Kurier rozwoził paczki ambulansem. Ratownicy: To skandal
Zamiast aparatury ratującej życie, stosy przesyłek. Maska wciąż z napisem: ambulans. Ratownicy są oburzeni. - Mieliśmy raz pilne wezwanie do pacjenta z dusznościami. Przez okno machała kobieta, wbiegliśmy. Okazało się, że czekała na kuriera, a pacjent był w bloku obok - opowiada Krzysztof Koliński, ratownik.
Problem w tym, że używaną karetkę może kupić każdy. Wystarczy wejść na portal aukcyjny. Nawet pogotowia czy szpitale sprzedają swoje samochody i nie zdejmują z nich oznaczeń. - Organizują konkursy ofert, w których samochód bierze ten, kto da więcej. Co ta osoba później z karetką zrobi, to już jest jej sprawa. Dlatego możemy spotkać takie absurdy, jak kurier jeżdżący ambulansem - oburza się Jakub Nelle, ratownik z wieloletnim doświadczeniem.
Poza tym zdarzają się pojazdy łudząco podobne do karetek pogotowia: pogotowie drobiowe, budowlane, mobilne studio tatuażu. - Osoba, która patrzy z daleka, myśli, że to podjechała karetka. Tak samo może pomyśleć kierowca patrząc w lusterko. Oni wprowadzają ludzi w błąd. Ludzie mogą przestać reagować na widok prawdziwej karetki i myśleć, że jadą przebierańcy - zauważa Nelle i podkreśla, że takie reklamowe zabiegi powinny być zabronione.
Wezwała karetkę, bo myślała, że to kurier
Krzysztof Kotliński, ratownik z Łodzi, był dwa lata temu uczestnikiem kuriozalnej sytuacji. Jechał na sygnale do pacjenta. Kod 1: najpilniejszy, pacjent ma duszności. - Nie mieliśmy informacji, która to klatka w bloku, ani które to piętro - opowiada ratownik. Podjeżdżając pod podany adres zauważyli, że w oknie macha kobieta. - Wezwanie mieliśmy blok dalej, ale kobieta machała nam bardzo namiętnie. Pomyśleliśmy, że musiała ze stresu pomylić adres w zgłoszeniu - kontynuuje. Potem zobaczyli, że drzwi wejściowe do klatki są otwarte. Tak, jakby ktoś czekał na ratowników. Zabrali więc sprzęt, wyskoczyli z samochodu i pobiegli na górę.
- Gdzie jest pacjent? - zapytał ratownik wchodząc do mieszkania. - Jaki pacjent? - odpowiedziała kobieta w drzwiach. - Otrzymaliśmy wezwanie do mężczyzny, który ma duszność - tłumaczył ratownik. - Ale ja żadnej karetki nie wzywałam - brzmiała odpowiedź. - To dlaczego pani machała z okna tak, jakby wezwanie było tutaj? - zapytał ratownik. - Myślałam, że to kurier.
Ratownicy nie kryli zdumienia i oburzenia. - Pracuję osiem lat i dawno nie byłem tak zszokowany jak wtedy. Przy takich wezwaniach liczy się każda sekunda, a my straciliśmy tam dwie minuty - mówi pan Krzysztof. I dodaje, że używanie starych karetek do celów innych, niż ratowanie ludzkiego życia, powinno być surowo karane.
Napisy trzeba zdjęć, ale to martwe prawo
Zgodnie z prawem stary ambulans może sobie kupić każdy. Ale już nie każdy może jeździć z oznaczeniami. Kodeks Wykroczeń przewiduje karę grzywny dla osoby, która posiada w pojeździe wyposażenie pojazdu uprzywilejowanego, ale nie jest do tego upoważniona. Chodzi tutaj o sygnały świetlne, dźwiękowe, ale również napisy.
- Te przepisy są martwe - mówi zrezygnowany Jakub Nelle. Obaj ratownicy podkreślają zgodnie, że w tej kwestii potrzebna nam bardziej surowych przepisów, które odpowiednie służby będą konsekwentnie egzekwować.