Kulisy awantury u Jaworowicz. Fabisiak: chcieli mnie przestraszyć. Rutkowski: powinni się leczyć
Podczas nagrań programu "Sprawa do reportera" doszło do awantury, a wszyscy goście wyszli ze studia. - Pani Jaworowicz specjalnie zaprosiła Rutkowskiego do studia, żeby mnie przestraszył, żebyśmy przestali walczyć o nasze dzieci - zarzuca twórcom programu Michał Fabisiak, który spowodował zamieszanie. - Dla mnie to stowarzyszenie ludzi, którzy powinni się leczyć - ostro ocenia działalność Fabisiaka Krzysztof Rutkowski.
Zamaskowani ochroniarze w studiu
Obawy Michała Fabisiaka wzbudziło dwóch, dobrze zbudowanych i zamaskowanych ochroniarzy, którzy wkroczyli do studia razem z Krzysztofem Rutkowskim. - Prowadząca zapytała, czy będzie w studiu jakaś "akcja". Rutkowski odpowiedział, że być może będzie - opisuje przebieg zdarzeń Fabisiak. - Zacząłem nagrywać, bo obawiałem się, że Rutkowski mnie pobije, a wszyscy o agresję oskarżyliby mnie - tłumaczy się w rozmowie z WP prezes stowarzyszenia Dzielny Tata.
- Byłem z ludźmi, którzy mogliby by go z krzesłem wynieść, tak żeby nietykalności cielesnej nie naruszać - przyznaje w rozmowie z WP Krzysztof Rutkowski - Jednak nie chciałem posuwać się do tego rodzaju działań. To nie jest tak, że pan Fabisiak miał się kogokolwiek obawiać - podkreśla detektyw. Jak mówi, jeden z jego ludzi podszedł do Fabisiaka i grzecznie poprosił, aby ten skończył nagrywać.
Inny gość programu, Tomasz Terlikowski, przyznaje jednak, że wpuszczenie zamaskowanych osób do studia wzbudziło jego wątpliwości - Błędem było wpuszczenie dwóch zamaskowanych osób - stwierdza w rozmowie z WP Terlikowski. - Nie powinny znajdować się w pomieszczeniu, ale nie było żadnej sytuacji bezpośredniego zagrożenia dla pana Fabisiaka - dodaje dziennikarz.
Walka z cenzurą czy naruszenie praw autorskich?
- Pierwszy zwróciłem uwagę na to, że pan Fabisiak nagrywa - mówi Krzysztof Rutkowski. - Skierował telefon na moją osobę, a ja nie życzyłem sobie, aby mnie nagrywał - opisuje sytuacje. To spowodowało całą awanturę. Michał Fabisiak nagrywał wydarzenia w studiu i transmitował je na Facebooka. Tego nie życzyli sobie uczestnicy programu, którzy postanowili opuścić studio. Sama prowadząca przyznała swoim gościom racje i również wyszła.
Zobacz, co wydarzyło się podczas nagrania programu:
- Jeżeli program jest nagrywany dla telewizji, jego transmitowanie na żywo podczas nagrania, jest naruszaniem praw autorskich telewizji i prawa do wizerunku osób, które są w studiu - ocenia Tomasz Terlikowski. - To nie ma nic wspólnego z cenzurą. Michał Fabisiak nie zastosował się do jasnych i oczywistych poleceń prowadzącej program - zauważa dziennikarz.
Jednak Fabisiak broni się cytując konstytucję. - Konstytucja mówi, że zabrania się cenzury. Według mnie zostały złamane moje konstytucyjne prawa - odpiera zarzuty. - Uważam, że wyłączenie mojej komórki miało na celu ocenzurowanie prawdy, jaka miała być przekazana w programie - twierdzi. Podkreśla również, że nigdy nie został mu przedstawiony regulamin programu, który nagrywania by zakazywał. - Poproszono mnie tylko o podpisanie zgody na wykorzystanie wizerunku - stwierdza.
Burza wokół stowarzyszenia
Michał Fabisiak czuje się pokrzywdzony, bo, jak twierdzi, siedem lat temu niesłusznie odebrano mu dziecko. Od tamtego momentu walczy również w imieniu innych ojców, którzy zmagają się z podobnym jak on problemem. Wszyscy zrzeszeni są w stowarzyszeniu Dzielny Tata i próbują odzyskać swoje dzieci. Ich działalność wzbudza jednak wiele kontrowersji.
Krzysztof Rutkowski nazywa członków stowarzyszenia wprost "nieudacznikami". - Są po prostu żałośni - ocenia. - Jedyny element, który oni realizują, to jest zabrać kobiecie to, co dla niej najcenniejsze. Czyli nie pierścionek lub mieszkanie, ale dziecko. Dla mnie to stowarzyszenie ludzi, którzy powinni się leczyć - mówi Krzysztof Rutkowski. - Starają się robić wszystko, żeby odbierając dzieci kobietom, pozbawiać ich kontaktu z nimi. To najgorsze, co może zrobić mężczyzna w stosunku do kobiety - ocenia detektyw.
Krytycznie o działaniu organizacji Fabisiaka wypowiada się również Tomasz Terlikowski. - Widzę problem z prawem dzieci do wychowania przez obje rodziców. Uważam, że polskie sądy orzekają czasem niesprawiedliwie, kierując się wyłącznie interesem matek, a nie ojców - ocenia Tomasz Terlikowski. - Natomiast nie sądzę, aby metody przyjęte przez pana Fabisiaka i jego organizację w jakikolwiek sposób służyły ojcom. Uważam, że są raczej dla nich szkodliwe, niż w jakikolwiek sposób pomocne - podsumowuje.