Laptop Szczygły rzeczywiście zniknął po katastrofie
W felietonie dla Wirtualnej Polski prof. Jadwiga Staniszkis napisała, że w kilka godzin po katastrofie prezydenckiego samolotu z domu Aleksandra Szczygły zginął laptop. Prof. Staniszkis zastrzegła, że są to informacje z drugiej ręki i nie jest pewna, czy to prawda. Teraz okazuje się, że informację tę potwierdzają współpracownicy szefa BBN.
Prof. Staniszkis napisała w felietonie dla Wirtualnej Polski, że "bezpośrednio po tragedii było włamanie do mieszkania Ś.P. Szczygły (zginął laptop), podobny fakt zdarzył się w Krakowie w domu Wassermanna, a także - przeszukano szuflady Ś.P. Kurtyki".
"Rzeczpospolita" twierdzi, że funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego weszli do pokoi zmarłych parlamentarzystów w Domu Poselskim zabezpieczyć rzeczy osobiste, aby pobrać z nich materiał do badań DNA. ABW zaprzeczyła jednak, by jej agenci wchodzili do mieszkań Szczygły, Wassermanna i Kurtyki.
Według "Rzeczpospolitej" tezę o zniknięciu laptopa Szczygły potwierdzają współpracownicy szefa BBN. Twierdzą, że na pewno nie zabrał go na pokład samolotu. Komputer miał zostać w mieszkaniu. Według nich tam go jednak nie ma.
Dziennikarze Wirtualnej Polski ustalili, że nikt nie zgłosił tych incydentów (włamań do mieszkania Szczygły, krakowskiego domu Wassermanna oraz przeszukania mieszkania Kurtyki) na policji. Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendy Głównej Policji, napisał w oświadczeniu, że fakty takie nie miały miejsca.
Anonimowy pracownik IPN przyznał jednak w rozmowie z Wirtualną Polską, że doszło do "pewnego incydentu", ale nie chce zdradzać szczegółów. - Za wcześnie, by o tym mówić, to sprawa osobista. Jeszcze nie pochowaliśmy prezesa - mówił w rozmowie z Wirtualną Polską.