PolskaKwaśniewski: z premierem warto porozmawiać

Kwaśniewski: z premierem warto porozmawiać

(RadioZet)

Kwaśniewski: z premierem warto porozmawiać
Źródło zdjęć: © RadioZet

11.04.2007 | aktual.: 11.04.2007 11:13

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

: Panie przewodniczący, proszę powiedzieć czy powinna być debata na temat obecności naszych wojsk w Iraku, debata w Sejmie. : Debata nie, ale informacja zawsze się przyda, sam stawałem przed sejmem kilka razy, premier Miller również. : Czyli debata nie. : Znaczy informacja, informacja, no w której oczywiście kluby przedstawiają swoje stanowisko. Bo jest interesujące oczywiście dla polskiej opinii publicznej, dla parlamentarzystów również, jak długo ta misja będzie trwała, co jeszcze mamy do zrobienia. : Czy zmienimy charakter, według pana powinniśmy zmienić charakter naszej misji? : Charakter głównie, bez względu na to, jak się ta misja nazywa, czy jest szkoleniowo-doradcza, czy jakaś... : ...stabilizacyjno-misyjna... : To zawsze musi mieć w swoim zestawie i komponent rozpoznania bardzo silny, a także ten reagowania bojowego po to żeby bazy, w których pracujemy były bezpieczne. : ...ale prezydent Lech Kaczyński powiedział, że nie damy się wykurzyć z Iraku i być może powinniśmy zmienić charakter misji. : Wie
pani, to są takie opowiadania, które pewnie wynikają z tego, że przez kilka tygodni nie reagowano na ostrzał rakietowy, nie wiadomo zresztą z jakich powodów, bo nigdy, jak ja pamiętam i jak się tym zajmowałem, nigdy takich decyzji nie wydawaliśmy. Trzeba było reagować, musiały być patrole w granicach trzech, pięciu kilometrów, czyli tak jak zasięg tych rakiet, lub pewność, że Irakijczycy to robią dobrze, że baza jest bezpieczna. : Czyli powinniśmy być bardziej ofensywni? : Powinniśmy reagować na to, co się dzieje, bez względu na to, jakie wykonujemy zadania. Jeśli głównym zadaniem teraz jest szkolenie Irakijczyków no to szkolić. : Ale jak w nas strzelają? : A jak atakują, to się bronić i likwidować te miejsca, brać razem udział z Irakijczykami, którzy, dla których to jest najważniejsza sprawa, brać udział w likwidacji tych miejsc, z których płynie zagrożenie. Ale przede wszystkim wycofać się z Iraku, bo myśmy swoją misję w Iraku naprawdę zakończyli już wiele miesięcy temu i zrobiliśmy więcej niż Polska i
polskie siły zbrojne stać w sytuacji kolejnych wyzwań. : Studiował pan w nocy antyraport Platformy Obywatelskiej, czy zgadza się pan z tym, co tam jest napisane. Wytyka się błędy Antoniemu Macierewiczowi. Antoni Macierewicz powiedział w radiu publicznym, że Platforma Obywatelska broni tych, którzy skończyli uczelnie sowieckie, a przecież wiadomo, że jak skończyli te akademie to byli przesiąknięci i nie wiadomo, jak działali, czy nie działali dla drugiej strony. : Oczywiście, a jak się skończy z tymi, co studiowali, to się zajmiemy tymi, którzy znają język rosyjski, a później tymi, którzy jedzą potrawy rosyjskie, no i to jest właśnie ta filozofia nienawiści, paranoi kompletnej, choroby, której chyba się nie da w niektórych przypadkach wyleczyć. Raport czytałem, to jest dobry materiał dla prac komisji śledczej. I w interesie, w moim przekonaniu, Prawa i Sprawiedliwości a także Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin, no również Platformy Obywatelskiej, bo Platforma Obywatelska zaakceptowała to wszystko z czym mamy
dzisiaj do czynienia, z wyłączeniem tylko jednej sprawy – mianowicie, z wyłączeniem publikacji raportu. Tą całą resztę przecież zaakceptowała. Powinna być komisja śledcza, która zweryfikuje to, co opowiada pan Macierewicz w swoim raporcie z tymi uwagami, opiniami, które ma Platforma, które mamy my, które wynikają z kilkudziesięciu procesów. : A nie sejmowa komisja do spraw służb specjalnych? : Ona nie ma uprawnień śledczych. To jest znaczące utrudnienie. : Czyli będzie wniosek SLD żeby była komisja? : Jest taki wniosek już, którego czas sześciu miesięcy zbliża się i pan marszałek Jurek, który do tej pory nie chciał tego zrobić będzie musiał poddać ten wniosek pod głosowanie. : Widział pan pewnie wczoraj „Teraz my”, a w programie „Teraz my” występował pan Aleksander Kwaśniewski, pan Aleksander Kwaśniewski dostał list od premiera, bo premier się zaniepokoił, że były prezydent opowiada, że jest podsłuchiwany. : Tak widziałem ten list i tę całą sytuację, no mówiąc szczerze, gdyby Aleksander Kwaśniewski w tym
