Las Bawarski jak Białowieża. "Hodujesz korniki, ty świnio”
To, co dziś się dzieje w Białowieskim Parku Narodowym, mogłoby się wydarzyć dwadzieścia lat temu w Niemczech. Historia Lasu Bawarskiego potoczyła się jednak inaczej.
- Grozili mi śmiercią i nazywali "grabarzem Lasu Bawarskiego”. Jakaś starsza pani naubliżała mi przez telefon: "Hodujesz korniki, ty świnio!”, a handlarz drewnem z Freyungu powiedział: "Bibelriether jest narodowym nieszczęściem” - wspomina pierwszy dyrektor pierwszego niemieckiego parku narodowego w wydanej w tym roku książce "Zostawić przyrodę przyrodzie”. - W korowodzie karnawałowym w Neuschönau opatrzona moim nazwiskiem kukła z powrozem na szyi została powieszona na "ostatnim uschniętym drzewie” w parku narodowym - dodaje Hans Bibelriether*.
Ta książka to zapis trwających od niemal pół wieku zmagań o zachowanie Lasu Bawarskiego - górskiego pasma na granicy niemiecko-czeskiej - jako obszaru, na którym pierwsze i ostatnie słowo ma należeć do przyrody. Bibelriether walczył o to przez 30 lat, potem pałeczkę przejęli jego następcy. Po drugiej stronie sporu od samego początku stali, i do dziś stoją, leśnicy i myśliwi, których zdaniem przyroda sama, bez ich interwencji, sobie nie poradzi.
Zobacz: Co mieszkańcy sądzą o wycince Puszczy Białowieskiej?
Mgliste wyobrażenie…
11 czerwca 1969 roku bawarski parlament podjął jednogłośnie decyzję o utworzeniu na powierzchni niemal 11.000 hektarów Parku Narodowego Lasu Bawarskiego (PNLB). Bibelriether pracował w tym czasie w nadleśnictwie Monachium Północ i miał serdecznie dość siedzenia w wielkim mieście. Kiedy więc w stołówce ministerstwa rolnictwa spotkał dyrektora Kiliana Baumgarta, wyraził gotowość przeniesienia się do Spiegelau w Lesie Bawarskim, gdzie zarząd PNBW miał mieć swoją siedzibę. Nominację na dyrektora otrzymał 2 października. Zastępcą został jego szkolny kolega i przyjaciel Georg Sperber.
- Miałem tylko bardzo mgliste wyobrażenie o tym, czym jest park narodowy, nie mówiąc już nawet o tym, jak się coś takiego tworzy - przyznaje po latach. - Ubiegałem się o tę posadę przede wszystkim po to, by wreszcie wynieść się z Monachium. Na wieś, do przyrody - to było moje marzenie.
…późny start…
Wydaje się to niewiarygodne, ale otwarty 7 października 1970 roku PNLB stał się pierwszym parkiem narodowym w Niemczech. Jeszcze później, bo dopiero w 1981 roku, powstał pierwszy w Austrii PN Wysokich Taurów. Ich projekty były pojawiły się wprawdzie już w latach 1937 i 1939, ale to nie był dobry czas dla ochrony przyrody. Wówczas odpowiedzialnym za to był Herman Göring, oficjalnie najwyższy łowczy III Rzeszy, a stworzone przezeń „obszary ochrony przyrody” były po prostu zamkniętymi rewirami łowieckimi.
Dla porównania: najstarszy na świecie Yellowstone National Park w USA istnieje od 1872 roku. W Europie pierwszeństwo należy do Szwecji, która w 1909 roku otworzyła od razu dziewięć parków. Najstarsze polskie zaś - pieniński i białowieski - zaczęły działać w 1932 roku.
…i trudne początki
Przeciwko idei utworzenia PNLB od pierwszych chwil występowali obawiający się o swoje interesy myśliwi i leśnicy, natomiast wspierali ją komunalni i regionalni politycy z obszaru leżącego wówczas na końcu świata, pod "żelazną kurtyną”. Liczyli, że park ściągnie turystów i ożywi region.
