"Gdzie są panowie rolnicy?" Do sieci trafił film. Zachęca do blokad

W sieci pojawiło się nagranie, że powrócił szkodliwy dla interesów rolników import zboża z Ukrainy
W sieci pojawiło się nagranie, że powrócił szkodliwy dla interesów rolników import zboża z Ukrainy
Źródło zdjęć: © East News, Facebook | Michal Zebrowski
Tomasz Molga

27.07.2024 16:18

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W sieci krąży nowy filmik rzekomo pokazujący wagony z ukraińskim zbożem, które wjeżdżają do Polski. "Gdzie są panowie rolnicy? Co wam obiecali, że odeszliście z tego strajku?" - stwierdza prowokacyjnie autor nagrania. Według liderów strajków rolniczych ktoś próbuje grać na emocjach rolników.

"Zastanawiam się, gdzie są szanowni panowie rolnicy(...) To są miliony ton zboża, produktów z Ukrainy, żeście wk... ludzi, blokowali granice, drogi. Ciekawe co wam naobiecywali, że odeszliście z tego strajku. Patrzcie, co się dzieje" - nagranie z takim komentarzem krąży w mediach społecznościowych.

Na wideo widać wagony (m.in. PKP Cargo) i silosy zbożowe. Autor stoi na jednym z wagonów, twierdząc, że jest na jednym z terminali zbożowych, a to, co nagrywa to rzekomo transport ukraińskiego zboża do Polski. Nagranie udostępniają niektórzy rolnicy. Materiał wzbudza komentarze, że czas wznowić strajki i blokady.

- Sprawdzaliśmy ten film, to podpucha, mająca zachęcić rolników do wznowienia protestów - ocenia w rozmowie z WP jeden z liderów protestów rolniczych przeciwko importowi ukraińskiego zboża. Woli wypowiadać się anonimowo.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Import ukraińskiego zboża powrócił? Nagranie ma wzbudzić emocje

Rozmówca wskazuje na podejrzane cechy udostępnianego materiału. - Autor nagrania nie otworzył luku w wagonie, a zatem nie wiemy, co w rzeczywistości znajduje w środku. My już na samym początku protestów, aby uwiarygadniać materiały, pokazywaliśmy, co jest przewożone. Sądząc po wagonach, jest to transport śruty rzepakowej albo zbożowej, którą można importować do Polski - ocenia rolnik.

Rozmówca zapewnia też, że transport zboża nie uszedłby uwagi lokalnym rolnikom, mieszkającym w okolicach polsko-ukraińskiej granicy, a także celnikom i urzędnikom nadzoru sanitarnego.

Ponadto rolnicy przyglądają się skupom zboża. Usłyszeliśmy, że firmy, na które wcześniej spadła lawina krytyki za skupowanie ukraińskich produktów, raczej nie odważą się ponownie zawierać podobnych transakcji. - Z naszych wyliczeń wynika, że ukraińscy handlowcy osiągną lepsze ceny, sprzedając zboże przez port w Odessie, niż wysyłając tranzytem przez Polskę. Tu grozi afera i wysypanie towaru - podsumowuje.

Inny z liderów protestów - rolnik z woj. lubelskiego - przekazał, nam, że "nie ma żadnych informacji, aby przez granicę szło tegoroczne ukraińskie zboże". - Jesteśmy gotowi. Mamy rozmieszczone kamery, aby wykryć ewentualny przemyt - dodaje.

Mechanizm ochronny w imporcie z Ukrainy już działa

Na początku lipca, czyli przed tegorocznymi żniwami Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi ogłosiło, że import produktów żywnościowych z Ukrainy jest stale monitorowany. Gdy wielkość handlu przekroczy poziom niekorzystnego wpływu na lokalny, krajowy rynek, zostaną wprowadzone cła. To tak zwany "mechanizm ochronny", wynikający z rozporządzenia wykonawczego Komisji Europejskiej.

18 czerwca 2024 r. KE uruchomiła cła w imporcie ukraińskiego owsa, a 2 lipca 2024 r. ten sam mechanizm został uruchomiony w imporcie jaj oraz cukru z Ukrainy. Według ministerstwa automatyczny mechanizm ochronny może być również uruchomiony w imporcie z Ukrainy w stosunku do: mięsa drobiowego, kukurydzy, niektórych produktów przetwórstwa zbóż, miodu.

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
rolnicyukrainazboże z ukrainy
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wyłączono komentarze

Sekcja komentarzy coraz częściej staje się celem farm trolli. Dlatego, w poczuciu odpowiedzialności za ochronę przed dezinformacją, zdecydowaliśmy się wyłączyć możliwość komentowania pod tym artykułem.

Redakcja Wirtualnej Polski
Zobacz także