ŚwiatKubańczycy cieszą się z choroby Castro

Kubańczycy cieszą się z choroby Castro

Tysiące amerykańskich Kubańczyków świętowały w nocy z poniedziałku na wtorek w Miami na Florydzie wiadomość o operacji Fidela Castro i tymczasowym przekazaniu przez niego władzy na Kubie swemu bratu Raulowi.

01.08.2006 17:31

Komunistyczny dyktator Kuby po raz pierwszy w czasie swych ponad 47-letnich rządów scedował władzę na kogoś innego. Kubańscy imigranci i ich dzieci są przekonani, że choroba Castro oznacza, iż jego dni są policzone i reżim - oparty w znacznej mierze na charyzmatycznej osobowości Fidela - musi po jego śmierci upaść.

Kubańscy mieszkańcy Miami tańczyli w nocy na ulicach "małej Hawany", trąbili klaksonami, powiewali kubańskimi flagami i skandowali antycastrowskie hasła. Mam nadzieję, że ten s...syn wkrótce umrze - powiedział w telewizji CNN jeden z manifestantów.

Obserwujemy koniec tego prawie 50-letniego terrorystycznego reżimu - powiedział lokalnej telewizji republikański kongresman z Florydy Mario Diaz-Balart, główny przedstawiciel "kubańskiego lobby" w Kongresie USA. Jest on spowinowacony z rodziną Fidela Castro.

Niektórzy uczestnicy demonstracji w Miami mówili, że Castro prawdopodobnie już nie żyje. Ich zdaniem, oficjalny komunikat o chorobie i czasowym transferze władzy wydano tylko po to, by zyskać na czasie i lepiej przygotować sukcesję. Nie ma żadnego potwierdzenia tych pogłosek.

Jako swego następcę, Castro namaścił swojego brata Raula, młodszego od niego tylko o pięć lat. Jest on znany z lojalności wobec Fidela - i uważany za zwolennika jeszcze twardszej linii.

W Waszyngtonie słychać też spekulacje o ukrytej walce o sukcesję - według jednego z obserwatorów sceny kubańskiej wypowiadającego się w radiu NPR, toczy się ona między "fidelistami" i "raulistami".

Wymienia się też nazwiska przewodniczącego kubańskiego parlamentu Ricarda Alarcona i ministra spraw zagranicznych Felipe Roque, jako potencjalnych kandydatów do przejęcia władzy.

Administracja USA nie komentuje tych spekulacji. Rzecznik Białego Domu Peter Watkins powiedział, że rząd "uważnie obserwuje sytuację" na Kubie.

Przebywający w poniedziałek w Miami prezydent George W. Bush przypomniał, że jego administracja ma plan na wypadek śmierci Castro. Przewiduje on wydanie 80 mln dolarów z budżetu USA na pomoc humanitarną dla Kubańczyków, a także zorganizowanie na Kubie wolnych wyborów i budowę demokratycznych instytucji.

Waszyngton przewiduje, że po ewentualnym zgonie Castro może dojść do zamieszek, rewolucji i obalenia reżimu. Obawia się też masowego napływu do USA uchodźców w razie takiego wybuchu.

Wielu ekspertów przestrzega jednak, aby nie wiązać przesadnych nadziei z odejściem dyktatora. Ich zdaniem, zwłaszcza emigranci w Miami nie powinni liczyć, że wrócą do władzy, gdyż nie są na wyspie popularni.

Od 1961 roku Stany Zjednoczone utrzymują embargo ekonomiczne na Kubę, zaostrzone jeszcze za rządów republikańskiej administracji Busha.

Jest ono szeroko krytykowane w US. Zdaniem krytyków, korzysta na nim tylko Castro, gdyż ułatwia mu to zwalanie gospodarczych niepowodzeń reżimu na amerykańskie sankcje.

Tomasz Zalewski

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)