Przełom przyniosła nominacja Hansa Eisenmanna na bawarskiego ministra rolnictwa w 1969 roku, który opowiedział się za utworzeniem parku, a potem przez cały czas urzędowania aż do śmierci w roku 1987 zdecydowanie wspierał działalność parku. Szczególnie ważne było jego poparcie dla decyzji o rezygnacji z usuwania z parku drzew powalonych przez wiatrołomy i kornika drukarza.
Leśnicy jednak nie składali broni. Kiedy 5 listopada 1969 Bibelriether i Sperber obejmowali zarząd parku, usłyszeli od dyrektora Baumgarta: - Teraz przez trzy lata udajemy, że coś robimy, a potem to się samo załatwi.
Baumgart nie przewidział, że obaj potraktują powierzoną im misję poważnie. Między nimi a ministerialnym wydziałem leśnictwa szybko doszło do wielu konfliktów, gdy na przykład nie wyrazili zgody na budowę nowych dróg w parku. W końcu usłyszeli od dyrektora Hermanna Haagena, że oddelegowanie ich do Spiegelau było jego "największą pomyłką”. Rok później Haagen mówił już wprost, że ma w parku "dwóch szaleńców”.
Wiatrołomy…
Jesienią 1972 roku gwałtowna burza powaliła w Lesie Bawarskim 5000 świerków. Bibelrietherowi, który wtedy już rozumiał, że w parku narodowym należy ograniczać interwencje człowieka do minimum, udało się nie dopuścić do usunięcia 30 z nich. Przez następnych dziesięć lat wyrósł między nimi młody, mieszany las, bardzo odmienny od powalonej przez wichurę świerkowej monokultury. Leżące na ziemi pnie po prostu uniemożliwiły sarnom i jeleniom zjedzenie wyrastających pomiędzy nimi młodych drzewek.
Kiedy więc 1 sierpnia 1983 roku kolejna nawałnica położyła świerki na 87 hektarach parku, miał czym przekonać ministra Eisenmanna, że leżących drzew nie należy ruszać. – Wiatrołomy pozostaną. Chcemy tu mieć puszczę dla naszych dzieci i wnuków – zadecydował minister.
…i korniki
Już w 1976 roku w Bawarskim Lesie zaczęły umierać jodły, a cztery lata później także świerki. Był to skutek kwaśnych deszczy spowodowanych narastającym zanieczyszczeniem powietrza. Poza tym zrobiło się cieplej. Podczas gdy w latach 70. było mniej niż dziesięć dni w roku z temperaturami powyżej 25 stopni Celsjusza, pod koniec następnej dekady bywało ich nawet 25.
– Rok 1986 zaczął się w Lesie Bawarskim wyjątkowo ciepłą i suchą wiosną – wspomina Bibelriether. A pod koniec maja i na początku czerwca doszło do gradacji (masowego namnażania się) kornika drukarza na okrajach wiatrołomu z 1983 roku. Jej szczyt przypadł na rok 1987. Entomolodzy twierdzili jednak, że załamie się ona w ciągu dwóch, trzech lat.
I rzeczywiście, w 1991 roku chrząszcz praktycznie zniknął. W sumie jego ofiarą padło w tym czasie 110 hektarów świerków – jeden procent powierzchni parku.
Nieodpowiedzialny eksperyment…
Tymczasem zimą 1990 roku przez Niemcy przewaliły się dwa potężne orkany, Vivian i Wiebke. W Lesie Bawarskim powstały kolejne wiatrołomy, które zgodnie z koncepcją Bibelriethera pozostały nietknięte.
A potem przyszły kolejne gorące lata. W 1994 roku kornik powrócił i uśmiercił 54 hektary świerków. W następnym roku kolejnych 26 hektarów.
W końcu stało się coś, czego nikt nie przewidywał. W 1997 roku, krótko po powiększeniu PNLB do ponad 24.000 hektarów, gradacja kornika nasiliła się w niespotykanej do tej pory skali. Do końca lat 90. ofiarą chrząszcza padło 2500 hektarów lasu.
