Łapiński przyjedzie do związkowców, ale nie nowym samochodem?
Okupacja Śląskiej Kasy Chorych będzie trwała nadal. W środę do Katowic mają przyjechać minister zdrowia i prezes Urzędu Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych oraz przedstawiciel ministerstwa finansów.
To wynik rozmów, które związkowcy z "Solidarności" okupujący od tygodnia siedzibę Śląskiej Kasy Chorych przeprowadzili w poniedziałek w Urzędzie Wojewódzkim w Katowicach z zarządem kasy i wojewodą śląskim, który podjął się mediacji.
Minister zdrowia Mariusz Łapiński pytany dlaczego zgodził się na przyjazd do Katowic na środowe rozmowy z protestującymi związkowcami, powiedział, że pojawiły się możliwości rozwiązania konfliktu w Śląskiej Kasie Chorych.
Występując w poniedziałek na antenie radiowej "Trójki" minister Łapiński stwierdził, że nie ma obecnie zagrożenia finansowego zakładów opieki zdrowotnej w Polsce i że wszyscy pacjenci objęci systemem opieki publicznej służby zdrowia powinni być przyjęci w jej placówkach.
Mariusz Łapiński przyznał, że popełnił błąd godząc się na zakup nowych samochodów Peugeot 607 dla resortu zdrowia. Uznał, że nie są to "super luksusowe samochody jak podawano w mediach, lecz auta najtańsze w swojej klasie, jakie ministerstwo mogło kupić".
Minister powiedział, że za przetarg i zakup tych samochodów odpowiadał jeden z dyrektorów w ministerstwie, który - jak zapewnił - już tam nie pracuje. Zapowiedział, że w ciągu dwóch dni podejmie decyzję o ewentualnym zwrocie aut. Zauważył jednak, że skoro pieniądze na ich zakup pochodziły z budżetu przeznaczonego na funkcjonowanie resortu, wrócą do tej puli.
Protestujący związkowcy z "Solidarności" domagają się przede wszystkim finansowania usług medycznych w tym roku na poziomie roku ubiegłego. Ich zdaniem ceny usług zaproponowane przez Śląską Kasę Chorych w aneksach na pierwsze miesiące tego roku spowodują radykalne ograniczenie dostępu pacjentów do świadczeń zdrowotnych i obniżenie jakości usług.
Uczestnicy spotkania określili je jako sukces, ale nie chcieli zdradzić dziennikarzom żadnych ustaleń dotyczących postulatów protestujących.
"Przyszłam tu w pesymistycznym nastawieniu, w tej chwili jestem bardzo zadowolona, myślę, że pan wojewoda spełnił zadanie mediatora. W środę zorganizuje przyjazd ministra Łapińskiego, prezesa UNUZ i przedstawiciela ministerstwa finansów. To ogromny sukces" - powiedziała przewodnicząca Sekretariatu Ochrony Zdrowia śląsko-dąbrowskiej "S" Ewa Fica.
"Jesteśmy na pewnym poziomie ustaleń szczegółowych i ogólnych, na tym poziomie pozostaniemy do środy" - powiedział dyrektor Śląskiej Kasy Chorych Józef Kurek. "Jest problem właściwego wykorzystania tych pieniędzy, które są do dyspozycji i padało tutaj wiele cennych uwag i propozycji. Jest też problem właściwego zarządzania tymi pieniędzmi i to również jest jeden ze środków na zwiększanie ilości pieniędzy w systemie" - dodał.
_ "Jest realna szansa, że środowe rozmowy przyniosą konkretne efekty. Jesteśmy wspólnie dobrej myśli"_ - powiedział wojewoda śląski Lechosław Jarzębski. "Dobrym obyczajem negocjacji jest nie ujawnianie szczegółów przed zakończeniem. Wspólnie uzgodniliśmy, że nie ujawniamy żadnych spraw, chociaż niektóre wyglądają pomyślnie. Mam nadzieję, ze wiele spraw zostanie rozwiązanych. To, jak udało mi się nakłonić ministra Łapińskiego do przyjazdu na Śląsk, pozostanie moją słodką tajemnicą" - dodał.
Fica zapowiedziała, że okupacja Kasy będzie trwała nadal, ale protest nie zostanie zaostrzony, nie zwiększy się też liczba okupujących Kasę - obecnie jest ich ok. 100. Nie odwołano też referendum na temat strajku generalnego w służbie zdrowia, które ma się rozpocząć ok. środy.
Związkowcy "S" - lekarze, pielęgniarki, technicy medyczni, górnicy, emeryci i renciści - od 6 stycznia okupują budynek dyrekcji Śląskiej Regionalnej Kasy Chorych. Zajmują korytarze i salę konferencyjną, tam śpią na materacach i w śpiworach. Liczba protestujących zmieniała się, oscylując wokół 150-200 osób. Część protestujących jest na urlopach, pozostali idą na dyżur, po czym wracają do Kasy. Akcję wsparli m.in. pacjenci, którzy wymagają dializowania.
W miniony wtorek w Katowicach odbyły się rozmowy protestujących z udziałem kierownictwa Kasy, prezesa Urzędu Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych Macieja Tokarczyka i wiceministra zdrowia Andrzeja Kosiniaka-Kamysza. Nie doprowadziły do porozumienia, podpisano tylko protokół rozbieżności.
Główny postulat związkowców to finansowanie świadczeń zdrowotnych w obecnym roku na poziomie roku ubiegłego. "S" chce też m.in. umorzenia 98-milionowej pożyczki, udzielonej Śląskiej Kasie przez budżet państwa i przeznaczenie tych środków na świadczenia zdrowotne. Kolejny postulat to anulowanie spłaty 105 mln zł z tytułu korekty wyrównania finansowego ŚRKCh za rok 2001.
Protestujący oczekują też, że na bieżące finansowanie świadczeń zdrowotnych zostanie przeznaczonych 154 mln zł z funduszu rezerwowego Śląskiej Kasy. "S" chce także, by w obecnym roku to nie Kasa, ale ministerstwo zdrowia finansowało procedury wysokospecjalistyczne i ratownictwo medyczne w regionie.
W poniedziałek w Katowicach powstał też drugi Komitet Protestacyjny w służbie zdrowia. Zrzesza on Związek Zawodowy Lekarzy, ZZ Pielęgniarek i Położnych, ZZ "Sierpień'80", ZZ Pracowników Ratownictwa Medycznego, ZZ "Solidarność'80", ZZ Pracowników Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego i ZZ Pracowników Transportu Sanitarnego Województwa Śląskiego. Nowy komitet popiera akcję i postulaty wysunięte przez "S", również domagając się spotkania z ministrem zdrowia. (an)