Łapanka
Niż demograficzny wlazł - jak to elegancko określiła "Gazeta Wyborcza" - do szkół. Taki niż ma swoje konsekwencje społeczo-polityczne, czego nie powinni sobie uświadamiać rodzice 7-letnich Jasia i Małgosi, dla których pierwszoplanową rolę odgrywa to, by dzieci chciały pójść do szkoły następnego dnia, a nie to, w którym okresie cyklu statystycznego się urodziły.
Liczby są bezwzględne i bezdyskusyjne, ale - z pozycji prywatnej i zawodowej - wydają mi się warte komentarza. W tzw. szkole masowej na bydgoskim Szwederowie otwarto 7 klas pierwszych. Na Błoniu nowe odziały pierwszaków są liczniejsze niż oczekiwania rodziców. W niepublicznej podstawówce w Fordonie po raz pierwszy od kilku lat pojawiła się "I c", powrócono też do prowadzenia "zerówki". To w tych miejscach zatem prawdopodobnie są te nadwyżki niżu - efekt pogoni matek i ojców za jak najlepszą "usługą szkolną". Nauka od pewnego czasu stała się bowiem produktem na wolnym rynku i zdeterminowani nabywcy (czasami dosłownie) mają szansę wyboru najlepszego.
Rodzice są pod presją zapewnienia swojej latorośli jak najpełniejszego wykształcenia. Stąd dzieci niemal od urodzenia uczone dodatkowo gry na pianinie, języków obcych, pływania. Później dojdą treningi asertywności, tenis, konie i kurs malarstwa. Ten popyt jeszcze ciągle rodzi podaż, którą muszą "zabezpieczyć" dyrektorzy szkół i nauczyciele, od pewnego czasu straszeni wspomnianym niżem. Presja tego, że dzieci mogą się wkrótce "skończyć", wymusza zażartą walkę o każdą szkolną duszę, prześciganie w kuszeniu ofertą. Dla pracowników oświaty to bardzo wprost - być, albo nie być.
Bardzo chwalą się tymi wolnorynkowymi osiągnięciami politycy ministerialni. Podkreślają swoje zasługi w dokonywaniu przełomowych zmian w systemie edukacji. Dla reform podobno taki demograficzny niż to idealna perspektywa. Co z tego, że Jaś czy Małgosia mają teraz u siebie 150 kolegów pierwszaków, bo tylu rodziców rzuciło się hurtem na nowoczesną szkołę publiczną z angielskim i basenem? Że ciasno na korytarzu i kolejka do kibelka? Dla małych uczniów najważniejsze przecież powinno być to, żeby pani była miła.
Ewa Czarnowska - Woźniak