Kwaśniewski i "Życie" wracają na wokandę
W najbliższy wtorek Sąd Apelacyjny w
Warszawie ponownie rozpatrzy sprawę wytoczoną dziennikowi "Życie"
przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego za sugestię rzekomych
kontaktów z oficerem wywiadu ZSRR i Rosji Władimirem Ałganowem.
19.10.2003 15:47
W maju 2003 r. Sąd Najwyższy zwrócił sprawę sądowi II instancji, uwzględniając kasację "Życia" i uchylając wyrok Sądu Apelacyjnego z 2001 r. Nakazywał on temu nieistniejącemu już dziennikowi przeproszenie prezydenta za podanie w 1997 r., że od 5 do 15 sierpnia 1994 r. przebywał w Cetniewie razem z Ałganowem.
Jak wyjaśniał w ustnym uzasadnieniu orzeczenia SN sędzia Tadeusz Wiśniewski, SA ma teraz rozważyć, czy dziennikarze mogą odpowiadać za naruszenie dóbr osobistych, w sytuacji gdy dochowali wymogu rzetelności i staranności na etapie zbierania informacji (co przyznały oba sądy), choć okazały się one nieprawdziwe.
Dlatego nie można wykluczyć, że powództwo wytoczone przez prezydenta okaże się bezzasadne, choć procesy obu instancji wykazały, że nie było go w Cetniewie w okresie, o którym pisało "Życie". SA może albo zwrócić sprawę do I instancji, albo wydać własny wyrok (od którego można się będzie znów odwołać do SN).
Sędzia Barbara Trębska, rzecznik Sądu Apelacyjnego w Warszawie, przypomina, że zgodnie z decyzją SN, trzeba będzie w ponownym postępowaniu uzupełnić jeszcze dowody, by określić, czy rzeczywiście dziennikarze dochowali w tej sprawie rzetelności i staranności.
"Jestem zaskoczony, gdyż tym rozstrzygnięciem sąd zmienił dotychczasową linię orzecznictwa" - powiedział po wyroku SN mec. Andrzej Sandomierski, pełnomocnik prezydenta, który liczył na zakończenie sprawy przed SN._ "Staranność i rzetelność bez prawdy nie istnieją"_ - oświadczył. Pozwani podkreślali, że nie jest to ich zwycięstwo, ale wolności prasy. "Sąd dał zielone światło temu, żeby dziennikarze w Polsce poszukiwali prawdy" - oświadczył jeden z autorów inkryminowanego tekstu, Rafał Kasprów.
W sierpniu 1997 r. "Życie" napisało, że między 5 a 15 sierpnia 1994 r. Kwaśniewski, ówczesny lider SLD, spędzał wakacje z Ałganowem w ośrodku "Rybitwa" w Cetniewie. Gazeta powoływała się na świadków oraz rachunki Kwaśniewskiego i Ałganowa za pobyt. Kwaśniewski pozwał gazetę do sądu. Był to pierwszy w Polsce proces cywilny wytoczony prasie przez urzędującego prezydenta.
W maju 2000 r., po procesie, w czasie którego część świadków "Życia" zeznała inaczej, niż wcześniej opowiadała dziennikarzom, Sąd Okręgowy w Warszawie wydał wyrok korzystny dla prezydenta.
Sąd uznał, że reporterzy, dochowując staranności na etapie zbierania informacji, nie dochowali rzetelności i odpowiedzialności za słowo przy pisaniu tekstu. Zdaniem sądu, informacje, jakimi dysponowali, nie dawały podstaw do napisania, że między 5 a 15 sierpnia, gdy w Cetniewie był Ałganow, przebywał tam Kwaśniewski (prezydent przedstawił dokumenty świadczące, że choć w tym czasie w Cetniewie miał wykupiony pokój, to naprawdę przebywał gdzie indziej - w Warszawie i za granicą). Przegrywając proces w I instancji, gazeta nie musiała jednak wpłacać 2,5 mln zł dla powodzian, jak chciał prezydent.
W lutym 2001 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie oddalił apelację "Życia" i utrzymał nakaz przeprosin Kwaśniewskiego. Uznał jednak, że gazeta nie musi przepraszać za zdjęcia z artykułu i podpis pod nimi (były to zdjęcia Kwaśniewskiego i Ałganowa, podpisane "koledzy z plaży"). W pozostałej - zasadniczej - części Sąd Apelacyjny utrzymał wyrok Sądu Okręgowego. "Życie" złożyło w SN kasację.
W grudniu 2002 r. "Życie" upadło, ale nie ma to wpływu na proces.