Kurczuk: notki we "Wprost" nie mogłem traktować poważnie
Notatki w tygodniku "Wprost" o sprawie
Rywina nie mogłem traktować jako informacji o przestępstwie, a
taka ocena mogła wręcz ośmieszyć czy skompromitować prokuraturę -
oświadczył w piątek przed sejmową komisją śledczą minister
sprawiedliwości Grzegorz Kurczuk.
Zaznaczył, że głównym elementem wszystkich jego decyzji, przemyśleń i zachowań w sprawie Rywina była dbałość o przestrzeganie prawa. Jak wyjaśnił, według Kodeksu postępowania karnego, "wszczęcie postępowania przygotowawczego jest dopuszczalne, gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa, co nie może się opierać na niczym nie popartych domysłach i przypuszczeniach", a musi to być poparte dowodami.
Kurczuk dodał, że jego powściągliwość w sprawie wynikała też m.in. z obawy, by nie uwikłać prokuratury w sprawy i emocje pozaprawne natury komercyjnej i politycznej. Tymczasem - jak powiedział - wokół nowelizacji ustawy o rtv spory polityczne narastały przez cały ubiegły rok.
Podkreślił jednak, że "nic nie powstrzymałoby go przed poleceniem wszczęcia śledztwa, gdyby podejrzenie o popełnieniu przestępstwa było na jakimś etapie wiarygodne, gdyby były dowody".
Minister powiedział, że po raz pierwszy zetknął się ze sprawą Rywina w pierwszej dekadzie września ub. roku, kiedy został o tę sprawę zapytany w audycji "Kropka nad i", jednak w sposób mało konkretny i mało precyzyjny. "Nie znałem w tamtym momencie, ani sprawy jako takiej, ani nawet notatki w tygodniku Wprost, na który się powołano. Nie słyszałem o zdarzeniu, o które zostałem zagadnięty" - powiedział Kurczuk. Dodał, że zapowiedział wówczas, iż zainteresuje się sprawą.
Polecił współpracownikom przejrzenie prasy i znalezienie informacji, na którą się powołano w "Kropce nad i", oraz innych wzmianek na ten temat. Według Kurczuka, dostarczono mu dwa wycinki prasowe - notkę z Wprost, ze stron zwanych "plotkarskimi", a także wywiad Lwa Rywina z Życia Warszawy z 6 września. Rywin miał w tym wywiadzie - według ministra - jednoznacznie zaprzeczyć informacji Wprost, ośmieszyć je i twierdzić, że prowadził rozmowy biznesowe, a niektórzy mylą politykę z negocjacjami handlowymi.
"Po przeanalizowaniu treści obu tekstów, głównie notatki we Wprost, doszedłem ze współpracownikami, prokuratorami do wniosku, że jej treść jest niepoważna i nieprawdopodobna, wobec czego ingerencja prokuratora byłaby bezpodstawna, a nawet i śmieszna" - powiedział Kurczuk. Dodał, że nie wpłynęło też w tej sprawie żadne doniesienie do prokuratury.
Zdaniem ministra, niepoważny ton notatki wykluczał prawdopodobieństwo zaistnienia opisanego tam zdarzenia. "Wartość poznawczą tej notatki pod względem prawnym przekreślało już nawet samo słownictwo - odstręczające i wywołujące tylko jedno skojarzenie: magiel albo - jak kto woli - bulwar - oświadczył. - Brak było w treści tej notatki rzeczowej informacji o popełnieniu czynu, który wyczerpywałby znamiona przestępstwa, czy to płatnej protekcji czy łapownictwa".
Ponadto - zdaniem Kurczuka - żartobliwy ton notki podważał jej wiarygodność i trudno było na jej podstawie wydawać oceny prawne. Dodał, że później, na tych samych stronach tygodnika zamieszczono m.in. "bzdurną plotkę o naszym prezydencie i pewnej piosenkarce".