PolskaKwaśniewski wierzy, że Cimoszewicz zgodzi się kandydować na marszałka Sejmu

Kwaśniewski wierzy, że Cimoszewicz zgodzi się kandydować na marszałka Sejmu

Prezydent Aleksander Kwaśniewski powiedział wywiadzie dla TVN, że wierzy, iż szef MSZ Włodzimierz Cimoszewicz zgodzi się kandydować na stanowisko marszałka Sejmu. Poinformował też, że nie stracił zaufania do Marka Ungiera, a jego dymisję przyjął "z żalem, ale ze
zrozumieniem".

30.12.2004 | aktual.: 30.12.2004 21:44

Prezydent przyznał, że jeśli Cimoszewicz zasiądzie na fotelu marszałkowskim, to będzie "trochę szkoda ministra". Jego zdaniem, potrzebny jest marszałek, który będzie akceptowany przez szerokie grono posłów, doświadczony, z dobrą pozycją w kraju i za granicą.

W ocenie Kwaśniewskiego, być może na ostatnie kilka miesięcy kadencji Sejmu potrzeba marszałka "niezaangażowanego w boje polityczne". Prezydent zareagował tak na uwagę dziennikarki, że Cimoszewicz utrzymuje pewien dystans do polityki i chce się niebawem pożegnać z polityką.

"Jeżeli marszałek Cimoszewicz potwierdzi swą deklarację, że działalność polityczna na niwie polskiej dla niego zamyka się wraz z tym stanowiskiem, może być naprawdę pewnym skarbem na polskiej scenie. Może być rozjemcą, tym, który z dystansu ocenia różne sprawy i proponuje dobre rozwiązania" - ocenił. Na pytanie, czy szef MSZ jest "ostatnią deską ratunku dla SLD", Kwaśniewski odparł: "Belka już jest, myślę, że deska nie jest dzisiaj konieczna".

Prezydent poinformował też, że nie stracił zaufania do Marka Ungiera, a jego dymisję przyjął "z żalem, ale ze zrozumieniem". W poniedziałek Kwaśniewski przyjął dymisję szefa swojego gabinetu i sekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta.

"Do niego osobiście nie straciłem zaufania. Bo on sam przyjął taką oto ocenę, że przy tej ilości różnych komplikacji, lepiej dla urzędu prezydenta, dla samego prezydenta, dla państwa będzie, jeśli odejdzie" - oświadczył prezydent. "To była bardzo godna decyzja" - podkreślił.

Prezydent powiedział, że gdyby zarzuty dotyczące Ungiera pojawiły się w czasie pełnienia przez niego obowiązków w Kancelarii Prezydenta, to kara polityczna byłaby konieczna. "Natomiast, jeśli to (wydarzenia, które stały się podstawą zarzutów wobec Ungiera - PAP) dzieje się kilkanaście lat temu, przed objęciem tego stanowiska, to (...) nie zamieniajmy się w sądy, które chcą decydować, czy ta kara jest już tak wielka, że powinna powodować skutki polityczne, czy nie. W moim przekonaniu, nie było takiego powodu" - dodał.

Pytany dlaczego zgodził się stanąć przed komisją śledczą ds. PKN Orlen prezydent odparł: "Nie chciałbym się znaleźć w sytuacji człowieka, który unika odpowiedzi na pytania". "Od początku wiedziałem, że +gonitwa+ dotyczy prezydenta i gdybym tego oświadczenia (że stanie przed komisją - PAP) nie złożył, to ta +gonitwa+ by cały czas trwała" - powiedział Kwaśniewski.

Dodał, że "chętnie komisję rozczaruje, bo wszystkie te fantasmagorie pana Giertycha są całkowicie niedorzeczne". "To, że komisja tak długo zwleka z poproszeniem mnie o rozmowę, mówi samo za siebie i wierzę, że opinia publiczna odpowiednie wnioski z tego wyciągnie" - podkreślił.

W ocenie prezydenta, wiceprzewodniczący komisji śledczej Roman Giertych traktuje go i jego otoczenie jako swoich przeciwników politycznych i "korzysta ze wszystkich metod, niecnych i kłamliwych". Raport Giertycha dotyczący sprawy PKN Orlen Kwaśniewski nazwał "absolutnym political fiction, strumieniem podświadomości", który został wypowiedziany "w stanie natchnienia".

Zdaniem prezydenta, komisja śledcza powinna wyjaśniać sprawę w sposób bezstronny i obiektywny. "Na pewno nie powinno się czynić z komisji oręża politycznego, co pan Giertych stara się od samego początku bardzo konsekwentnie robić" - ocenił.

Kwaśniewski jest zdania, że zapowiedziana na 5 stycznia rezygnacja Józefa Oleksego (SLD) z funkcji marszałka Sejmu pokazuje, że Oleksy zachowuje się zgodnie ze standardami życia publicznego.

"Sądzę, że powinniśmy to docenić. Nie powinniśmy być tak żądni krwi, żeby do samego końca wymuszać nieobecność w życiu publicznym, zanim ostateczne decyzje zapadną" - powiedział Kwaśniewski. Wyraził też nadzieję, że sąd lustracyjny drugiej instancji uzna racje Oleksego. W ubiegłym tygodniu sąd pierwszej instancji uznał marszałka za "kłamcę lustracyjnego".

Kwaśniewski zapowiedział także, że przyjmie zaproszenie ukraińskiego prezydenta-elekta Wiktora Juszczenki na jego inaugurację. Dodał, że ma nadzieję, iż Juszczenko zaprosi też innych sąsiadów, przede wszystkim prezydenta Rosji Władimira Putina. Prezydent przyznał, że u Putina "ma krechę" za zaangażowanie na Ukrainie, ale to - jego zdaniem - jest konieczna cena. "Byłem przekonany, że jakiś atak musi się zdarzyć, tylko nie wiedziałem kiedy i w jaki sposób - powiedział.

Zdaniem Kwaśniewskiego, Polska pokazała, że jest "bardzo autorska w polityce europejskiej" - na przykład podczas negocjacji na temat Traktatu Konstytucyjnego UE, a przede wszystkim w sprawie ukraińskiej.

Sprawa ukraińska jest - w ocenie prezydenta - dowodem na to, że Polska może prowadzić dobrą politykę w UE, "jeżeli Juszczenko jako polityk zachowuje wdzięczność". "Niestety, to, o czym ja się przekonałem wielokrotnie w kraju i za granicą, że słowo wdzięczność jest najrzadziej występujące w kontaktach między politykami" - powiedział Kwaśniewski.

Prezydent zapewnił, że jego żona podjęła decyzję, że nie wystartuje w wyborach prezydenckich. "Ona podjęła ostateczną decyzję, nie będzie kandydowała" - oświadczył. "Uważa, że być ze mną na kolejne lata, w takim życiu prywatnym, jest dużo lepszym pomysłem, aniżeli życie polityczne" - dodał.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)