momencie wyszedł ze studia to uznałbym, że postąpił właściwie. No są rzeczy, których się nie robi, i których nie powinien robić urzędujący premier, nie powinien dostarczać takich listów, które mają charakter nie listu otwartego, to nie był list otwarty. Monika Olejnik rozmawia z Aleksandrem Kwaśniewskim, byłym prezydentem RP : Aleksander Kwaśniewski jest w Kijowie, panie prezydencie czy pan nas słyszy? : Słyszę, słyszę, witam państwa, witam panią, witam pana przewodniczącego. : Proszę opowiedzieć kiedy pan się zapoznał z tym listem? : Zapoznałem się w studio. I zastanawia mnie dlaczego dziennikarze starają się, może odkupywać swoje grzechy, będąc listonoszami pana premiera. Natomiast dobry listonosz też nie czyta korespondencji. Ja jestem tą sytuacją wzburzony, uważam za przekroczenie wszelkich norm, a poza tym już po programie mogłem wyjaśnić sytuację, jak ten list do mnie dotarł. : No tak, ale wie pan, to jest tak, że takie zbójeckie prawo dziennikarzy, tak to jest, że każdy dziennikarz marzy o
„skupie” i wczoraj „Teraz my” miało „skup”. : Dobrze, właśnie to słowo zbójecki jest właściwe, tylko pytanie czy na pewno należy się zgadzać, czy należy w takim zbójectwie uczestniczyć. Natomiast powiem pani rzecz ciekawszą. Otóż sprawdziłem, jak to się dzieje, ja mam w tej chwili jednego pracownika, mojego biura byłego prezydenta, bo tyle mogę mieć ze względu na finanse, które otrzymuję. I znakomita zresztą pracownica, pani Justyna, została koło godziny 6. poinformowana, kiedy już jej nie było w biurze, że będzie jakaś przesyłka z kancelarii premiera i ta przesyłka została wręczona jej, kiedy była na lekcji angielskiego, w zupełnie innym miejscu, o godzinie, kilka minut przed godziną 20. O godzinie 22.30 rozpoczyna się program, ja jestem informowany o liście, który mają już dziennikarze. Jeżeli pan premier Kaczyński prosi o wyjaśnienie, dlaczego ja mam poczucie, że jestem podsłuchiwany czy inwigilowany - no to ma odpowiedź. Czy to jest przypadek, że w takim nagłym trybie, kiedy ja mówiłem o tych sprawach co
najmniej dwa tygodnie temu, ten list jest przekazywany na dwie godziny przed programem. Trafia do rąk dziennikarzy, no wie pani, no żyjemy naprawdę – tu się zgadzam z Jerzym Szmajdzińskim - w jakimś paranoicznym momencie historii, żeby nie powiedzieć... : Ale czy jest pan przekonany, że pani Justyna nie przekazała listu dziennikarzom, może oni są tak urokliwi, że... : Nie, droga pani, nie błagam, błagam, proszę już o jedno, żeby co najmniej tej jednej osoby w ogóle w to nie wiązać, ponieważ to niezwykle kompetentna, lojalna współpracownica i na pewno nie miała szansy od godziny 20, będąc na lekcji angielskiego zrobić kserokopii. : No właśnie to mnie strasznie ciekawi, jak to było, na lekcji angielskiego, ale w jakimś takim znanym ośrodku, że ludzie pana premiera dowiedzieli się gdzie ona jest? : Nie, no dowiedzieli się, ponieważ otrzymali telefon, ponieważ zabiegali o ten jej telefon. Ten telefon dostali, ona ponieważ, jak ona słyszy, że jest list od premiera, to mówi, gdzie jest i prosi o wręczenie.
Natomiast był kłopot ze skontaktowaniem się ze mną, ponieważ byłem na spotkaniu, gdzie akurat było trudno się ze mną skontaktować. Ale nie o to chodzi o to, chodzi o to, że korespondencja premiera, do byłego prezydenta jest korespondencją między nim a mną i ona powinna być przeprowadzona w sposób zgodny z podstawowymi standardami. A ona jest, nie dość, że prowadzona w ostatniej chwili, dziwnie przed kolejnym programem. Jak pani pamięta nasz wywiad, który ukazał się w „Wyborczej” robiliśmy we wtorek, w czwartek ukazują się po pół roku taśmy Oleksego i Gudzowatego w „Dzienniku”, wywiad ukazuje się w sobotę – no wie pani, jak ja mam wierzyć w sumę tych przypadków, no że co, że to się dzieje tak, bo tak akurat wyszło, tak? : No dobrze, ale w tym liście premier mówi tak: „Wzywam do ujawnienia faktów na ten temat” - czyli, czy był pan podsłuchiwany. : Nie, no to jest w ogóle moim zdaniem... : Ja nie mam ksera, ja mam teraz depeszę PAP. : Nie, no ja mam to ksero, które otrzymałem wczoraj od panów redaktorów w
