Kuźniar o NATO: problem w budżecie, nie w pryncypiach
W NATO nie ma sporu o zasadniczą rolę zapisu o wspólnej obronie, chodzi raczej o to, jakie zdolności rozwijać, by utrzymać wiarygodność, i skąd wziąć na to pieniądze - powiedział prezydencki doradca prof. Roman Kuźniar przed szczytem NATO w Chicago.
W swoim stanowisku na szczyt, który odbędzie się 20-21 maja, polska delegacja zaakcentuje potrzebę zachowania równowagi między operacjami reagowania kryzysowego a tradycyjną rolą sojuszu polegającą na kolektywnej obronie terytoriów członkowskich. Jak powiedział ostatnio prezydent Bronisław Komorowski, chodzi o to, by sojusz przygotowywał się do działań wynikających z artykułu 5. Traktatu Waszyngtońskiego, tj. zapisu o kolektywnej obronie.
Głównymi tematami szczytu będą obecność w Afganistanie po zakończeniu operacji bojowej w roku 2014, ogłoszenie wstępnej gotowości sojuszniczego systemu obrony przeciwrakietowej i inicjatywa Smart Defense ("inteligentnej obrony"), polegająca na wspólnych międzynarodowych projektach pożytecznych dla NATO, a łatwiejszych do sfinansowania przez budżety poszczególnych państw.
Smart Defense zakłada przejmowanie zadań obronnych państw członkowskich o ograniczonych zdolnościach w jednej dziedzinie przez inne państwa sojuszu. Chodzi o wspólne, wielonarodowe projekty łatwiejsze do udźwignięcia przez budżety narodowe. W Chicago NATO ma ogłosić rozpoczęcie 20-30 takich projektów.
- W tej chwili sporu o artykuł 5. już nie ma. Toczył się taki spór trzy-cztery lata temu, gdy były dążenia, by sojusz nadmiernie globalizować, bez oglądania się na zaplecze. Dzisiaj jest pytanie o priorytety: jakie zdolności rozwijać, by zachować wiarygodność artykułu 5., i skąd wziąć na to pieniądze. Problem w tej chwili jest raczej w budżecie niż w pryncypiach - powiedział Kuźniar..
- To, co jest dzisiaj problemem, to to, że nie na wszystko wystarcza pieniędzy. Sojusz, w tym my, wydaje pieniądze na ekspedycje - dodał Kuźniar. Przypomniał słowa prezydenta Bronisława Komorowskiego, który wezwał do zakończenia misji afgańskiej, by zaoszczędzone pieniądze przeznaczyć na modernizację armii.
Odnosząc się do inicjatywy Smart Defense prezydencki doradca ds. międzynarodowych powiedział, że "dopasowywanie zdolności do budżetu, którym dysponujemy, to nic nowego". - Starania, by to, co każdy może wnieść, jak najlepiej wykorzystać dla ogólnych zdolności sojuszu, czyniono od początku NATO. To nie tak, że wcześniej była stupid defence, a teraz nagle jest smart - zaznaczył Kuźniar.
Jego zdaniem termin "smart defence" "to na razie trochę błyskotka konceptualna". - My czasami w Sojuszu Północnoatlantyckim i w Unii Europejskiej wymyślamy sobie jakąś taką błyskotkę, bawimy się nią dwa, trzy lata, a potem zajmujemy się czymś innym - powiedział.
Zdaniem Kuźniara dyskusja może się wiązać z wyborem, jakie zdolności rozwijać w ramach Smart Defense. Według niego należałoby przyznać pierwszeństwo obronie przeciwrakietowej i systemowi obserwacji z powietrza AGS, ideę Smart Defense można by też zastosować do projektów logistycznych związanych ze wspólnymi ćwiczeniami wojskowymi.
Zdaniem politologa w Chicago nie należy oczekiwać wiążących decyzji dotyczących obecności w Afganistanie po roku 2014, kiedy ma się zakończyć operacja ISAF.
- Sytuacja na miejscu nie rozwija się tak, jak niektórzy oczekiwali. Podejrzewam, że dyskusja, jak ma wyglądać obecność NATO po 2014 roku, nie zakończy się w Chicago, że będą jeszcze pomysły, presje, ochoty, by kontyngent natowski był większy czy bardziej aktywny niż przewidywaliśmy jeszcze w Lizbonie. Ten szczyt nie zakończy dyskusji - przewiduje Kuźniar.