Kuriozum w Poznaniu. Kibice oglądali mecz przed zamkniętym stadionem
Niedzielny mecz Lecha z Piastem Gliwice wyglądał dość kuriozalnie. Piłkarze grali przy pustych trybunach, a tłum kibiców dopingował ich, oglądając transmisję na telebimie przed stadionem.
Wojewoda wielkopolski kilka tygodni temu ogłosił, że nie wyraża zgody na wpuszczenie publiczności na mecz Lecha z Piastem. Twierdził, że to jedyny sposób, aby uniemożliwić wejście na obiekt 40 niezidentyfikowanych osób, które w trakcie poprzedniego meczu ligowego odpaliły race.
Kibice postanowili jednak wspólnie dopingować swoją drużynę przed stadionem. Ich spotkanie miało charakter zgromadzenia publicznego, o czym uprzedzono władze miasta. Dzięki wsparciu firmy STS, sponsora strategicznego poznańskiego klubu, między III i IV trybuną ustawiono telebim, na którym wyświetlono mecz.
Zgromadzenie miało liczyć do trzech tysięcy osób, ale ostatecznie w ten sposób mecz postanowiło oglądać kilkuset fanów i to bardzo różnych – od szalikowców z „Kotła” po rodziny z małymi dziećmi. Frekwencja i tak była spora, jeśli weźmie się pod uwagę upał, jaki panował w niedzielne popołudnie w Poznaniu. Plac, na którym kibice oglądali mecz, był rozgrzany niczym patelnia. Ulgę przynosiła tylko kurtyna wodna ustawiona obok przez strażaków.
Mimo upalnej pogody poznańscy kibice nie żałowali gardeł i raz po raz głośno krzyczeli „Jesteśmy z wami, Kolejorz, jesteśmy z wami!” w nadziei, że piłkarze na stadionie ich usłyszą. Usłyszeli.
- Wiemy, że kibice byli przed stadionem i starali się nas wspomóc dopingiem. Słyszeliśmy to i bardzo im za to dziękujemy - mówił po meczu Dawid Kownacki, napastnik Lecha.
Cała spotkanie kibiców przed stadionem przebiegło bardzo spokojnie. Gdy na początku meczu ktoś odpalił petardę, natychmiast został zrugany przez prowadzącego doping. Spotkanie Lech wygrał 4:0, a po ostatnim gwizdku piłkarze pojawili się na jednej z trybun, aby podziękować kibicom za prowadzony w tak nietypowy sposób doping.
- To, co się wydarzyło dzisiaj na Bułgarskiej, zabija futbol – powiedział po meczu Mariusz Rumak, trener Lecha. – Jeżeli tak to ma wyglądać, to ja nie zamierzam dalej pracować jako trener. Mam nadzieję, że ta sytuacja już nigdy więcej się nie powtórzy.
Przypomnijmy, że wojewoda wielkopolski zapowiedział, że zamierza zamykać stadion po każdym meczu, na którym dojdzie do odpalenia rac przez kibiców.