studio, bo ja niczego jeszcze nie mam. Nawet nie miałem okazji, wyjeżdżałem do Kijowa. : Jest pan w Kijowie, co należy podkreślić. No i dobrze, no i skoro premier pana wzywa to pan ujawni? : Proszę pani, to jest tak, jak wzywać do udowadniania niewinności. Jak może podsłuchiwany informować o tym, jak jest podsłuchiwany. No to przecież, jak można zderzać osobę, która ma poczucia, choćby te fakty, choćby dwa, o których pani powiedziałem, które świadczą o tym, że coś tutaj nie działa, że coś tutaj jest dziwnego. Jak aparat państwa, obywatel, prosty obywatel, który nie ma żadnych instrumentów ma być zderzany z całym aparatem państwa. Ja przyjmuję za dobrą monetę, choć tego akurat w tym piśmie nie ma, twierdzenia, które wcześniej zostały wypowiedziane, że nie jestem podsłuchiwany. Ale na przykład uważam, że dla dobra... : No, wcześniej słyszałam, że pan premier mówił, że jakaś choroba dręczy pana prezydenta w związku z tymi podsłuchami. : Dobrze, w związku z tym ta choroba się jeszcze umacnia w sytuacji, kiedy ja
otrzymuję listy przez dziennikarzy, które dwie godziny przed programem są przesyłane nagłą pocztą z kancelarii premiera do mojego biura. Kto tu jest chory, ja się pytam. : Ale, ja się pytam, czy pan pójdzie na spotkanie z premierem? : Chętnie, chętnie, bo ja uważam, że z premierem warto porozmawiać, nie tyle o tej sprawie, a w ogóle o kilku innych, które mnie niepokoją, może także o sprawach Ukrainy, gdzie teraz jestem. I oczywiście skorzystam z tego zaproszenia. Natomiast uważam, że państwo, które żąda żeby podsłuchiwany udowadniał, że jest podsłuchiwany, niewinny udowadniał, że jest niewinny, no jest po prostu państwem niedemokratycznym. I to jest podstawowy problem. : Czyli pójdzie pan na spotkanie z premierem, ale bez Leszka Millera, który też dostał taki list. : No to jest kolejny, że tak powiem, ciekawy wątek, który może przy innej okazji warto wyjaśnić. Ale naprawdę ilość przypadków, które składają się w tej chwili na... : A tu jaki przypadek jest? : No, dlaczego Leszek Miller, dlaczego w tym momencie
: No bo też mówił. A co się wydarzyło wczoraj z Leszkiem Millerem. : Ale dlaczego on dostaje list w nocy, w sytuacji, w której przecież on może dostać tej list, dostarczony może być mu rano, normalną pocztą, co się stało? : A wczoraj pan się spotkał może z Leszkiem Millerem na kolacji? : Nie, nie spotkałem się na kolacji, ja się będę spotykał z Leszkiem Millerem, bo sytuacja jest taka, jak powiedziałem, wszystkie ręce na pokład. : A rozmawiał pan z nim telefonicznie, wczoraj? : Rozmawiałem oczywiście po tym liście rozmawialiśmy, ponieważ sytuacja jest więcej niż zaskakująca. : Dobrze, panie prezydencie, proszę powiedzieć - nie jest pan mediatorem w Kijowie, nie będzie pan się wtrącał w to, co się dzieje na Ukrainie, bo to są sprawy wewnętrzne, tak rozumiem? : Ja jestem tu jestem przede wszystkim w dwóch rolach. Jestem członkiem międzynarodowej organizacji, nazywa się „Yes”, czyli „Tak” dla integracji Ukrainy z Europą i w takim gronie Anglik, Niemiec, Portugalczyk, Marek Siwiec, wiceprzewodniczący Parlamentu
Europejskiego, Ukraińcy, ja - rozmawiamy co zrobić, jak można utrzymać tę linię proeuropejską Ukrainy. Jestem również szefem rady Instytutu Polityki Strategicznej w swoim gronie będę się spotykał, będziemy dyskutować, natomiast proszę pamiętać, że to, co dzieje się dziś na Ukrainie, jest nieporównywalne z pomarańczową rewolucją. Tam sprawy były czarno-białe, dzisiaj jest to wewnętrzny, bardzo poważny konflikt polityczny, ukraiński o dalekosiężnych i bardzo niedobrych konsekwencjach. : Spotka się pan z prezydentem Ukrainy. : Nie wykluczam, na pewno spotkam się z premierem, na pewno spotkam się z Julią Tymoszenko, bo to już mam w planie, na pewno spotkam się z przewodniczącym parlamentu Morozem, ale to będzie rozmowa raczej starych znajomych i zastanowienie się, co zrobić, tak jak już mówiłem pani w wywiadzie, z tych pięciu historycznych minut Ukraina nie straciła ich wszystkich, bo została jeszcze może minuta, a obawiam się, że na Ukrainie tego poczucia straty czasu i głębokości tego kryzysu, niestety nie ma.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (0)