Łagodność sądu i walka z aferami
Były starachowicki starosta i były wiceszef rady powiatu dostali wczoraj kilkunastomiesięczne wyroki i wkrótce wyjdą na wolność. Ich potraktowanie przez wymiar sprawiedliwości jest jednak symptomatyczne i rodzi poważne wątpliwości - uważa publicysta "Rzeczpospolita" Krzysztof Gottesman.
18.11.2003 | aktual.: 18.11.2003 06:06
Nazwa świętokrzyskiego miasta Starachowice weszła już do politycznego słownika III Rzeczypospolitej. Zawdzięcza to aferze, która zrazu zapowiadała się na "zwykłą" aferę korupcyjną, a z czasem dosięgła najwyższych szczytów władzy - podkreśla publicysta.
Według niego, Starachowice nie sa wyjątkiem. Każdego dnia opinia publiczna dowiaduje się o kolejnych podobnych aferach. Ustawionych przetargach, kupionych zamówieniach publicznych, podejrzanych koalicjach, bezkarnych przestępcach, wzbogaconych w krótkim czasie politykach.
Krzysztof Janik, po Leszku Millerze najważniejszy chyba człowiek w rządzie i SLD, powiedział na początku września, że sprawa starachowicka jest jedną z najpoważniejszych w historii III RP i pod względem znaczenia przerasta aferę Rywina. Można mieć wątpliwości, czy wczorajsze łagodne wyroki sądu, dotyczące zresztą tylko wyłudzenia odszkodowań, pozwolą te sprawę rozwikłać. Optymizmem nie napawa też wczorajsza weryfikacja szefowej gabinetu politycznego premiera Millera Aleksandry Jakubowskiej, której nikt nawet nie spytał o aferę Rywina - konkluduje Krzysztof Gottesman. (uk)