Kurski: pijaczki spod budki mówili "wróciłem z Filipin"
Nie bardzo wierzę w wyjaśnienie Aleksandra Kwaśniewskiego na temat jego niedyspozycji w Szczecinie. Taki dowcip już słyszałem w środę wieczorem w Gdańsku, jak ludzie pijani do siebie mówili: właśnie wróciłem z Filipin - powiedział Jacek Kurski z PiS w "Salonie Politycznym Trójki".
"Salon Polityczny Trójki": Wygląda na to, że chyba powinniśmy przeprosić Aleksandra Kwaśniewskiego - wszyscy, którzy podejrzewali, że mógł mieć w Szczecinie jakiś problem z alkoholem. Pojawiło się wytłumaczenie, że to jest wirus z zagranicy. Jak mówi Wojciech Olejniczak - jakieś choróbsko, bakterie. Były prezydent mówi - to wirus z Filipin. Pan wierzy w to wyjaśnienie?
Jacek Kurski: Szczerze mówiąc, mało w to wierzę, bo na tej samej zasadzie należałoby przeprosić Aleksandra Kwaśniewskiego już po tym, jak okazało się, że jego niedyspozycja w Charkowie była wynikiem "zespołu goleni", czy też trzeba przeprosić pana Lecha Wałęsę, czy też jego syna za "pomroczność jasną". Nie dajmy się zwariować. Uważam, że tu lepiej stanąć w prawdzie, przyznać się - zdarzyło się, nadużyłem - koniec, kropka. A nie wymyślać na poczekaniu jakieś choroby. Bo już słyszałem taki dowcip o pijaczkach zataczających się gdzieś pod budką z piwem, że oni też właśnie wrócili z Filipin.
Pan zna pijaczków spod budki z piwem?
- Nie. Taki dowcip już słyszałem w środę wieczorem w Gdańsku, jak ludzie pijani do siebie mówili: właśnie wróciłem z Filipin. Myślę, że społeczeństwo również nie uwierzy w tego rodzaju wytłumaczenie. To bardzo przykra sytuacja. Mówię to również jako człowiek obozu przeciwnego politycznie Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, dlatego, że widok słaniającego się na nogach i coś tam bełkoczącego Aleksandra Kwaśniewskiego jest przykry nawet dla nas, ludzi, którzy głosowali przeciwko jego prezydenturze. Był przez 10 lat prezydentem, nosi w sobie cząstkę majestatu RP, czasem reprezentuje Polskę zagranicą. Musi coś z tym zrobić. To jest bardzo poważna sprawa.
Przeczytaj cały wywiad