczkę na mnie. Rozumiem, że to jest taki naiwny zabieg o charakterze politycznym. Oto będę winien potwornej zbrodni, mianowicie w Warszawie nie odbędzie się Parada Równości. Z punktu widzenia powagi urzędu i w ogóle powagi państwa polskiego, to myślę, ze dobrze by było, żeby wojewoda podejmował decyzje takie lub inne. Oczywiście zachęcałbym go - jako obywatel, bo tu nie mogę zachęcać jako prezydent Warszawy, gdyż w tym zakresie jestem pierwszą instancją, a on drugą – żeby podtrzymał moją decyzję. Generalnie jest wolność demonstracji. Nie potrzebne jest żadne zezwolenie, jak to sugeruje minister Kalisz. Nie potrzebne jest żadne zezwolenie. W niektórych, szczególnych, rzadko występujących przypadkach władza może wydać zakaz. No i właśnie z
takiej możliwości skorzystaliśmy. Nawet prezydent Aleksander Kwaśniewski powiedział w Radiu Zet, że parada równości powinna się odbyć. (śmiech) Bardzo to Pana rozbawiło... Bo wolałbym, żeby prezydent Rzeczpospolitej szczególnie w takiej sytuacji jaką mamy w kraju... Jeżeli osoba na tak skromnym stanowisku, w porównaniu z prezydentem RP, jak prezydent największego w Polsce miasta musi się tym zajmować, to może prezydent RP zająłby się sprawami bardziej istotnymi, niż parada gejów, szczególnie, że niezwykła ilość takich spraw jego urząd obciąża. Czy gej ma szansę zrobić karierę polityczną w Prawie i Sprawiedliwości? Nie stykaliśmy się z tego rodzaju przypadkiem. Nie sądzę, żeby ktoś, kto oczywiście nie uczestniczy w paradach, o których tutaj mówimy, miał jakieś kłopoty. Jeżeli byłaby to osoba, która ze swoich preferencji w życiu intymnym czyniłaby sztandar, jej świat kręcił się wokół spraw seksualnych – to wtedy boję się, że byłby kłopot. Jeżeli zachowałby się jak normalny człowiek...Nie przeczę, że ta sfera w
życiu ludzi istnieje... Geje to też są normalni ludzie, Panie Prezydencie. ...że w sferze przeciętnych ludzi ta sfera istnieje. Natomiast czy to są ludzie normalni? Z pewną wyraźną odmiennością. Tak to określę. Sprawy natury intymnej nie są podstawową osią życia, wokół której ogniskuje się wszystko. Reasumując, mówi Pan gejom „nie”. Nie. Nie obawia się Pan, że Warszawa będzie synonimem ciemnogrodu? Nie, nie obawiam się tego. Są zastraszające badania CBOS – u mówiące o tym, co Polacy myślą o korupcji. 75 proc. Polaków, czyli o 10 proc. więcej niż w zeszłym roku, uważa, że korupcja to bardzo duży problem. Czy Panu ktoś proponował łapówkę? Przez całe 15 lat, ale z kilkuletnią przerwą działalności politycznej, bo prawie pięć lat byłem poza polityką, raz w roku 1991, przedstawiciel olbrzymiego zachodniego koncernu, ze względu na stosunki sojusznicze, ale nie powiem jakiego kraju, powiedział, że oni nie znają Polski i chcieli bym został ich doradcą. Potraktowałem to jako taką propozycję. Podziękowałem za rozmowę.
Myśli Pan, że projekt PiS–u, żeby politycy, i nie tylko, ujawniali swoje zarobki, pomoże w zwalczaniu korupcji? Oczywiście, że pomoże. Jedyną prawdziwą barierą dla korupcji jest uczciwość. Poza tym istnieją pewne mechanizmy prawne, które utrudniają bycie skorumpowanym, między innymi to, że polityk czy urzędnik odpowiedniego szczebla, musi ujawnić jaki ma majątek, i jaki majątek ma jego współmałżonek, chociażby pozostawał w rozdzielności majątkowej. A konkubinat już nie? Inna osoba we wspólnym gospodarstwie domowym, więc jeśli tak samo rozumiemy konkubinat czy konkubenta, to w takim razie również tak. Poza tym chodzi o to skąd pochodzi ten majątek. To trzeba wyjaśnić w miarę dokładnie. I tutaj jest nowość, bo nie zakazujemy nikomu być człowiekiem bogatym. Pytanie tylko, skąd to bogactwo powstało. I to jest ważne pytanie. Dziękuję bardzo. Gościem Radia Zet był prezydent Lech Kaczyński.