Kulisy reportażu o neonazistach. Kittel: "Mogło stać się coś złego"
Dziennikarze Superwizjera TVN przeniknęli do środowiska polskich neonazistów. Praca nad reportażem trwała rok. O kulisach powstania materiału i ryzyku, jakie ponosili dziennikarze, opowiada Wirtualnej Polsce jeden z jego autorów, Bertold Kittel.
Reportaż "Polscy neonaziści" to efekt dziennikarskiej prowokacji, dzięki której poznaliśmy kulisy działalności stowarzyszenia "Duma i Nowoczesność" oraz związanych z nim zwolenników ideologii Adolfa Hitlera. Stowarzyszenie funkcjonuje legalnie, a ze statusu organizacji wynika, że działa na rzecz obronności państwa. Jest także organizacją pożytku publicznego i może pozyskiwać środki z odpisu 1 proc. podatku.
Oni się nie kryją
Dziennikarzom udało się zdobyć zaufanie środowiska polskich neonazistów, dzięki czemu zaopatrzeni w sprzęt do nagrywania i ukryte kamery mogli wziąć udział m.in. w imprezie z okazji 128. Urodzin Adolfa Hitlera. – Nad materiałem pracowaliśmy w sumie około roku. Zaczęło się od poznania osób, które działają w tym środowisku. Tutaj nie potrzebna była żadna szczególna inicjatywa. Może wcześniej, gdy te środowiska były monitorowane przez organy państwa, bardziej się kryły. Teraz jednak przestały. Nie ma konieczności, by specjalnie wkupywać się w ich szeregi – mówi Bertold Kittel, współautor reportażu.
Dziennikarz nie chce zdradzić, czy osoby, które przeniknęły do środowiska neonazistów, to dziennikarze. – Wolałbym nie mówić, kim są i w jaki sposób pracujemy pod przykryciem. Na nagraniu widać, jak jeden z członków stowarzyszenia jest zaskoczony, że dostał zaproszenie na imprezę niezabezpieczonym komunikatorem internetowym. To pokazuje, że te grupy ekstremistyczne w miarę otwarcie prowadzą swoją działalność - mówi Kittel. I dodaje: - Dlatego nie było bardzo trudno się z nimi skontaktować. Nasi ludzie nie musieli się wykazać znajomością osób z tego środowiska, by się do niego dostać. Nie byli raczej wyjątkowo sprawdzani.
Duże ryzyko
Dziennikarze TVN na spotkania z neonazistami chodzili ze sprzętem do nagrywania. - Istniało ryzyko, że może im się stać coś złego. Przebywali w trudno dostępnych miejscach. Gdyby ktoś znalazł ukrytą kamerę, to różnie mogłoby się to skończyć. Mieliśmy tego świadomość, dlatego chylę czoła przed ich odwagą. Zwykle bardzo starannie rozważamy wszelkiego rodzaju za i przeciw. Penetrację środowiska neonazistowskiego uznaliśmy za tak istotną, że naprawdę bardzo przesunęliśmy granicę naszego bezpieczeństwa osobistego – mówi dziennikarz.
Dziennikarze Superwizjera na tyle zdobyli zaufanie środowiska, że otrzymali zaproszenie na imprezę z okazji urodzin Hitlera, która zorganizowano w lesie w pobliżu Wodzisławia Śląskiego. Na nagraniu widać ogromną płonącą swastykę, flagi ze swastykami, a nawet tort ze swastyką ułożoną z czekoladowych wafelków. Na honorowym miejscu znajdowało się też popiersie Hitlera. - Za Adolfa Hitlera, za naszą ukochaną ojczyznę, Polskę, i za nas zebranych, trzykrotne Sieg heil - zaintonował jeden z uczestników imprezy.