Kuba: cztery lata dla Hiszpana za wypadek, w którym zginął Oswaldo Paya
Kubański sąd skazał Hiszpana Angela Carromero na cztery lata więzienia za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym - podały władze. W wypadku auta, którym kierował 27-latek, zginął znany kubański dysydent Oswaldo Paya oraz inny opozycjonista.
15.10.2012 19:20
Proces młodego Hiszpana odbył się 5 października w Bayamo, na wschodzie Kuby. To tam pod koniec lipca doszło do wypadku. Według rządowego portalu Cubadebate, na którym ukazał się oficjalny komunikat w sprawie wyroku, powodem wypadku było "lekkomyślne zachowanie" Carromero. Prokuratura domagała się kary siedmiu lat więzienia, podczas gdy obrona chciała uwolnienia podsądnego.
W oświadczeniu opublikowanym na rządowej stronie internetowej poinformowano, że zarówno Hiszpan, jak i prokuratura mogą złożyć odwołanie od wyroku. Jeśli żadna ze stron tego nie zrobi, możliwa będzie ekstradycja. Porozumienie między Kubą a Hiszpanią zakłada odbywania kary przez skazanych w swoich krajach.
Carromero, szef młodzieżówki rządzącej w Hiszpanii Partii Ludowej (PP), kierował wynajętym samochodem, który 22 lipca br. miał wypadek i uderzył w drzewo w pobliżu Bayamo. W wypadku zginęło dwóch kubańskich dysydentów: 60-letni Paya, który był liderem opozycyjnego Chrześcijańskiego Ruchu Wyzwolenia oraz należący do ruchu 31-letni Harold Cepero.
Rodzina Payi odrzuca oficjalną wersję przyczyn wypadku i nie wniosła oskarżenia przeciwko Hiszpanowi, uznając, że jest on niewinny.
Z oficjalnego raportu wynika, że samochód jechał zbyt szybko, raptownie hamował i kierowca utracił kontrolę nad autem. W oficjalnej wersji nie wspomniano o udziale w wypadku innego pojazdu, na co wskazuje rodzina dysydenta. Według córki Payi w dniu wypadku świadkowie mówili o czerwonej ładzie, która jechała równolegle do samochodu jej ojca. Rodzina dysydenta zażądała w związku z tym śledztwa "niezależnego od rządu".
Jednak podczas procesu Carromero zapewniał, że w pobliżu nie było innego auta - pisze hiszpański dziennik "El Pais".
27-latek, który wyraził skruchę i przeprosił rodziny zabitych, twierdzi, że nie przekroczył dozwolonej prędkości. Mówił, że "ostatni raz gdy spojrzał na licznik, wskazywał on 80 lub 90 km na godzinę".