Przeciwko Bibelrietherowi rozpętała się kampania, w której żądano „powstrzymania największej leśnej katastrofy wszech czasów” i „zakończenia nieodpowiedzialnego eksperymentu parku narodowego”, a jemu osobiście grożono śmiercią.
Dobrze wiedział, dlaczego: – Olbrzymia liczba martwych drzew i brązowe plamy w zielonym lesie budziły emocje – napisał. Niemcy po prostu nie byli przyzwyczajeni do widoku martwych drzew.
- Nigdzie w świecie nie było kraju, gdzie las byłby wtedy tak „uporządkowany”, jak w Niemczech - tłumaczył Bibelriether, który widział stojące i powalone martwe drzewa w lasach od Alaski po Ziemię Ognistą, od Australii po Chiny i Afrykę, a także w Europie, od Finlandii po Pireneje, w Polsce, w byłej Jugosławii i nawet w Anglii - tylko nie w Niemczech.
…czy niepowtarzalne widowisko?
Dyrektor znów jednak miał szczęście. 22 października 1997 roku gościł w parku premiera Edmunda Stoibera. Pokazał mu obszar dotknięty dziesięć lat wcześniej pierwszą gradacją kornika. Rósł tam już „urozmaicony i bogaty w różne gatunki młody las”.
– Raz jeszcze potwierdziło się moje stwierdzenie, które bulwersuje wielu kolegów: „Wiatrołom i kornik są instrumentami przyrody, przy pomocy których przekształca ona niestabilny las gospodarczy w stabilny las naturalny” – twierdzi Bibelriether.
Po tej wizycie Stoiber stwierdził, że istnieją tylko dwa wyjścia: albo opowiedzieć się za parkiem narodowym, albo ogłosić jego porażkę i zacząć zwalczać kornika tradycyjnymi metodami na całej powierzchni.
- W tej sytuacji powinniśmy widzieć szansę odnowy lasu. Pod obumarłymi drzewami rozwija się jedyna w swoim rodzaju puszcza. Las Bawarski daje nam możliwość przeżywania i śledzenia jedynego w swoim rodzaju widowiska przyrodniczego w Europie Środkowej - dodał bawarski premier.
- Premierowi Stoiberowi zawdzięczamy, że park narodowy wciąż jeszcze istnieje – podsumowuje Hans Bibelriether.
Dwa razy więcej gatunków
- Kornik położył w Lesie Bawarskim do dziś 6000 hektarów świerków – mówi Redakcji Polskiej Deutsche Welle prof. Jörg Müller, odpowiedzialny za ochronę przyrody i badania wiceszef PNLB. – Dzięki temu otworzyła się zwarta przedtem korona lasu, powstały w nim dobrze naświetlone obszary, a na ziemi przybyło martwego drewna. W efekcie znacznie powiększyły się populacje rzadkich tu niegdyś gatunków roślin i zwierząt.
Z braku wcześniejszych obserwacji trudno dziś liczbowo określić, jak bardzo wzrosła bioróżnorodność na obszarze parku. Można jednak porównywać między sobą różne jego obszary. - I na podstawie tego bardzo przybliżonego porównania możemy powiedzieć, że tam, gdzie działał kornik, liczba gatunków się podwoiła - mówi prof. Müller.
Aureliusz M. Pędziwol/DW
- Hans Bibelriether, „Natur Natur sein lassen. Die Entstehung des ersten Nationalpark Deutschlands. Der Nationalpark Bayerischer Wald” („Zostawić przyrodę przyrodzie. Powstanie pierwszego parku narodowego w Niemczech. Park Narodowy Bawarski Las”), edition Lichtland, Freyung 2017.
** Geograf, biolog i leśnik Hans Bibelriether (urodzony w 1933 roku w Spiegelau) kierował Parkiem Narodowym Lasu Bawarskiego od 1969 do 1998 roku. W 1999 roku był prezesem Federacji Parków Przyrodniczych i Narodowych Europy (a wcześniej, w latach 1984-95 jej wiceprezesem i sekretarzem generalnym) oraz prezesem jej niemieckiej sekcji (1991-96), a także wiceprezesem Komisji Parków Narodowych przy Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody IUCN (1986-94).